Blogerzy kulturowo-językowi tym razem zaszaleli i w ramach akcji
W 80 blogów dookoła świata piszą o strojach. Niekoniecznie zresztą ludowych, ale charakterystycznych dla danego kraju. Ja oczywiście sobie temat zawęziłam do samego Yunnanu (który jest niewiele mniejszy od Polski), do samych strojów ludowych. A grup etnicznych mamy w Yunnanie dwadzieścia sześć. To znaczy tych oficjalnych, bo nieoficjalnych jest trochę więcej, a te oficjalne mocno się wewnętrznie różnią. Czyli tak naprawdę wcale sobie tematu nie zawęziłam, bo zamiast napisać o najbardziej znanym chińskim stroju -
qipao - który występuje w całych Chinach i mógłby mi zamknąć sprawę, rzuciłam się na temat, którego nie da się zamknąć w paru słowach. Brawo ja. Jakbym za mało miała roboty przy Joasi i po prostu musiała ambitnie pisać blog...
Od początku: w Chinach oficjalnie uznaje się 56 grup etnicznych, z czego 26 można znaleźć w Yunnanie. Poza większością etniczną Han, czyli takimi Prawdziwymi Chińczykami, mamy jeszcze około 38% ludności należących do pozostałych 25 grup. Ewentualnie - nie należą ani do Hanów, ani do tych uznanych mniejszości, ale jest ich łącznie mniej niż 5000 ludzi w danym regionie, więc są za mali na wyszczególnienie. Oficjalne statystyki oczywiście nie uznają istnienia mieszańców, ale to już zupełnie inna para kaloszy.
Yunnan jest ciekawy geograficznie - sięga od subtropikalnych nizin aż po Tybet. To sprawia, że stroje gorących południowców różnią się od strojów północnych zmarzluchów mniej więcej tak, jak stroje Lapończyków od strojów hiszpańskich. W dodatku wszędzie są utrudniające komunikację góry. Do dziś w Yunnanie znajdują się miejsca, do których nie da się dojechać inaczej niż konno lub motorem albo przejść przez most linowy wiszący nad rwącą rzeką. Przez to "sąsiedzi" mieszkający 10 kilometrów od siebie potrafią się różnić wszystkim - od stroju po język - i nie mieć z sobą nawzajem właściwie nic wspólnego. Tak naprawdę dopiero od drugiej połowy XX wieku sami Chińczycy zdali sobie sprawę z tego, jak bardzo Yunnan różni się od tzw. prawdziwych Chin z ich większością etniczną Han. Uwarunkowania historyczno-geograficzne sprawiły, że po dziś dzień prowincja ta jest bardzo różnorodna etnicznie. Część yunnańskich grup etnicznych występuje również w innych prowincjach Chin - np. Yi, Hui czy Mongołowie. Część w Chinach występuje tylko w Yunnanie, ale za to można ich znaleźć również w państwach ościennych - Wietnamie, Mjanmie, Tajlandii itd. - np. Achang, Buyei czy Yao. Część jest rozsypana po dużej części Yunnanu, a część występuje tylko na małym obszarze. Mają nie tylko - jak się za chwilę okaże - różne stroje, ale też wyznają różne religie, mają różne obyczaje i tradycje, różne zwyczaje kulinarne, kompletnie różne święta, inny styl życia, inny kanon urody, inne języki, czasem nawet inne pismo. Mała dygresja: przygotowując się do dzisiejszego wpisu zajrzałam do wikipedii. Stoi tam jak byk, że większość ludzi w Yunnanie poza dialektami podobnymi do mandaryńskiego, którymi posługują się na co dzień, włada również mandaryńskim. Umarłam ze śmiechu; osoba, która to pisała, chyba nigdy nie znalazła się na yunnańskiej wsi. Najlepiej takiej, której mieszkańcy to Tybetańczycy i Naxi wymieszani z Yi. Od razu mówię - takich wiosek, w których prawie nikt nie włada mandaryńskim w stopniu, który umożliwia bezproblemową komunikację, jest sporo. Ale dzisiejszy wpis ma być o strojach, nie o językach, więc wracam do tematu głównego.
Ponieważ ludowizna mnie zawsze fascynowała, o niektórych yunnańskich grupach etnicznych już pisałam*, zazwyczaj dorzucając zdjęcia. Niestety, na ulicach wielkich chińskich miast stosunkowo rzadko można trafić na odzianych etnicznie ludzi - zazwyczaj są to przybyłe ze wsi staruszki, nie zawsze pozwalające na zrobienie fotografii. By zrobić zdjęcia młodych ludzi, warto się wybrać do tzw.
Wioski Etnicznej, czyli nibyskansenu, w którym stosownie odziana młodzież pokazuje ludowe tańce i zabawy, ewentualnie wybrać się na bodaj najsłynniejsze yunnańskie przedstawienie -
Dynamic Yunnan. Niestety - nie dysponuję własnymi zdjęciami reprezentantów wszystkich grup. Traf jednak chciał, że parę lat temu nabyłam komplet pocztówek, które ładnie pokazują wszystkie yunnańskie mniejszości etniczne. Pod każdym podpisem kryje się link do wikipedii; niestety, większość grup jest opisana mocno lakonicznie, polecam więc znaleźć anglojęzyczne odpowiedniki tych stron.
Różnorodne, prawda? Zwróćcie uwagę na to, że nie tylko stroje bardzo się różnią, ale i typy urody. Mnie urzekła zwłaszcza panna z grupy etnicznej Wa i chłopak Blang. A Wam kto się najbardziej podoba i który strój?
