Dzwoni do mnie chińska siostra, podenerwowana jakby się paliło, i to na dużą skalę. Mówię, że się do niej odezwę jak skończę pracę i wrócę do domu, ale ona nie może wytrzymać i dzwoni do mnie, gdy przekręcam klucz w zamku. Kilka grzecznościowych pytań: co u mnie, jak zdrowie itp. Potem nagle: A kiedy wracasz do Kunmingu? No w sumie nie dziwne, bo siostra w Kunmingu mieszka, może się stęskniła. Następne: A w którym roku się urodziłaś? Mówię, w którym, a ona na głos zaczyna sobie liczyć, z którego chińskiego znaku zodiaku jestem, więc jej podpowiadam, żem pies. Ona się cieszy jak dziecko, a za chwilę pada następne pytanie: jaką masz grupę krwi? To już mnie zupełnie zbiło z tropu, bo na co jej to? No ale mówię, że zero, a ona się cieszy jeszcze bardziej, tylko nie chce mi powiedzieć dlaczego. Zagroziłam więc, że się obrażę i że w ogóle do Kunmingu nie przyjadę, a nawet jeśli przyjadę, to Jej nie powiem, o!
Pozastanawiała się chwilę i mówi:
Bo widzisz... Znalazłam dla Ciebie takiego, który spełnia wszystkie Twoje wymagania. Wysoki - ponad 185 cm, wykształcony, dobra praca, nie pije, nie pali, lubi sport, dobrze wychowany... Nie przeszkadza Ci, że jest dwa lata młodszy, prawda? Jego mama to moja dobra koleżanka, bardzo miła kobieta, pytała, czy mogłabym dla niego kogoś poszukać. Od razu pomyślałam o Tobie, a ona nie ma nic przeciwko białym, tylko widzisz - jest strasznie przesądna. Niektóre znaki zodiaku zawsze się strasznie kłócą - zresztą, ja jestem wężem, a mój mąż tygrysem i faktycznie zachodzimy sobie za skórę, więc coś w tym jest! A poza tym różne grupy krwi to różne temperamenty, a ona chciałaby, żeby żona jej syna była podobna do niego z charakteru, więc obiecałam, że zapytam o te dwie sprawy. Zdjęcie? Nie, o wygląd nie pytała. Czy znam syna? Widziałam go kilka razy, wyglądał na miłego, ale ponieważ jest dobrze wychowany, to głos decydujący ma matka - jeśli jej się spodoba przyszła synowa, to on się na pewno nie sprzeciwi. Więc ja jej o Tobie opowiem i jeśli wszystko się będzie zgadzać, to się spotkacie, jak będziesz w Kunmingu, dobrze? Aha, moja znajoma ma tylko jedno zastrzeżenie - po ślubie musicie zamieszkać w Chinach, bo to jej jedyny syn. Ale przecież Ty byś nie miała nic przeciwko temu, prawda? No, to trzymam kciuki, może już w przyszłym roku wyjdziesz za mąż!
***
A szkoda, że nie poprosiła o zdjęcie, bo moje najświeższe bardzo mi się podoba:
osz kurwa...
OdpowiedzUsuńco Ci sie stalo we wlosy, hm?
OdpowiedzUsuń(chinska tesciowa... ekhm... )
M: :D
OdpowiedzUsuńKayka: urosly :D
w temacie wychodzenia - za maz czy gdziekolwiek to się cos u ciebie ostatnio strasznie duzo dzieje :)
OdpowiedzUsuńWysoki, mlodszy no i co najwazniejsze-jego matka nie ma nic przeciwko "bialym"...:) ty to przemysl, bo to moze byc okazja...haha
OdpowiedzUsuń:D Dzieje sie tyle, co zwykle, tylko sie zmuszam do pisania :D A z ta okazja, to... tego, no...
OdpowiedzUsuńserce nie sluga, ale kto wie, co z tego wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuń