Odkrylam, co moglabym w zyciu robic. Otoz moglabym towarzyszyc Chinczykom w ich podrozach po Europie. Dbac o ich dobre samopoczucie, pilnowac, zeby nie wlewali w czterogwiazdkowym hotelu rosolu do popielniczki, zeby nie wnosili do czterogwiazdkowej knajpy wlasnego perfumowanego alkoholu, od biedy moge nawet towarzyszyc im w zakupach (trzy godziny w jednym sklepie i hurtowy zakup bizuterii, koniecznie idealnie takiej samej!). A potem moge wieczorami ogladac mundial i tlumaczyc przeklenstwa w dwie strony i klotnie o to, czy mecz byl, czy nie byl sprzedany. Jesli wystarczajaco wycwicze cierpliwosc, byc moze moglabym nawet wysluchiwac tego, ze mam przestac uzywac miesni mimicznych, bo bede miala zmarszczki i nikt mnie wtedy nie zechce :D
Udany byl ten wyjazd. Zmeczyl mnie, ale byl udany. Pracowalam po wiele godzin dziennie i w dodatku musialam pic, ale i tak byl udany. Widok Chinki tanczacej na polskim weselu - bezcenny. Widok busa pelnego Chinczykow spiewajacych "Szla dzieweczka do laseczka" - bezcenny. "Nad pieknym modrym Dunajem" przetanczone do muzyki na zywo w bratyslawskiej knajpie z Chinczykiem - bezcenne. Pytania w stylu: "ile jest elektorowni wiatrowych w Polsce i dlaczego sa nizsze niz w Chinach?" przecwiczone.
Myslalam, ze niespecjalnie lubie tlumaczyc. Fakt, rozmowy biznesowe sa meczace. Ale takie wlasnie pomaganie w tym, zeby wszystko bylo ok - jak najbardziej.
Z tego punktu widzenia zaluje, ze jade do Chin, zamiast kontynuowac wspolprace...
Rosół w popielniczce mnie zaintrygował...
OdpowiedzUsuńzeby pety w popielniczce nie smierdzialy :) Taka stara chinska metoda, ktora w europejskich czterogwiazdkowych hotelach nie ma racji bytu, bo popielniczka jest w nich zmieniana, gdy tylko pojawi sie w niej pierwszy pet ;)
OdpowiedzUsuńBiedaku.... musiałaś pić? To straszne!!
OdpowiedzUsuńsamo picie jeszcze w miare ok, chociaz wolalabym nie. Ale proby pracy PO piciu... hmmm...
OdpowiedzUsuń