Poniżej znajdziecie linki do wpisów dotyczących strojów z innych krajów:
Austria: Viennese breakfast -
Austriacy ubrani na ludowo - od święta i do biura
Finlandia: Finolubna -
Marimekko. Ikona fińskiej mody
Francja: Zabierz Swego Lwa -
Culottes, pantalon (40); Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim -
Porozmawiajmy o ciuchach; Moja Alzacja -
Alzacki strój regionalny; Madou en France -
Alzacki strój wczoraj i dziś
Gruzja: Gruzja okiem nieobiektywnym -
Gruzińskie stroje w różnych odsłonach
Hiszpania: Slowlingo.pl -
O fenomenie gospodarczym i modowym hiszpańskich marek odzieżowych
Japonia: Japonia-info.pl -
Kimono - garść ciekawostek
Kirgistan: Kirgiski.pl -
Tradycyjny strój kirgiski
Norwegia: Norwegolożka -
Bunad - norweski strój narodowy; Patinorway -
Stroje w Norwegii - Jak poznać Norwega?
Szwajcaria: Szwajcarskie Blabliblu -
Szwajcarska tradycyjna koszula z motywem szarotki alpejskiej a ksenofobia
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym -
Tureckie stroje kiedyś i dziś
Włochy: Studia, parla, ama -
Bądź jak Sofia Loren; italia-nel-cuore -
Włoski świat mody w męskim wydaniu
Jeśli akcja się Wam spodobała i chcielibyście do nas dołączyć, piszcie na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com
*Zainteresowanym polecam przeszukać tagi na dole blogu; o
Yi,
Naxi (
tutaj stroje!),
Lisu,
Tybetańczykach,
Bai (
tutaj stroje!),
Buyi i
Dai jest bodaj najwięcej, ale parę innych też się znajdzie :)
Niesamowita różnorodność i fascynujące nakrycia głowy. Wygrywa pani Mongołka z kapelutkiem-pagodą, ale depcze jej po piętach pani Zhuang w czepeczku z różkami. Naprawdę rewelacyjne i piękne :-)
OdpowiedzUsuń:) Cieszę się, że się spodobały :)
UsuńAleż te stroje "naciapane" pod względem wzorów i faktur materiału!!! Oczopląs murowany ;) Jeden zestaw (Hui) nawet podobny do mody gruzińskiej, natomiast dla siebie typowałabym albo Bai albo Pumi. Piękne !!!
OdpowiedzUsuńHui to chińscy muzułmanie, o bliskowschodnich korzeniach - to pewnie stąd to podobieństwo :) A strój Bai urzekł mnie do tego stopnia, że sobie taki nawet kupiłam!
Usuńwow! Niesamowita różnorodność!
OdpowiedzUsuńA to tylko jeden region!
UsuńMnie urzekła Lisu :) Te kolory! A czy stroje jakoś się różnią w zależności od statusu/zamożności posiadacza? Bo te tkaniny, hafty wyglądają na cenne...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się różnią! Powyższe stroje są raczej wypaśną wersją świąteczną niż strojem codziennym :)
UsuńUwielbiam stroje ludowe! Fajnie, że zamieściłaś tyle zdjęć, aby można było je sobie porównać :)
OdpowiedzUsuń:) też lubię ludowiznę :)
UsuńCudowny wpis, nie wiedziałam że ich stroje są aż tak różnorodne *.* Szczególnie urzekła mnie suknia Pumi
OdpowiedzUsuńBardzo kobieca!
UsuńFaktycznie bogactwo, ale polskie stroje ludowe zebrane do kupy też mogłyby oszołomić.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Sherlock Holmes miał przodków Zhuang a czepek Jinuo wygląda holendersko :)
:D Bardzo międzykulturowe te stroje :D
Usuń"Mała dygresja: przygotowując się do dzisiejszego wpisu zajrzałam do wikipedii. Stoi tam jak byk, że większość ludzi w Yunnanie poza dialektami podobnymi do mandaryńskiego, którymi posługują się na co dzień, włada również mandaryńskim. Umarłam ze śmiechu; osoba, która to pisała, chyba nigdy nie znalazła się na yunnańskiej wsi"
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to wynika z faktu, że my sami żyjemy w takim jednojęzycznym i monokulturowym kraju, że p prostu nie możemy sobie wyobrazić, jak ludzie mogą nie mówić w języku urzędowym. Ostatnio spotkałam się z opinią, że nie warto się uczyć języków afrykańskich, ponieważ wszędzie w Afryce można się dogadać po angielsku, francusku, portugalsku i włosku (za Boga nie wiem, czemu po włosku, bo ten akurat nie jest tam nigdzie językiem urzędowym). Wynika to chyba właśnie z takiego braku wyobraźni, no bo przecież jak jakiś język jest językiem urzędowym, to znaczy, że w tym kraju w nim mówią, tak jak w Europie. A tu klops. Ponoć na wsiach nieraz trudno jest nawet znaleźć osoby, które mówiłyby na zadowalającym poziomie jednym z większych, ponadregionalnych języków afrykańskich (jak suahili), bo znają tylko swoje języki etniczne. Co oczywiście rodzi duże problemy dla systemu edukacji czy administracji, ale to kwestia na cały osobny post. Faktem jest, że zwykle tego urzędowego, europejskiego języka naucza się w szkołach. Tylko że u nas też się niby naucza w szkołach angielskiego, a teraz zapraszam wszystkich na moją świętokrzyską wieś, żeby się spróbowali dogadać po angielsku. ;)
otóż to! :)
UsuńPiękny przegląd. Najbardziej podobają mi się nakrycia głowy Lisu i Miao.
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię kapelutek Bai :)
Usuń