Cieszący się długą i interesującą historią dystrykt Guandu 官渡 to jedna z wizytówek Kunmingu.
Wejście do Starego Miasta Guandu otwiera chiński „łuk tryumfalny” czyli paifang 牌坊.
Po przejściu przez tę magiczną bramę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znajdziemy się wśród budynków pamiętających dawnych cesarzy. Gdyby do czegoś porównać to miejsce, to może do okolic krakowskiego Rynku – tu też sklepy i knajpy „mieszkają” w pałacykach i kamienicach bogatych mieszczan... Na malutkiej (niecałe dwa kilometry kwadratowe) powierzchni mamy zabytki pięciu dynastii (od Tangów do Qingów, choć akurat chińskie tradycje zostały tu mocno zmieszane z innymi, ale o tym później). Ponieważ Chińczycy lubują się w symbolice cyfr, Guandu jest reklamowane jako dzielnica Pięciu Wzgórz, Sześciu Świątyń Buddyjskich, Siedmiu Pawilonów i Ośmiu Świątyń Taoistycznych (五山、六寺、七阁、八庙). Oprócz tego są tam oczywiście i inne atrakcje, rozsławiające Guandu wszem i wobec. Całe szczęście ta dzielnica znajduje się wystarczająco daleko od centrum (ponad pół godziny autobusem od Dworca Głównego i ponad godzinę od prawdziwego centrum), by fani Lonely Planet trzymali się od tego miejsca z daleka. I choć kunmińczycy tłumnie tu przybywający niekoniecznie stąd pochodzą, właściciele sklepów i knajp spędzili tu całe życie, naprawdę mieszkają w tych gliniano-drewnianych domach,
stopniowo wymienianych na bloki, a umieszczonych tuż poza okręgiem zabytkowym, otoczonym ochroną tutejszych oficjeli. To znaczy: to jest teoria. W praktyce niestety stare, prawdziwe zabytki są systematycznie "odnawiane" - w praktyce oznacza to zburzenie i postawienie od nowa, żeby było "ładnie"...
Ale postarajmy się nie zauważać kiczowatego połysku nowości i wróćmy do historii. Za dynastii Tang (VII-X wiek) było to położone na wschodnim brzegu Jeziora Dian miasteczko rybacko-portowe z przystanią dla promów kursujących po jeziorze; za Mingów (XIV-XVII wiek) było to już nieźle prosperujące miasto handlowe, szczycące się wysoką jakością wyrobów rękodzielniczych. W granice miejskie Kunmingu włączone zostało dopiero w XX wieku. Skąd jednak tak wspaniały rozwój miasta Guandu?
Wróćmy do czasów wczesnego średniowiecza, gdy Guandu nie nazywało się jeszcze Guandu, tylko Kryjówka w Jaskini i było małą wioską rybacką, zabudowana domkami, w których gliniane ściany utrwalano skorupkami ślimaków. Piękna okolica – dużo dobrej wody, chmury zwiastujące opady, a więc i urodzaj, wiatry delikatne, czyli jezioro spokojne, bez możliwości wystąpienia „10 w skali Beauforta” , sceneria wprost bajkowa. To pewnie dlatego królowie Nanzhao, swego czasu obejmującego nie tylko Yunnan, ale i fragmenty Sichuanu, Guizhou, Birmy, Tajlandii itd., upodobali sobie właśnie to miejsce na przejażdżki łódkami przy księżycu. Łodzie królewskie przywiązane były długimi linami do brzegu, by nie oddryfować na dobre – to stąd nazwa Guandu 官渡 “Rządowa Przystań”. Tutaj przyjmowani byli ważni goście, tutaj arystokracja budowała wille, brzegi jeziora rozbrzmiewały muzyką i śmiechem. Oczywiście, w ślad za arystokratami, muzykami i paniami odpłatnie oferującymi towarzystwo, nad jezioro przybyli mnisi. Już za czasów Królestwa Nanzhao, a i potem, w buddyjskim kręgu Królestwa Dali, budowane były świątynie, od tej poświęconej Strażnikowi Dharmy Mahakala poczynając (法定寺,oczywiście nie wolno robić zdjęć, grrr...). Jako miejsce kultu i pielgrzymek, pełniące również rolę pierwszego kompleksu szkolnego, Guandu zaczęło się szybko rozwijać, a zachwyceni tym oficjele ładowali w nie wielkie ilości pieniedzy. Ciekawostka: jak w wielu świątyniach w Yunnanie, poza tradycyjnymi strażnikami wejść w postaci chińskich smoków, umieszczono tu i wizerunki słoni. Oczywiście, import słoni odbył się w czasie, gdy Yunnan pełen był Tajów i ich odmiany buddyzmu.
Dziś jednak największą sławą nie cieszą się te wszystkie, tak podobne do siebie nawzajem, świątynie, tylko buddyjska Stupa Skarbu Dordże 金剛寶座塔 (symbol niewzruszoności i niezniszczalności stanu buddy),
ufundowana przez ówczesne szare eminencje Yunnanu. Ze wszystkich znajdujących się w Chinach stup pod tym wezwaniem (ponad 10 sztuk) ta jest najstarsza. Pięć wieżyczek z najwyższą (16 metrów) w centrum, a pozostałymi czterema w narożnikach symbolizuje pięciu buddów mądrości. Tak różna od typowych chińskich stup buddyjskich, wzorowana jest na oryginalnych, indyjskich. Tuż obok znajdziemy jednak wzniesione zgodnie z tradycjami chińskimi dwie „zwykłe” stupy/pagody. Są to repliki pagód znajdujących się w centrum Kunmingu.
Lazikując po niewielkim parku
natrafić można i na oleandry,
i na małe knajpki z lokalnymi przysmakami. Mnie zachwyciła na przykład nazwa:
pszeniczne placki okularowe (眼镜麦粑粑; w „oprawce” z pszenicznego ciasta znajduje się słodkie nadzienie – z fasolki azuki, róży, sezamu albo – uwaga, Kayka! - orzeszków ziemnych),
dlatego skusiłam się na jeden; całkiem, całkiem. Placki takie w całym Kunmingu nazywa się po prostu "plackami z Guandu" 官渡粑粑. Oprócz tego mamy tutaj makarony podawane na zimno, smażone ziemniaki na pikantnie, grillowane śmierdzące tofu, „papajową wodę”, kiszone warzywa, marynowane owoce, kurze łapki na zimno, a także moją ukochaną słodką wódkę 甜白酒, czyli lekko sfermentowany ryż na słodko :)
Na koniec śmiesznostka, niezwiązana z Guandu, ale tu właśnie ją wypatrzyłam: sklep oferujący rzeczy dziecięce nazywa się po angielsku Follow Me, a po chińsku mamy "tłumaczenie" fonetyczne Fuluomi 富罗迷 czyli Bogaty Fan Siatek Na Ptaki ;)
no dobra, wroce, wroce...
OdpowiedzUsuń:D czekamy (ja i Chiny ;))
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu jest oleander (a nie kamelia). Owszem, odmiana o półpełnych kwiatach, pokrojowo trochę podobnych do kamelii, ale jednak zdecydowanie inna gatunkowo to roślina.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Już poprawiam.
Usuń