Wspominałam już na łamach blogu o Fuksji Dunlop, pierwszej prawdziwej syczuańskiej kucharce rodem z Anglii. Mówiłam, że się zakochałam w tym, jak pisze o poznawaniu kultury kulinarnej Chin - poza tym jednak niewiele mogłam o niej powiedzieć, bo poza Płetwą rekina... nie posiadałam żadnej jej książki. Nadal zresztą nie posiadam - ale teraz wiem, że kupię, za wszelką cenę, na pewno, na sto procent!
Wszystko za sprawą przepisu na bakłażana pachnącego rybą. Nie brzmi zachęcająco, prawda? W Polsce jak coś poza rybą pachnie rybą, to się tego raczej nie lubi. Jednak smak ten jest dla mnie Chinami. Jest powodem, dla którego mogę tu mieszkać. No, jednym z powodów ;) Sos o zapachu ryby jest sosem trudnym - chińscy kucharze zdają go na egzaminach mistrzowskich. Dzięki temu przepisowi wreszcie się go nauczyłam robić dobrze. Jak dobrze? Mój Pan i Władca chodzi po ludziach i się chwali, że jego żona robi bakłażana pachnącego rybą lepiej niż wszyscy kucharze świata :D
Składniki:
*około pół kilo bakłażana, najlepiej takiego podłużnego, wąskiego, z małą ilością pestek
*sól
*olej do smażenia w głębokim tłuszczu - tyle, żeby cały bakłażan był zakryty i swobodnie w nim pływał, czyli niecałe pół litra mniej więcej.
*pasta douban - półtorej łyżki
*łyżka drobno posiekanego imbiru
*łyżka drobno posiekanego czosnku
*150 ml rosołu
*2 łyżeczki cukru
*łyżeczka mąki ziemniaczanej wymieszana z łyżką zimnej wody
*2 łyżeczki octu z Zhenjiang albo innego ciemnego, pachnącego octu ryżowego
*4 łyżki posiekanej zielonej cebulki/szczypiorku
Wykonanie:
1) Pokroić bakłażan w podłużne plastry grubości około centymetra, a następnie w paski, wygodne do uchwycenia pałeczkami i włożenia na raz do dzioba. Wyłożyć na ręczniki kuchenne, posypać solą i zostawić przynajmniej na pół godziny, żeby puściły gorzki sok. Kiedy już puszczą, wytrzeć nowym naręczem ręczników z resztek soku i soli.
2) Rozgrzać olej w woku, smażyć bakłażan, aż miąższ będzie miękki, ale skórka nadal fioletowa. Po wyjęciu wyłożyć na durszlak bądź papierowe ręczniki, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Olej, który zostanie po smażeniu, przepięknie pachnie, więc można go następnie użyć do usmażenia ryżu czy mięsa. Usmażony bakłażan powinien wyglądać mniej więcej tak:
3) Ponownie rozgrzać wok, wlać ze trzy łyżki oleju. W niezbyt wysokiej temperaturze obsmażyć pastę douban, dodać imbir i czosnek i smażyć, aż zapachną. Trzeba bardzo uważać, żeby temperatura nie była za wysoka, bo przyprawy łatwo spalić.
4) Dodać bulion i cukier, dokładnie wymieszać. Podobno można dodać soli, ale moja pasta douban jest zawsze bardzo słona, więc nie trzeba jej dosmaczać. Do sosu wrzucić bakłażana i delikatnie go weń wmieszać. Po około minucie można zagęścić sos mąką ziemniaczaną wymieszaną z wodą, dodać ocet i zieloną cebulkę - i gotowe.
Przepis pochodzi z tej książki, a ja na niego trafiłam na tym blogu.
PS. Ostatnio świekra trafiła akurat na bakłażanowy dzień. Jemy kolację, ani ZB, ani ja się nie zachwycamy na głos bakłażanem, bo przecież nie wypada się tak chwalić. Teściowa spróbowała wszystkich potraw, skrytykowała ZB za dodanie zbyt dużo soli do zupy i zbyt dużo chilli do smażonych warzyw, a potem przykleiła się do talerza z bakłażanem na solidną chwilę i chwali ZB - no, ale ten bakłażan pachnący rybą to Ci wyszedł!
Pół godziny później nadal nie mogła uwierzyć, że zrobiłam go ja, a nie ZB :D Powiedziała, że już zawsze będzie na bakłażany do nas przychodzić, bo ona takich zrobić nie umie...
Uwielbiam 魚香茄子!
OdpowiedzUsuńJednak zrobienie ich zostawiam mężowi. Odkąd mieszkamy na Tajwanie nie gotuję w domu chińszczyzny. Jeśli mamy ochotę na coś chińskiego-tajwańskiego-japońskiego, to albo jemy poza domem albo mąż gotuje :-)
Ja też miałam taki plan. Okazało się jednak, że o ile w kuchni yunnańskiej i kantońskiej mój mąż jest niezastąpiony, o tyle z innymi chińskimi smakami ma problem. Bakłażany próbował zrobić dwa razy... i zrezygnowałam z jego usług, bo były paskudne :D Dlatego wszelkie pieczone bakłażany po dajsku czy właśnie te rybne przyrządzam ja. Niby w knajpach też są do dostania, ale jeszcze nie znalazłam knajpy, w której byłyby smaczniejsze od moich - sądzę, że to kwestia zarówno użytego oleju, jak i nieumiejętności właściwego korzystania z pasty douban. W Yunnanie nie jest ona bowiem zbyt popularna - dlatego dania z tą pastą w roli głównej są czasem przesolone i zawsze zbyt pikantne...
Usuń