O Górach Długiego Robaka wspominałam już przy okazji legendy mówiącej o powstaniu kunmińskich murów miejskich. Najlepiej sobie zapamiętałam starą rymowankę kunmińską o tym, że Góry Długiego Robaka jedzą Yunnan, a wydalają Syczuan (长虫山,长虫山,吃云南,屙四川).
Właściwie nie wiem, dlaczego nigdy się w nie nie wybrałam. Zawsze jakoś mi do nich było nie po drodze. To aż śmieszne, że w takich Górach Zachodnich byłam dziesiątki razy, a Długiego Robaka omijam, choć wcale nie jestem przesądna. Przecież to ważne kunmińskie górki, o których pisywali poeci! Tak konkretnie: pojawiły się wraz z innymi geograficznymi ciekawostkami w najdłuższym duiliania Yunnanu autorstwa Sun Ranwenga, znajdującym się na Budynku Wielkiego Widoku. Konkretnie:
东骧神骏,
Na wschodzie galopuje boski rumak
(mowa o wchłoniętej przez miasto górce Złotego Konia)
西翥灵仪,
Na zachodzie szybuje wcielenie duszy
(to Góra Szmaragdowego Koguta 碧鸡山 - część Gór Zachodnich)
北走蜿蜒,
Na północy wije się wąż
(czyli właśnie nasz "długi robak")
南翔缟素
Na południu szybuje żałobna szata.
(mowa o Górze Białego Żurawia)
Jeśli macie zamiar się wybrać na spacer (raczej spacer niż wspinaczkę), pamiętajcie, że górki te są zamknięte dla zwiedzających od początku grudnia do połowy czerwca ze względu na zagrożenie pożarowe.
Góry są łyse jak kolano; rosną tu bodaj tylko trawy i mizerne krzaczory, jest także sporo małych skałek. Tym niemniej ewentualny pożar spowodowałby kolejne spustoszenie w poszyciu i runie, a i zwierzęta żywcem nie miałyby się gdzie schować.
W czasach współczesnych góra nie mogła przyciągać jakoś specjalnie turystów, ponieważ mieści się tu baza wojskowa i aż do 2007 roku nie wolno się było tu pokazywać cywilom. Ostatnim punktem, do którego można było dojść, była niewielka świątynia (o której jeszcze napiszę), która tu od wieków stoi, ale za nią były już tylko druty kolczaste. W 2007 roku otwarto jednak dla szerokiej publiczności park. On również jest otoczony siatką - nadal nie można (i to już pewnie nie nastąpi) chodzić po całym paśmie, a tylko w wyznaczonych miejscach. Co, biorąc pod uwagę to, jak Chińczycy się zachowują na górskich szlakach, w zasadzie wcale mnie nie dziwi. A jednak - park ten stał się dla wielu kunmińczyków i turystów typowym 打卡点 - obowiązkowym punktem "pielgrzymek" - najsłynniejsze są tutejsze zachody słońca, kiedy ze szczytu góry można zobaczyć opromienioną purpurowo panoramę Kunmingu. To miły powrót do czasów mingowskich, kiedy nasze robaczywe góry były jednym z Ośmiu Widoków Kunmingu 昆明八景, a konkretnie tym z "Wężowymi Górami odbitymi w wodzie" (蛇山倒影). Tak! Kiedyś nasze góry sięgały aż Jeziora Dian!
Wetchnijmy nad wciąż kurczącą się powierzchnią Perły Wyżyny Tybetańskiej i cieszmy się, że tego typu widoki zdołał uwiecznić Auguste François (po chińsku zwany 方蘇雅) - bodaj pierwszy fotograf, który uwiecznił Kunming. Niestety, akurat tego zdjęcia nie potrafię znaleźć w Internecie, choć pamiętam, że widziałam je podczas wystawy zdjęć Francuza w Muzeum Yunnańskim.
Tak czy inaczej: nie mogąc się wspiąć na szczyt naszych Wężowych Gór ani nawet nie mogąc pójść do zamkniętego podczas pory suchej parku, wybraliśmy się po prostu połazić i poodkrywać. Są tu przecież duże przestrzenie piknikowe, przyjazne dzieciom, bo ani się tu zgubić, ani nawet stracić z oczu:
Niby nic wielkiego, ale do wybiegania dzieciaków idealne. A jeszcze było z przygodami, bo nas kozy pogoniły - Tajfuniątko do dziś to opowiada z wypiekami na twarzy.
W oczekiwaniu na możliwość wybrania się do parku przeglądam tymczasem piękne foty z internetu. Jeśli też chcecie -
tutaj trochę ładnych zdjęć z Gór Długiego Robaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.