Piękne słówko 糟 zāo może, w zależności od kontekstu, znaczyć resztki, coś zamarynowanego w alkoholu, coś zgniłego, zabałaganionego lub zepsutego. Połączenie tak fatalnych skojarzeń z zupokleikiem geng wydało mi się mocno absurdalne. Po prostu musiałam rozkminić, o co tu chodzi. Oczywiście, szybko się domyśliłam, że wspomniane zao to to, co Yunnańczycy zowią słodką wódką - leciusieńko podfermentowany, słodki ryż. Ale o zaogengu jako żywo nigdy jeszcze nie słyszałam, więc zaczęłam szperać.
Zaogeng 糟羹 to przekąska z Taizhou, miasta w prowincji Zhejiang, pojawiająca się na stołach z okazji Święta Latarni - czyli właśnie dziś. Jego najważniejszym składnikiem jest mąka - może być ona ryżowa, ziemniaczana albo lotosowa. Znana jest w wersjach słonej i słodkiej. I podczas gdy całe Chiny w Święto Latarni po podziwianiu miast upiększonych lampionami jedzą tangyuany, w Taizhou jada się zaogeng słony, a następnego dnia jego słodką wersję, nazywaną czasem dla odróżnienia 山粉糊 czyli hu z górskiej mąki (co oznacza po prostu mąkę z batata - ale, jak już wiemy, typ mąki zależy po prostu od preferencji smakowych i dostępności).
A było to tak: Za Tangów Taizhou, położone nad morzem, było wioseczką rybacką jakich wiele. W owych czasach spokojne życie rybaków zakłócały wizyty piratów, więc po jakimś czasie władze zdecydowały się ulokować tu na stałe oddział wojska. Trwały obchody noworoczne, uspokojeni rybacy po raz pierwszy od dawna bawili się z lekkim sercem w Święto Latarni. Piraci nie wiedzieli o garnizonie, więc nieopatrznie spróbowali znowu najechać i okraść wioskę, ale gdy ujrzeli żołnierzy, czym prędzej wrócili na swoje łodzie i zwiewali, gdzie pieprz rośnie. Oj, niewesoło im być musiało, zwłaszcza, że pogoda była nieszczególna - zimno, wietrznie, śnieg padał. Aura doskwierała zresztą i żołnierzom, mieszkającym wszak w bardzo prowizorycznych kwaterach. Rybacy postanowili się pięknie odwdzięczyć zmarzniętym i głodnym żołnierzom. Początkowo zamierzali im po prostu zanieść gorzałki (co zresztą z pewnością nie spotkałoby się z protestami), jednak wioskowy mędrzec miał głowę nie od parady i wiedział, że pijanych w sztok żołnierzy piraci się lękać raczej nie będą. Wzięli więc dla smaku trochę słodkiej wódki, ale wymieszanej z mąką i dodatkami, tworząc sycącą i pyszną zupę - ponoć byli tak biedni, że siłą rzeczy musiała ona być wegańska. Tak dodała ona wigoru żołnierzom, że w trymiga postawili mury miejskie. Odtąd żadne Święto Latarni w Taizhou nie mogło się obejść bez zaogengu.
Dziś mieszkańcom Taizhou zdecydowanie lepiej się powodzi (na pewno dzięki temu, że piraci przestali ich łupić), więc zaogeng to nie zupa na gwoździu, a pełnowartościowy posiłek, na który mogą się składać na przykład wieprzowina w paseczkach, pędy bambusa, grzyby, małże, strączki, warzywa liściaste, silne przyprawy i oczywiście mąka, dzięki której wywar zamienia się w gęścior, w którym łyżka stoi. Za to jego słodka wersja zazwyczaj bazuje na mące z batatów lub z lotosu, a dodatki to suszone owoce głożyny czy longana, rodzynki, nasiona lotosu, a nawet nowości takie jak poplasterkowane banany itd. Jak zrobić taki geng? Cóż, nie widziałam go na żywo, ani nigdy sama nie robiłam, ale trafiłam na króciutki film, który pokaże Wam mniej więcej, o co chodzi:
Generalnie chodzi o to, żeby wszystko było raczej drobno posiekane, a gdy już się ugotuje w dużej ilości wody, musi zostać zagęszczone mąką ryżową, rozrobioną wcześniej w wodzie. A potem - mieszanie, ciągłe mieszanie, żeby nie przywarło i żeby stworzyć odpowiednią konsystencję. Komentarze internetowe sugerują, że należy cały czas mieszać w jednym kierunku, bo chaotyczne mieszanie szkodzi stukturze gengu. Na końcu wystarczy dosolić/dosłodzić do smaku. Aha, obecnie geng słony przyrządza się wbrew nazwie nie na słodkiej wódce, a na wodzie.
Wersję słoną sobie raczej podaruję - tyle innego dorego jedzenia! Ale może kiedyś zrobię taki misz-masz na słodko dla Tajfuniątka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.