Amle dojrzewają podobno dopiero na jesieni, jednak w Kunmingu da się je przyuważyć na straganach już w marcu. Ręcznie zbierane, kwaśne, gorzkie i cierpkie jagody liściokwiatu garbnikowego przywędrowały do Yunnanu zapewe z Indii, w których jest roślina ta jest uprawiana na wielką skalę. Niemal nikt tych okropnych owoców nie spożywa bezpośrednio, a dopiero po ukiszeniu czy też wymoczeniu w słonej wodzie i obtoczeniu w płatkach chilli. Można ją jeść gotowaną (na przykład jako jeden ze składników dalu) - choć mówiąc szczerze, smak amli nie podbił mojego serca - no, może z wyjątkiem amli kandyzowanej (taką też się sprzedaje; można ją zajadać po posiłku jak lekarstwo na dobre trawienie). Skoro jednak owoce są takie niedobre, dlaczego się je w ogóle uprawia? Otóż są używane w tradycyjnej indyjskiej medycynie, zarówno świeże, jak i suszone. Zresztą - używa się nie tylko samych owoców, ale też nasion, liści, korzeni, kory i kwiatów. Jest oczywiście remedium na najróżniejsze schorzenia, przedłuża życie, obniża gorączkę, poprawia trawienie, leczy z zaparć, oczyszcza krew, ratuje przed kaszlem, wzmacnia serce, poprawia wzrok, działa na porost włosów, a nawet pomaga na mózg! Tyle o tradycji. Współczesne badania pokazują, że owoce amli wykazują działanie antywirusowe i antybakteryjne.
Poza tym używa się jej do produkcji atramentów, szamponów i olejków do włosów (podobno dzięki nim włosy są nie tylko mocniejsze, ale również mniej siwe), a także do produkcji utrwalaczy barwników do tkanin. Z liści można po wysuszeniu zrobić pięknie pachnące wnętrze poduszki.
W Yunnanie jest amla ważnym składnikiem diety i lekarstw wielu grup etnicznych, przede wszystkim Dajów, Hani i Yao. Chyba jednak żadna z naszych religii nie traktuje amli jak świętego drzewa. Za to w hinduizmie jest ona ważna: teksty tantry hinduistycznej, wymieniają to drzewo jako jedno z pięciu, które tradycyjnie wymagane są w miejscu wykonywania sadhany. Inne przekazy mówią o drzewie liściokwiatu jako o siedzibie Lakszmi.
W Yunnanie często się mówi o jej właściwościach prozdrowotnych: pomaga na kaszel i ból gardła, gasi pragnienie itd. Często się ją u nas kisi, dodając do zalewy oprócz soli również lukrecji chińskiej i miodu.
Można też na jej bazie przyrządzić leczniczą nalewkę, pamiętając, by cukru lub miodu dodać naprawdę dużo.
Można też na jej bazie przyrządzić leczniczą nalewkę, pamiętając, by cukru lub miodu dodać naprawdę dużo.
A ja tymczasem otwieram kolejną paczuszkę z kandyzowaną amlą, która doskonale sprawdza się jako cukierki na ból gardła:
Nawet gotowanie w syropie cukrowym nie pozbawia amli całej goryczki i cierpkości. A jednak Tajfuniątko ją uwielbia! Dziwne dziecko...
Mialam kiedys indyjski olejek do wlosow z amli.
OdpowiedzUsuńja jeszcze na taki nie trafiłam. I jak, faktycznie dobrze włosom robił?
UsuńZ tego co pamietam to trudno go bylo potem zmyc, wiec nie uzywalam go czesto
OdpowiedzUsuńOlejek amla jest świetny do włosów. Mieszam go dowolnie, głównie z czystym aloesem, proszkiem shikikai i indulekha bringha oil. Plus biotyna.:-)
OdpowiedzUsuńgdzie mogę kupić suszone całe owoce amli? proszeę o pomoc
OdpowiedzUsuńNiestety, nigdy nie widziałam suszonych w całości, a w Polsce w ogóle się z nimi nigdy nie spotkałam.
Usuń