Trzynaście kilometrów na południowy zachód od Zbudowanej Wody znajduje się wioska Kupa Gór (bardzo swobodne tłumaczenie nazwy 團山). Pierwotnie był to teren zamieszkany przez lud Yi, którzy nazywali go "Ziemią Ukrytego Złota i Schowanego Srebra" - czyli po prostu krainą mlekiem i miodem płynącą. Na zboczu góry, tuż przy rzece Lujiang 瀘江河, powstała jednak duża wioska przybyłych tutaj wieki temu Hanów, czyli etnicznych Chińczyków. Pozostawili po sobie piękny skansen, pokazujący specyfikę zabudowy Yunnańskiej na południe od Jeziora Dian. Okazałe budynki, z których najmłodszy ma ponad 100 lat i pamięta jeszcze czasy cesarza, są wprawdzie jeszcze zamieszkane przez zwykłych ludzi, pracujących w polu, w urzędach, na poczcie. Senna atmosfera tego miejsca i odgórny zakaz wprowadzania zmian sprawił jednak, że Tuanshan powoli umiera jako wioska, a zaczyna się jego drugie, bardziej turystyczne życie.
Co jest w tej wsi ciekawego? Wiele rzeczy. Po pierwsze: właściwie w całości zamieszkana była przez jedną rodzinę nazwiskiem Zhang. Zhangowie przybyli do Yunnanu w XIV wieku z Jiangxi w celach handlowych. Początkowo osiedlili się w Zbudowanej Wodzie; w miarę rozrastania się klanu i bogacenia na miejsce zamieszkania wybrali Tuanshan. Szczyt sławy i bogactwa nastał w momencie, w którym zainwestowali w kopalnie srebra w Gejiu - było to u schyłku panowania dynastii Qing. Wtedy właśnie rozbudowano wioskę.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że cesarstwo upadło. Później pieniędzmi zaopiekowali się lokalni kacykowie, a jeszcze później łapę położyli na nich komuniści.
Od stu lat nieremontowane domy, po których poznać jeszcze ślady dawnej zamożności, a także ostatni potomkowie Zhangów, którym żal opuścić za chlebem te stare domy - kłują serce.
Zachowało się 15 siheyuanów, 3 świątynie i tyleż bram do wioski, a także ołtarz dla przodków pry cmentarzu. Jako, że ludność mieszkająca w wiosce to w zasadzie jedna rodzina, grobowiec jest pokaźny, ale tylko jeden. Są i inne zabytki: kamienne studnie, gliniane uliczki i inne cuda, Chińczykom obojętne, a urzekające obcokrajowców.
W 2005 roku wioska znalazła się na liście WMF. Teoretycznie dzięki temu powinna zacząć być znana, a władze powinny się nią zaopiekować. Opieka i dbanie ogranicza się do tego, że za wejście do wioski trzeba słono zapłacić, a ludzie w niej mieszkający zaczęli się gromadnie zajmować "rękodziełem". Fakt, są tam staruszki, które wyplatają z trzcin różne cudeńka, a i od pogaduszek z obcymi nie stronią. Pojawiły się też, jako niewątpliwa oznaka cywilizacji, kosze na śmieci. Obawiam się jednak, że gdy Tuanshan wejdzie na listę obowiązkowych chińskich wycieczek, stanie się takim samym fałszywym skansenem, jak wszystkie tego typu miejsca w Yunnanie.
My mieliśmy szczęście. Byliśmy nie w sezonie i nie w weekend, czyli byliśmy jedynymi gośćmi. Łaziliśmy więc bez końca labiryntem glinianych bądź brukowanych uliczek, wypatrując czarujących widoków zapadniętych domów z żółtych, wypalanych domowym sposobem, cegieł. Spotkaliśmy wielu miłych ludzi, nikt nam nie bronił wstępu do smutnych, opustoszałych domów. Natrafialiśmy na wielkoznakowe napisy o przywództwie Mao i na nowoczesne pralki na starych podwórzach.
Zakochałam się w Tuanshan. Ale mam dla Was dobrą informację - jeśli macie ochotę pooglądać takie cudeńka architektoniczne, nie musicie przyjeżdżać aż tutaj. Wszystkie wioski po drodze z Jianshui są zbudowane w taki sam sposób. Oczywiście, nie były one tak bogate jak Tuanshan, ale przynajmniej nadal żyją. Zsiądźcie więc z roweru i powoli kontemplujcie wsi spokojne, wsi wesołe, których na południu Yunnanu jest naprawdę sporo.
Więcej zdjęć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.