2016-09-15

dziewiąty miesiąc

W tym roku Blogi kulturowe i językowe (ogólny blog tutaj), ci sami ludzie, którzy organizują comiesięczną akcję W 80 blogów dookoła świata, po raz drugi zorganizowały Miesiąc Języków. W tym roku nasze wpisy dotyczą września oraz szeroko pojętej jesieni. Oczywiście i ja musiałam dodać swoją cegiełkę. W poszukiwaniu innych cegiełek zajrzyjcie na nasz blog, na którym podane zostały adresy blogów biorących udział w akcji. Wczoraj na przykład ukazał się wpis na blogu FRANG, dziś oprócz mojego jest też wpis na Angielskiej Herbacie, a jutro ukaże się wpis na Angielski C2. Tymczasem u mnie oczywiście wpis okołochiński.

Wrzesień wrześniowi nierówny. W języku polskim już sama nazwa mówi, czego się spodziewać. Po angielsku gorzej, bo każdemu muzykowi "sept" będzie się kojarzył z siódemką, nie z dziewiątką, ale niech im już będzie. Chińczycy wszystko uprościli. Chińskie nazwy zarówno miesięcy, jak i dni tygodnia, są proste i logiczne: pierwszy dzień tygodnia, drugi dzień tygodnia, trzeci dzień tygodnia. Miesiąc pierwszy, miesiąc drugi, miesiąc trzeci. Wrzesień jest po prostu dziewiątym miesiącem. Takie nazwy są neutralne i nikt się potem nie naśmiewa, że w maju śnieg pada albo że w lutym ciepło jak na wiosnę.
Szkopuł w tym, że w tych moich prostych i logicznych językowo Chinach dziewiąty miesiąc wcale nie jest dziewiątym miesiącem. Dziś jest najlepszy dzień, by o tym opowiedzieć, bo dziś jest Święto Środka Jesieni, a ono tradycyjnie odbywa się piętnastego dnia ósmego (!) miesiąca. Tak, ósmego. Mamy bowiem na myśli nie kalendarz gregoriański, a tradycyjny chiński kalendarz księżycowo-słoneczny. Zupełnym przypadkiem w tym roku piętnasty dzień ósmego miesiąca księżycowego przypadł na 15 września naszego kalendarza; co roku są to inne daty, więc czasem ciężko się połapać.
Cóż to takiego, to święto? Najprościej powiedzieć - chińskie dożynki, połączone z adoracją pełni księżyca. To dlatego zawsze odbywają się piętnastego dnia księżycowego miesiąca - bo 15 dzień to pełnia. Dlatego też muszą być świętem ruchomym, z racji którego rokrocznie Chińczycy dostają zresztą dzień wolnego.
Z biegiem czasu święto ewoluowało. Nie tylko dziękujemy niebiosom za dobre plony, nie tylko podziwiamy księżyc, ale i modlimy się o szczęście/syna/małżeństwo/pieniądze, a także spotykamy się z rodziną. To taka ciekawostka - w chińskim kręgu kulturowym okrągły kształt kojarzy się z rodziną. W uproszczeniu: pełnia księżyca = pełna rodzina, siedząca oczywiście przy okrągłym stole. Tradycyjnie powinno się więc ten wieczór spędzać z rodziną i przyjaciółmi; Chińczycy, którzy są w ten dzień z dala od domu, bardzo cierpią - albo przynajmniej powinni ;) Na temat rozłąki i tego smutku powstały setki wierszy; o jednym z najsłynniejszych pisałam tutaj.
Same obchody różnie wyglądały w różnych czasach i w różnych regionach Chin; obecnie zamiast jakichkolwiek ceremonii idzie się po prostu do knajpy z rodziną na kolację, a po kolacji podziwia księżyc, jeśli go akurat widać zza smogu, i umieszcza fotki w internecie. Swego czasu jednak ważnym elementem było czczenie Bogini Księżyca Chang'e. Zamieszkała ona na księżycu po wypiciu eliksiru nieśmiertelności; ponoć ma towarzystwo w postaci królika. Królika Chińczycy raczej nie czczą, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Ja prywatnie podejrzewam, że udziałem Chang'e stało się bodaj pierwsze małżeństwo polsko-chińskie.
Dawniej ważną częścią obchodów było również rozświetlanie mroków ogromnymi ilościami lampionów. Nie jest to jednak nic niezwykłego, bo lampiony towarzyszą obchodom bardzo wielu chińskich świąt. Tak samo jak prezenty wręczane rodzinie, przyjaciołom, szefom czy nauczycielom. Czymś, co zdecydowanie różni obchody Święta Środka Jesieni od wszystkich innych świąt są... ciastka. Konkretnie - ciasteczka księżycowe. Z ich powodu jedną z angielskich nazw święta jest Mooncake Festival. Są faktycznie wyjątkowe, zwłaszcza te nasze, yunnańskie, o których piszą yunnańskie łasuchy. Już parę tygodni przed obchodami święta stragany z ciasteczkami wyrastają wszędzie jak grzyby po deszczu. Choć początkowo smak ciasteczek (zwłaszcza tych yunnańskich, które są słodkimi ciastkami ze słonym nadzieniem z szynki...) był dla mnie trudny do zaakceptowania, z czasem je pokochałam. A że rokrocznie dostajemy całą masę tych ciastek od uczniów i rodziny, pokusiłam się swego czasu nawet o zrobienie rankingu tych najsmaczniejszych. Wracając do meritum - ciastka są ważne - trzeba nimi obdarowywać, trzeba je przyjmować i trzeba się nimi objadać - i mnie osobiście poza podziwianiem pięknej pełni to właśnie spożywanie ciastek kojarzy się najbardziej ze Świętem Środka Jesieni. Inna rzecz, że zazwyczaj dostajemy tych ciastek tak dużo, że kończę je zjadać dopiero w połowie dziewiątego miesiąca księżycowego...

2 komentarze:

  1. Podoba mi się bardzo to porównanie: "W uproszczeniu: pełnia księżyca = pełna rodzina, siedząca oczywiście przy okrągłym stole." W dzisiejszych czasach co raz trudniej nam przychodzi realizowanie takich obyczajów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Chinach też z tym coraz gorzej, młodzi ludzie często się wtedy wybierają na wycieczki, zamiast spotkać się ze starszymi pokoleniami...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.