Jezdze autobusami. Raz, ze tanio: 1 yuan (ok. 50 groszy) za podroz dokadkolwiek w obrebie miasta, chyba, ze trafimy na autobus z klimatyzacja, to cena wzrasta do niebotycznej kwoty 2 yuanow. Dwa, ze autobusy rzadziej niz taksowki stoja w korkach. Trzy, ze jeszcze mi zycie mile, wiec nie zamierzam po Kunmingu jezdzic rowerem...
Stoje na przystanku, podchodzi osiemdziesiecioletnia staruszka i nawiazuje pogawedke:
S(taruszka): przepraszam, czy stad odjezdza autobus nr 22?
J(a): tak, ale zazwyczaj trzeba nan dlugo czekac.
S: Och, jak dobrze mowisz po chinsku! Czy studiujesz tutaj?
J(a co bede utrudniac): tak.
S: Ile lat juz tu mieszkasz?
J: Trzy.
S: A w Jezusa wierzysz?
J(zaskoczona rozwojem sytuacji postanawiam zaprzeczyc, ciekawa, co z tego wyniknie): Nie.
S: Ale jak to?! To niby kto to wszystko stworzyl? Kto sie nami opiekuje? Kto sprawia, ze zyjemy i umieramy?
J(z usmiechem na ustach): A to jest wielka tajemnica i niestety trudno na to pytanie odpowiedziec.
S: Alez dziecko, ilez ty masz lat?
J(zaokraglilam troszke): 30.
S: Niemozliwe! A Biblie czytalas?
J: czytalam.
S: I nadal nie wiesz, kto to wszystko stworzyl? Twoje zycie nie ma sensu!...
W tym momencie przyjechal moj autobus i wybawil mnie od klopotliwej konwersacji. Wsiadam, ubrana, jak przystalo na mocno upalny dzien, w krotka sukienke na ramiaczkach. Gdy tylko wsiadlam, panie z tylnych siedzen zaczely komentowac, nie wiedzac, ze rozumiem kazde slowo.
P(ani) 1: Pani patrzy, jak sie toto ubiera!
P(ani) 2: Wlasciwie trudno powiedziec, ze sie ubiera, raczej rozbiera!
P1: z ust mi to pani wyjela! Od razu widac, ze to dziwka.
P2: no wlasnie, jak mozna wychodzic na zewnatrz w neglizu (sukienka krotka, ale po pierwsze nie az tak, a po drugie pod sukienka getry, ktorych wszakze nie widac, bo sukienka... no wlasnie, nie jest az tak krotka, skoro zaslania getry w calosci).
P1: a, pewnie zarabiac idzie.
Wtraca sie S(tarszy) P(an).
SP: ale przeciez dzisiaj jest tak goraco, nic dziwnego, ze sie lekko ubrala, poza tym jej stroj wcale nie uraga przyzwoitosci (myslalam, ze mu sie rzuce na szyje).
P1: cicho, co ty tam wiesz...
Niestety, reszty nie uslyszalam, bo wlasnie wysiadalam...
Takie baby to chyba w każdym kraju są.
OdpowiedzUsuń