Czyli inaczej "ciasteczka Doreamona". To te, które na Tajwanie są sprzedawane pojedynczo i antyseptycznie opakowane. Takie z fasolowym nadzieniem, wyglądające trochę jak szmatolot kosmitów. Nazwa oznacza "upieczone na miedzianym gongu" (w wolnym tłumaczeniu, oczywiście!), ale całe szczęście nazwa nie wpływa na smak; jest za to związana z legendą, jak to wieśniak uratował życie samurajowi, a potem zbezcześcił jego oręż. Gdy pierwszy raz trafiłam na ciastko z nadzieniem fasolowym, sądziłam, że jest to również ostatni raz. Teraz jednak jest to dla mnie otulony miłymi wspomnieniami smak młodości. Niesamowite, co wspomnienia robią z człowiekiem...
Co jest nam potrzebne do nadzienia? Anko, czyli słodka pasta z czerwonej fasoli azuki. W tajemnicy powiem Wam jednak, ze jeśli nie macie akurat cholernie drogiej czerwonej japońskiej fasolki, to możemy się posłużyć inną. Oczywiście, oryginalna jest lepsza, ale... fasolka to fasolka, prawda?
Składniki:
-na nadzienie
*szklanka fasolki azuki
*parę łyżek cukru
*odrobina soli
-na ciasto
*szklanka mąki
*pół szklanki cukru
*proszek do pieczenia
*3 jajka
*kilka łyżek wody
Wykonanie:
1) fasolkę moczymy całą noc, a potem gotujemy do miękkości. Dawniej cudowało się z kilkukrotnym doprowadzeniem do wrzenia, ale teraz istnieją szybkowary, prawda? Osłodzić można przed gotowaniem albo już po. Ja wolę po, bo łatwiej zweryfikować ilość cukru, która nam dosłodzi pastę. Ja zaczynam od łyżki brązowego cukru i potem powolutku dodaję, aż smak mnie zadowoli.
2) ugotowaną fasolkę przecieramy/miksujemy z cukrem i studzimy.
3) jajka miksujemy z cukrem. Dodajemy proszek do pieczenia i wodę, a na końcu powolutku wsypujemy mąkę, cały czas miksując.
4) odstawiamy maziaję, by "odpoczęła", a my szukamy dużej patelni. Odpowiednia to taka, żeby się na niej zmieściło kilka łyżek ciasta jednocześnie - tak jest najefektywniej.
5) Na rozgrzany tłuszcz wlewamy łyżkę ciasta; konsystencja powinna być taka, żeby ciasto się samo rozlało w maleńki okrągły naleśniczek. Jeśli patelnia jest wystarczająco duża, gdy skończymy "skapywać" ostatni naleśniczek, pierwszy będzie już można odwrócić na drugą stronę, a gdy ostatni odwrócimy, pierwszy można już zdejmować z patelni :)
6) posmarować jeden naleśniczek pastą, a przy pomocy drugiego zrobić klapsznitę.
A resztę pasty fasolowej można zużytkować tak, jak radzi wiki.
Ojej ciasto z nadzieniem fasolowym...nie wyobrażam sobie...
OdpowiedzUsuńO, w dużej części Azji fasola może być podawana na słodko :)
UsuńJadłam takie kulki właśnie z fasolowym nadzieniem. pycha to było .
OdpowiedzUsuńTutaj takie nadzienie jest bardzo popularne :) A Ty jesteś bardzo nietypową Europejką, że tak od razu Ci podeszło :)
Usuń