Gruzinskie chaczapuri, do ktorego zaprowadzilam Pania Wilgotna, to obok Empiku, nie bylo zatloczone - nie dziwilam sie wiec, ze kelner ewidentnie sie na nas gapi - widac nie mial nic do roboty. W sumie, gdybym ja byla taka sliczna jak on, tez bym lubila stac i dawac sie podziwiac ;)
Sadzilam, ze zrozumialam powod gapienia sie, gdy, przynoszac talerze z zamowionymi pysznosciami, kelner palnal do Pani Wilgotnej trzy slowa po chinsku. Aha, obserwuje sobie nasza, bardzo ladna zreszta, Chinke; widac go kreci... kultura chinska ;)
Nie przyszloby mi do glowy, ze podczas regulowania naleznosci kelner ow podejdzie do mnie i raczej stwierdzi niz zapyta: zeszla jesien... Dni Tajwanu... ceremonia herbaty... prawda?
Mozna mnie poznac po pol roku, nawet bez makijazu i w dzinsach zamiast w jedwabnej sukience ^.^
***
Ide do przychodni. Lekarz - przystojny, mlody, uroczy usmiech - zamiast spojrzec w karte, pyta ujmujaco: co my tu dzisiaj mamy? Na co ja, trzepoczac rzesami (w kazdym razie probujac) i usmiechajac sie niewinnie odpowiadam slodkim glosem: HIV i syfilis :)
Lekarz, ktory polknal zabe, wykrztusil pytanie, czy bylam ostatnio narazona na ekspozycje bla bla bla... Ja marszcze brwi z namyslem i mowie, ze ostatnio to raczej nie. On wyjakal, ze to dobrze, bo zwykle trzeba czekac 3 miesiace, zanim wyniki beda stuprocentowo pewne... W koncu sie nad nim zlitowalam: panie doktorze, ja potrzebuje tego badania do wizy...
Mina lekarza musiała być bezcenna :D
OdpowiedzUsuńrobisz badania do wizy? czyzbys dostala odpowiedz w sprawie stypendium?
OdpowiedzUsuńMina lekarza zaiste... a raczej: gama min lekarza :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam wiesci o stypendium, na razie uczelnia poprosila o badania.
hahaha uwielbiam Cię :D
OdpowiedzUsuń