Na chińskich produktach spożywczych próżno szukać informacji "uwaga, może zawierać śladowe ilości glutenu/fistaszków/selera/orzechów". Skład jest wypisany - sam sobie szukaj, czy jest tam twój alergen czy nie. A już tym, czy w tej samej fabryce przetwarza się jakieś alergeny, nikogo nie obchodzi. Mało który Chińczyk o alergiach pokarmowych w ogóle słyszał - ale jeśli nawet słyszał, to nie bardzo w nie wierzy. Przy czym lista produktów spożywczych najczęściej uczulających bardzo się w Chinach różni od tej polskiej. Najczęstsze są ponoć alergie pokarmowe obejmujące:
- mleko
- jajka
- orzechy
- soję
- gluten
- owoce morza
- seler
- pomidory
- brzoskwinie
- wiśnie
- jabłka
- kawę
Chińczycy wydają się przy tym wsadzać nietolerancję pokarmową do jednego worka z alergią - np. jeśli chodzi o mleko, to nieprzyjemności u większości Chińczyków wiążą się nie z reakcją układu immunologicznego - czyli właśnie z alergią - a raczej z nietolerancją laktozy, czyli z upośledzeniem jej trawienia. Tak czy owak, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie możliwe nieprzyjemności ze strony układu pokarmowego, widzimy, że na liście brak przynajmniej kilku głównych alergenów, które nagminnie występują w Polsce: np. fistaszków, sezamu czy gorczycy. Ciekawe, z czego się biorą różnice?
Dzisiejszy wpis sponsoruje słówko 過敏 [过敏] guòmǐn - alergia, alergiczny, ale też nadwrażliwy.
Tutaj poczytacie o alergiach po japońsku.
Ja kiedyś myślałam, że różnice biorą się z diety, ale nie dopina mi się to, skoro Japończyków nagminnie uczulają kraby i krewetki; oraz ryby.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Jak mogą uczulać produkty tak powszechne? Trzeba to dogłębnie zbadać.
Usuń