Na wstępie się tłumaczę: blog jest przecież azjofilski, nie tylko chiński, prawda? Richard Hyung-ki Joo jest przecież Koreańczykiem. Tak, tak, urodzonym w Wielkiej Brytanii, ale z pełnokrwiście koreańskich rodziców, więc ta Wielka Brytania niewiele znaczy, prawda? Inna rzecz, że gdyby nie ona, ta Brytania znaczy, toby nie poznał Aleksa Igudesmana i nie stworzyliby tego duetu:
A piszę o nich, bo ZB oficjalnie pozwolił mi się kochać w tym pianiście. Sam by się kochał, gdyby nie był aż tak zadeklarowanym hetero...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.