2017-09-17

Henning Mankell - Chińczyk

Wbrew pozorom, czasem czytam książki nie o Chinach. Na przykład ostatnio o Paddingtonie, takim misiu (wiem, że Tajfuniątko ma dopiero roczek i jeszcze nie czyta Paddingtona, odczepcie się). Z największą przyjemnością sięgnęłam więc po szwedzki kryminał. Jego tytuł to "Chińczyk".
Całe szczęście prawie nigdy nie czytam najpierw recenzji, a dopiero potem książek. Być może zraziłabym się, całkiem niesłusznie, do tej wciągającej lektury. Jak się bowiem później okazało, właśnie to, co mnie się najbardziej w niej podobało, czyli szeroko zakrojone tło wraz z dość dokładnym opisem, który pozwala zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi - przez większość czytelników zostało uznane za nudne. 
Wiecie, skąd się wzięli Chińczycy w Stanach Zjednoczonych? Ja niby znałam, ale dość pobieżnie. Duża część naszej książki barwnie opisuje tę historię. 
Wiecie, co robią Chińczycy w Afryce? Ja trochę wiem, ale teorie spiskowe przedstawione przez autora nie tylko jemu jednemu wpadły do głowy.
Wiecie, jak wygląda życie chińskiego biznesmena? Ja znam paru osobiście. Dlatego opis nie wydaje mi się nudny, a zaskakująco trafny u autora, który nie zajmuje się zawodowo Chinami, a pisaniem kryminałów. 
Jeśli lubicie kryminały, polecam. Jeśli nie przepadacie za bogatymi opisami, tylko chcecie szybkiej akcji, zdecydowanie odradzam. Jeśli lubicie Chiny i chcecie spojrzeć na nie z niesinologicznej strony - zapewne spędzicie z Mankellem miły wieczór albo i dwa.

2 komentarze:

  1. Chyba się teraz skuszę, bo kiedyś niepochlebne recenzje mnie powstrzymały od wzięcia do ręki... a przecież jest teraz tyle ciekawych książek, że człowiek się zastanawia, czy będzie w stanie to wszystko przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam łatwiej, bo książkę podarowano mi w prezencie :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.