Uśmiech ma podwójną wymowę: po pierwsze - to świetnie, że ten rok już sobie idzie, bo, kurde, już mam dość. Po drugie: pojawiło się malusieńkie światełko w tunelu i może, MOŻE jednak kiedyś jeszcze pojadę z Tajfuniątkiem do Polski?
Życzę Wam nadziei. Takiej solidnej, której nie przeraża to, że to wszystko nie tak, nie tak, nie tak/ no a jeśli jeżeli nie tak, nie tak/ no to po co nam było w to gnać/ tamto rwać/ iść pod prąd pod wiatr/ gniazdo wić niby ptak/ no jeżeli ma być nie tak?...
Ja trzymałam się nieźle tak długo! A w ciągu ostatnich paru miesięcy nagle znalazłam się na dnie. Doszłam do granic wytrzymałości psychicznej i nie wiedziałam, co to dalej będzie. Ze światem, z Chinami, ale przede wszystkim - ze mną.
Ale zwyciężyłam. I tego Wam też życzę.
Przykro mi, ze przechodzilas takie trudne chwile, ale ciesze sie, ze juz czujesz sie lepiej. Oby 2023 byl lepszy i obys przyjechala do Polski.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo. Zdarzają się one rzadziej, niż byśmy chcieli...
Usuń