W tym miesiącu blogerzy językowo-kulturowi w ramach akcji W 80 blogów dookoła świata piszą o najważniejszych zabytkach swoich krajów. Powinniśmy ich wybrać pięć. Powiem szczerze - temat mi się nie bardzo spodobał. Nie tylko dlatego, że piszę na blogu o zabytkach bardzo często. Nie tylko dlatego, że wybranie pięciu najważniejszych jest właściwie niemożliwe. Nawet nie dlatego, że "najważniejszość" danego zabytku jest jednak kwestią perspektywy. Przede wszystkim dlatego, że zabytek zabytkowi nierówny i bez dodatkowej definicji się nie obędzie. Pamiętajmy bowiem, że zabytek może być wielkoformatowy (budynki, cmentarze, miasta, krajobrazy kulturowe itd.) oraz małoformatowy (obraz, rzeźba, artefakt, a nawet pięknie rzeźbione krzesło z sypialni jakiegoś szlachetki). Może być ciekawy dla wszystkich albo tylko dla "wtajemniczonych". Może być piękny lub brzydki wedle konkretnych kanonów estetycznych. Z całych Chin wybrać pięć byłoby absolutnie niemożliwe. Wybrać pięć zabytków Yunnanu - też ciężko, ale powiedzmy, że być może wedle jakichś tam kryteriów by się dało. Choć ja nawet z samym Kunmingiem miałabym kłopot - jest tu jeszcze sporo starych świątyń, domostw i innych miejsc tego typu. Dlatego zamiast się zastanawiać, który z kunmińskich zabytków jest najważniejszy i dlaczego akurat ten, zaprezentuję Wam kilka zdjęć zrobionych przeze mnie w miejscu specjalizującym się w artefaktach. Przy okazji - opis mojej ostatniej w nim wizyty i tego, jak właściwie to miejsce wygląda i gdzie się znajduje.
Kiedy jeszcze Muzeum Yunnańskie było położone w centrum, często w nim buszowałam. Jednak w 2015 roku przeniesiono je z "Pałacu Kultury" na peryferie Kunmingu - nr 6393 (sic) przy ulicy Guangfu (光复路6393号). Od tego czasu tam nie byłam. Półtorej godziny w jedną stronę, przy czym pół godziny w samym metrze? Dziękuję, postoję.
Kiedy jeszcze Muzeum Yunnańskie było położone w centrum, często w nim buszowałam. Jednak w 2015 roku przeniesiono je z "Pałacu Kultury" na peryferie Kunmingu - nr 6393 (sic) przy ulicy Guangfu (光复路6393号). Od tego czasu tam nie byłam. Półtorej godziny w jedną stronę, przy czym pół godziny w samym metrze? Dziękuję, postoję.
Okazało się jednak, że w ramach pracy ZB jeździ czasem dokładnie naprzeciwko - po drugiej stronie placu jest bowiem nowy Teatr Wielki (大剧院), w którym odbywają się również koncerty:
Oba budynki powstały niedawno, są gigantyczne i jeszcze otoczone wdzięcznym parczkiem. Razu pewnego wzięłam więc Tajfuniątko pod pachę i pojechałyśmy do muzeum, a także z zaskoczenia wziąć ZB na lunch gdzieś w okolicy. Plan udał się w stu procentach.
