Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.
Tajfuniątko wychodzi z przedszkola i jak zwykle chce ze swoimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami iść do parku albo chociaż pobawić się przed przedszkolem. Tym razem jednak ani jedna z nich nie może zostać. Obie jadą się wykąpać.
Tak. Mnie też przeraża, że tutejsze dzieci nie kąpią się codziennie. Na co dzień to może zęby (chociaż niekoniecznie, sądząc po stanie niektórych), buzia, części intymne i ewentualnie stopy. Jedna z przyjaciółek boi się myć pod prysznicem, a dziadkowie - u których mieszka na stałe, bo tata prowadzi firmę poza Kunmingiem, a mama jest wprawdzie w Kunmingu, ale nie ma czasu na dziecko - mają tylko prysznic. Więc choć mieszka na stałe z dziadkami, mniej więcej raz na tydzień jedzie do mamy, żeby się wykąpać. Druga przyjaciółka też mieszka z dziadkami. I z tatą. Mama mieszka w tym mieszkaniu, w którym teoretycznie powinni mieszkać wszyscy - to znaczy tata, mama i dziecko. Ale to mieszkanie jest daleko za centrum, a im zależało na tym, żeby dziecko chodziło właśnie do naszego przedszkola. Więc tata i dziewczynka mieszkają u dziadków od poniedziałku do piątku, a w weekendy widują się z mamą. To nie są rozbite rodziny - ich rodzice są małżeństwem. A jednak zarówno dzieci, jak i partnerzy widują się z najważniejszymi osobami tylko od święta. To świetnie pokazuje popularny chiński model rodziny: dziecko się ma, bo rodzice truli. Małżonka czy małżonkę ma się, bo tak trzeba, ale można się z nim/nią widywać z rzadka. Ważne, żeby kasa się zgadzała. A dziadkowie są od tego, żeby się dzieckiem zająć - bo przecież sami chcieli.
No i oczywiście sytuacja pokazuje też dobrze świadomość higieniczną wykształconych Chińczyków z dużych miast. Na wsiach jest jeszcze gorzej.
Tutaj poczytacie o Dniach Dziecka w Japonii.
A jak jest z takim ogólnym "ułazienkowieniem" mieszkań i domów?
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z "normalnym" mieszkaniem bez łazienki, ale np. mieszkania robotnicze czy "akademiki" dla kelnerów czy innych niewykwalifikowanych pracowników to już niekoniecznie mają łazienkę - za to zawsze mają śmigający internet ;) Na wsiach bywa różnie - byłam i w takich, w których woda była do obejścia doprowadzona gumową rurą z pobliskiego strumienia, jak i w takich, w których luksusowość łazienek mogłaby zawstydzić niejednego Europejczyka.
UsuńPocieszę Cię - na Tajwanie jest podobnie i to w miastach! (Znajomy robił duuuże badania dotyczące korzystania z siłowni i mu przy okazji wyszło, że Tajwanczycy to brudasy).
OdpowiedzUsuńBue! Nie chciałam tego wiedzieć.
UsuńTeż nie chciałam, ale przyznaj, że jest to zaskakujące! "Statystyczny taipeiski użytkownik siłowni" mył się raz w tygodniu. Z drugiej strony, była zauważalna grupa osób, które kupowały karnety na siłownię właśnie w celu korzystania z prysznica...
Usuństatystyczny. To znaczy, że byli tacy, co rzadziej. Brrrr.
UsuńPiszesz o Chinach. A tymczasem...Polska, lata 80-te: moi sąsiedzi mają córki w wieku moich synów. Często bawią się razem. Ok. 18:30 wzywam do sprzątania zabawek bo chłopcy przed Dobranocką idą się kąpać. Na to jedna z sąsiadek: "Wujek ale dzisiaj nie piątek".....
OdpowiedzUsuńNo ale to jednak 40 lat temu...
Usuń