Cos Wam mowi miano "Spokojna Sliwka"? No, w zasadzie wcale sie nie dziwie, ze nie. Kiedy zdobyl 6 medali olimpijskich, pieluchy w zebach jeszcze nosilam, wiec oczywiscie goscia kompletnie nie kojarzylam. Doskonale za to jest mi znana jego firma.
Li Ning, bo o nim mowa, to chinski gimnastyk, ktory w Los Angeles w 1984 roku zdobyl 3 zlotka, 2 sreberka i jeden brazik. A potem ten sukces sprzedal, otwierajac firme produkujaca obuwie i ciuchy sportowe. Sprawy finansowe tak go pochlonely, ze na stadion wrocil dopiero w 2008 roku - zeby zapalic znicz olimpijski w Pekinie...
Nalezy sie cieszyc, ze sportowiec zajal sie tworzeniem tej marki. Dzieki temu w miejsce wszechobecnego barachla trafiaja w chinskie rece swietne produkty. Ja sama ostatnio przyodzialam sie od stop do glow w Li-Ningi
(tylko buty musialam kupic gdzie indziej, bo rozmiarowka jakas dzika), bo swietne te ciuchy, a i cena przystepna. Wreszcie moge wygladac sportowo podczas tej jogi i innych badmintonow... Hmmm, moze gdyby widzieli, z jaka przyjemnoscia sie rozciagam w tych ciuchach, zasponsorowaliby mnie, jak wczesniej Shaquille O'Neala czy reprezentacje Hiszpanii w koszykowce... Sponsoruja badminton, koszykowke, ping-pong, tenis, zarowno pojedynczych graczy, jak i cale druzyny, przeprowadzili wojne blyskawiczna z reszta chinskich firm sportowych - i wygrali.
Jest jednak i nieprzyjemna strona. Rok temu Greenpeace przeprowadzil badania probek pobranych z Rzeki Perlowej i Jangcy; jak niemal wszystkie chinskie firmy, maja w nosie ekologie - to, co scieka do rzeki mogloby, przy odrobinie szczescia, zabic kilka wiosek. Oczywiscie, na chinskich stronach ta informacja sie nie pojawia. Nawet w Wikipedii...
A tu polska strona.
W Polsce niewiele się słyszy na temat chińskiej markowej odzieży sportowej. Ciekawy jestem wytrzymałości butów Li Ning. Czy odbiegają one jakością wykonania chociażby od popularnych najków?
OdpowiedzUsuńAkurat ja butow nie posiadam, rozmiarowka nie taka, wiec nie mam wyrobionego zdania. O wytrzymalosci nic nie wiem, ale moi znajomi mowia, ze buty Li-Ning sa wygodniejsze - lepiej sie dostosowuja do stopy - niz Nike. Inna rzecz, ze nie wiem, czy to kwestia dostosowania marki do budowy stopy Chinczykow, czy duma narodowa, czy tez buty sa naprawde lepiej wykonane.
OdpowiedzUsuńDzięki za bardzo szybką odpowiedź :) Prawdopodobnie jest tak jak mówisz, tzn. że buty Li Ning wyprofilowane są w sposób, który lepiej pasuje do stopy przeciętnego Chińczyka, niż np. Nike, które cieszą się popularnością w krajach zachodnich. W każdym razie przy nadarzającej się okazji na pewno wypróbuję buty Li ninga, bo szczerze jestem ciekawy jakości chińskiego markowego obuwia, gdyż jak mówiłem, nigdy nie miałem z nim do czynienia :) Dzięki za odpowiedź i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Nike w ogole nie pasuja do niczyich stop i sa znacznie mniej wygodne niz poczciwe Adidasy. Ale to juz tylko tak na marginesie :) Jesli chodzi o Li-Ningi, moi znajomi polecaja zwlaszcza obuwie do badmintona, ktore jest chyba najlepiej przetestowane.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńCiekawa notka. Ponieważ lubię obalac stereotypy, więc kiedyś przymierzałem się napisac o firmie Li Ning na moim blogu. Ot, na dowód, że wbrew obiegowym opiniom Chińczyk też potrafi. Ostatecznie napisałem... o zegarkach Sea-Gull. :)
Sam jestem ciekaw butów Li Ning i chyba sobie sprawię jedną parę - do biegania.
Pozdrawiam,
Artur
Dzien dobry :)
OdpowiedzUsuńZegarkow nie naszam i nie znam, wiec ciezko mi sie wypowiadac ;)
Jak mowie - butow jeszcze nie przetestowalam, ale dresy i podkoszulki mnie nie rozczarowaly - zwlaszcza teraz, po kilku praniach, moge powiedziec, ze sa naprawde niezle :)