Lubię tu być. Wszyscy wiedzą, że fascynuje mnie tutejsza kultura, zwyczaje, charaktery tutejszych ludzi. Lubię też Kunming - mimo wszystko. Jest piękna pogoda (opalam się prawie codziennie), leniwy rytm życia, wszystko jak trzeba. Czasem jednak nawet mnie wyprowadzają z równowagi ci ludzie pozbawieni poczucia humoru, patrzący tylko na układziki, interesowni i pewni, że są lepsi od każdego białego. Kiedy jestem już tak zirytowana, że nawet słońce nie pomaga, idę wykorzystywać chińskich proletariuszy, powtarzając sobie, że sami sobie na to zasłużyli, o! Jak to robię?
Kupuję bluzkę z czystego lnu za parę złotych. Idę na mocno wypaśny obiad za 15 złotych. Kupuję kilo bananów za złotówkę. A potem rozsiadam się na krześle, przymykam oczy i pozwalam, by małe chińskie łapki robiły mi trwający ponad pół godziny manicure, żeby przykryły moje paznokcie trzema warstwami lakieru, żeby wymalowały maleńkim pędzelkiem cudne kwiaty czy inne płatki śniegu (nie, ten tutaj wygląda inaczej niż ten drugi, jeszcze raz!), żeby manikiurzystka zabawiała mnie jednocześnie rozmową, a potem płacę te siedem złotych i zachwycona wracam do akademika.
Typowy kapitalistyczny wyzysk klasy robotniczej przez zachodnią imperialistkę !
OdpowiedzUsuń