Występ w telewizji zaowocował uroczystą kolacją z dziekanem,
który, będąc pod wrażeniem moich och ach zdolności i ech uch rewelacyjnego chińskiego (orkiestra tusz!) zaproponował mi wzięcie udziału w konkursie recytatorskim. Wyśmiałam go od stóp do głów, po czym wypiłam flaszkę wina i powiedziałam, że jeśli zorganizują mi lekcje recytacji chińskiej poezji klasycznej, to idę :D
No i takim oto uroczym sposobem wkopałam się w recytowanie wierszyka, który wszystkie chińskie dzieci znają jak katechizm:
Tutaj wersja po współczesnemu chińskiemu i po angielsku. Generalnie chodziło o sprzedanie idei konfucjańskich (brrrr!... ) małym dzieciom w przystępny sposób.
No i właśnie nasza szóstka - bo bierzemy udział w recytacji grupowej - będzie najpierw recytować wyjątki z Konfucjusza, a potem ten "konfucjański katechizm".
Termin przesunięto na poniedziałek. Nie mogę się doczekać! :D
No coz, wiele dobrych rzeczy sie zdarza nam pod tzw dobrowolnym przymusem. Znajomosc "san zi jing" (tego oryginalnego oczywiscie :>) na pewno sie przyda. Milego dlubania w jadeicie.
OdpowiedzUsuń