2022-01-12

Zimokwiat wczesny 腊梅

Rośnie w Chinach morela, która nie jest morelą. Otóż nie jest ona opisywana tym samym łacińskim mianem prunus, co prunus mume - morela japońska, w Chinach czy Japonii znana jako 梅. Jest to zimokwiat wczesny, ze śliwami, morelami i innymi drzewami owocowymi z rodzaju prunus nie mający wprawdzie nic wspólnego, ale przez Chińczyków i tak nazywany "woskową morelą" 蜡梅. 

Zimokwiat wywodzi się z Chin i dawniej na dziko porastał pagórki i lasy; teraz jednak jest tak szeroko uprawiany jako zimowa roślina ozdobna, że pewnie w dzikości się żaden nie ostał. O zimokwiecie pisał już Li Shizhen w swym zielniku. Zauważył on słusznie, że choć kwiaty przypominają żółte kwiaty śliwy, to jednak roślina ta śliwą nie jest, ale że kwitnie w podobnym terminie (pamiętajmy, że śliwa jest jednym z trojga Zimowych Przyjaciół*) i że aromat ma równie słodki. Kolor kwiatów zimokwiatu podobny jest kolorowi wosku, a w dodatku kwitnie właśnie w trakcie miesiąca la - z tego względu niektórzy piszą 腊梅 jak miesiąc, a niektórzy 蜡梅 jak wosk. Słownikowa i bardziej prawidłowa nazwa to wszakże 臘梅 [腊梅] làméi, czyli taka sama, jak w nazwie miesiąca. 

Może rosnąć w półcieniu i w cieniu, jest wytrzymały na mróz i suszę - z tego względu jest symbolem wytrwałości. Niestety, owoce jego nie nadają się do spożycia, jednakże inne jego części mają zastosowanie kulinarne i lecznicze. W chińskiej medycynie zarówno liście, jak i korzenie zimokwiatu wykorzystuje się w leczeniu reumatyzmu, krwotoków czy lumbago. Olej z nierozwiniętych kwiatów stosuje się w leczeniu depresji. To ostatnie mnie wcale nie dziwi: aromat zimokwiatu jest tak intensywny i świeży, że mógłby nawet Kłapouchemu poprawić humor. Pewnie między innymi dlatego jego kwiaty są używane jako wsady do szaf z ubraniami. Aromatyzuje się nimi również herbatę.

I tak sobie wędruję brzegami Szmaragdowego Jeziora i pagórkami Góry Yuantong, zdając się na węch. Kwiaty są niepozorne; z daleka trudno byłoby rozpoznać zimokwiat. Jednak aromat jest tak wyrazisty, słodki i intensywny, że drzew tych nie da się ominąć bez ich rozpoznania. Uwielbiam, uwielbiam ten zapach! Gdyby pod zimokwiatami były ławeczki, przychodziłabym pod nimi spać... 

*pozostałymi Zimowymi Przyjaciółmi są oczywiście sosna i bambus.

4 komentarze:

  1. Ciekawe, czy w okolicach działki teściów zachowały się jeszcze krzaczki wawrzynka wilczełyko. Rosły w takim zakątku lasu dość oddalonym. Znaleźliśmy je z mężem wiele lat temu w porze, kiedy jeszcze leżał śnieg. Były obsypane lila kwiatkami, podobnymi do forsycji, lecz mniejszymi i gęstszymi, no i ten śliczny lila kolor. Pachniały przecudownie. To by było ciekawe, wybrać się tam pod koniec lutego i spróbować na nie znowu trafić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż sobie wyobraziłam Kłapouchego z zimokwiatem w szafie z ubraniami.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.