Ludzie z Maqiao mają bardzo prosty sposób mówienia o smakach. Wszystko, co jest smaczne, można określić jednym słowem: "słodkie". Cukierki są "słodkie", ryba i mięso są "słodkie", ryż i ostra papryka są "słodkie", nawet gorzka tykwa tak samo jest "słodka"./Han Shaogong 韓少功 - Słownik Maqiao/
Obcym trudno to zrozumieć. Czy ich poczucie smaku jest tak niewyrobione, że brakuje im słownictwa na określenie różnych jego rodzajów? A może odwrotnie - właśnie brak takiego słownictwa pozbawił ich języki umiejętności rozróżniania? W kraju o tak rozwiniętej kulturze kulinarnej jak Chiny jest to zjawisko niezwykle rzadkie.
[...] Być może ludzie z Maqiao kiedyś mieli jedzenia tylko tyle, żeby nie głodować, i nie zdążyli jeszcze wyrobić w sobie zrozumienia dla różnych smaków ani ich w pełni przeanalizować. Wiele lat później poznałem kilkoro anglojęzycznych cudzoziemców i okazało się, że ich słownictwo jest równie ograniczone. Na przykład na wszystkie smaki ostre - czy będzie to pieprz, ostra papryka, gorczyca czy czosnek, na wszystko, od czego na czole pojawia się pot - mają tylko jedno słowo hot. Myślałem sobie po cichu, że może oni, tak samo, jak mieszkańcy Maqiao, przeżyli kiedyś głód i nie umieją teraz rozróżniać smaków.
Czytam z wypiekami na twarzy. Może to kwestia tłumaczenia, ale moim zdaniem bije na głowę Mo Yana. Chciałabym przeczytać w oryginale, bo napisane jest prostym językiem i ma krótkie rozdzialy. ;) Jest trochę o obyczajach, trochę o niechęci do obcych - nawet takich zza rzeki, o kołtuństwie i wieśniactwie. Dużo o tym, jak bardzo wrony mogą nie lubić kanarków.
Czy w tłumaczeniu dr Małgorzaty Religi?:)
OdpowiedzUsuńtak :)
Usuń