Huang Yongyu to urodzony w 1924 w Powiecie Feniksa (Hunan) reprezentant mniejszości etnicznej Tujia, uznany chiński malarz. Zresztą - mówiąc szczerze - urodziwszy się w tak cudnych okolicznościach przyrody aż ciężko nie zostać malarzem, jeśli tylko ma się po temu zdolności...
A Wieczny Nefryt po temu zdolności ma. Trudnił się rozmaitymi dziedzinami, od drzeworytnictwa, architektury i rzeźbiarstwa począwszy, na projektowaniu znaczków pocztowych kończąc. Najsławniejsze jest jednak jego malarstwo tuszem, obficie czerpiące nie tylko z chińskiej i europejskiej tradycji, ale i z... karykatur. Co ciekawe, gdy zaopatruje kaligrafie w słowa, często nie są to subtelne poematy, tak często połączone z kaligrafią, a zwykłe powiedzonka, słowa czasem bardzo przyziemne, doskonale współgrające z bardzo czasem przyziemnymi obrazkami.
Jego co bardziej tradycyjne kaligrafie bywają ładne. Nie zabrakło też akcentu yunnańskiego - na pewno rozpoznaliście na jednym z obrazów Ashimę, naszą yijską piękność. Jednak najbardziej urzekły mnie obrazki satyryczne - kot wiozący w wózku myszy z podpisem: "nie zastanawiasz się, dlaczego jestem dla Ciebie taki dobry?" po prostu mnie uwiódł. Tak i obraz, pokazujący trzech przyjaciół przy dobrej herbacie - nie są oni dystyngowani i subtelni, a raczej rozwydrzeni nieco... Albo Bóg Pieniędzy, porównany do skaczącej żaby - wspaniałe podsumowanie materializmu :D
Ta właśnie przewrotność, poczucie humoru i intrygująca dosadność malarza sprawiły, że tak mi się spodobał. A Wam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.