Patrzcie, jaki to gigant. Ciężarówka na tle muzeum wydaje się maleńka jak mróweczka. W środku znajdziemy zawsze przynajmniej parę różnych wystaw; stałe to te o historii Yunnanu, począwszy od dinozaurów poprzez skarby wyrwane ziemi aż do czasów współczesnych. Wystawy czasowe bywają bardzo dla sinofila ciekawe - np. yunnańskie malarstwo, wystawa starych wachlarzy czy kaligrafii. Ja akurat trafiłam na wystawę dotyczącą cesarzowej Sissi, ale Tajfuniątko nie dało mi się zagłębić, więc się nie wypowiem. O wystawach stałych mogę powiedzieć, że są interaktywne, poszczególne obiekty są dobrze wyeksponowane i opisane, często również opatrzone zdjęciami w dużym powiększeniu i dobrej rozdzielczości. Jedyne, co mi przeszkadzało to mrok panujący w całym muzeum. Choć nie mam klaustrofobii, a i ciemności się nie boję, źle się tam czułam. Druga rzecz - poszłyśmy do rozreklamowanego kąciku dziecięcego. Były tam poruszające się repliki dinozaurów, które faktycznie przykuły Tajfuniątko na długo. Szkoda tylko, że aby triceratops zniósł jajko, trzeba było mu wrzucić do pyska pieniądze... Był też drugi kąt dla dzieci, z krzesełkami i stolikami, kredkami itd. Zamknięty na cztery spusty, bo jest otwierany tylko podczas warsztatów dla dzieci, które odbywają się w weekendy - ilość miejsc bardzo ograniczona, bodaj z piętnaścioro może naraz wejść do tej maleńkiej salki. Czyli nie ma szans przyjść do muzeum z dzieckiem i gdy znudzi się ono oglądaniem wystaw, posłać je z tatusiem gdzieś, gdzie będzie się mogło pobawić. Szkoda. Bo muzeum jest niestety za daleko od cywilizacji, żeby jeździć tam często i się naoglądać do syta. Jeśli jednak jest ciepło i sucho, można wysłać dziecię na wspaniały, duży trawnik przed muzeum.
Wróćmy do wystawy głównej. Znajdują się tam artefakty znalezione na terenie dzisiejszego Yunnanu. Opisane są zgodnie z chińską tradycją: czas powstania danego przedmiotu przyporządkowany jest do kolejnych chińskich dynastii, np. zamiast "średniowiecze" mamy "dynastię Tang". Niby logiczne, skoro Chiny rozwijały się inaczej niż Europa i trudno tu mówić o średniowieczu czy innym oświeceniu, prawda? Jeden szkopuł: w czasie powstania znacznej części tych dzieł Yunnan nie należał do Chin i życie wyglądało tu inaczej niż "za Tangów" czy "za Hanów". Były tu niepodległe królestwa (m.in. Nanzhao, Dali czy Sipsong Panna), które z Chinami miały kulturowo dość niewiele wspólnego. Niestety, z ekspozycji się tego nie dowiemy. Możemy tylko zwrócić uwagę na to, że tutejsze rzeźby to bawoły wodne i tygrysy zamiast smoków czy lwów. Że preferuje się inne kształty i inną tematykę niż w innych regionach Chin. Że zabytki piśmiennictwa obfitują w znaki Dongba lub pismo tajskie zamiast chińskich krzaków.
Poniżej wybrałam dla Was pięć zabytków, które przykuły moje spojrzenie. Nie ma tu najważniejszego - tygrysa gryzącego krowę w zadek - ponieważ o tym zabytku kiedyś już szczegółowo pisałam. Przepraszam za kiepską jakość zdjęć, w muzeum jest NAPRAWDĘ bardzo ciemno.
Wróćmy do wystawy głównej. Znajdują się tam artefakty znalezione na terenie dzisiejszego Yunnanu. Opisane są zgodnie z chińską tradycją: czas powstania danego przedmiotu przyporządkowany jest do kolejnych chińskich dynastii, np. zamiast "średniowiecze" mamy "dynastię Tang". Niby logiczne, skoro Chiny rozwijały się inaczej niż Europa i trudno tu mówić o średniowieczu czy innym oświeceniu, prawda? Jeden szkopuł: w czasie powstania znacznej części tych dzieł Yunnan nie należał do Chin i życie wyglądało tu inaczej niż "za Tangów" czy "za Hanów". Były tu niepodległe królestwa (m.in. Nanzhao, Dali czy Sipsong Panna), które z Chinami miały kulturowo dość niewiele wspólnego. Niestety, z ekspozycji się tego nie dowiemy. Możemy tylko zwrócić uwagę na to, że tutejsze rzeźby to bawoły wodne i tygrysy zamiast smoków czy lwów. Że preferuje się inne kształty i inną tematykę niż w innych regionach Chin. Że zabytki piśmiennictwa obfitują w znaki Dongba lub pismo tajskie zamiast chińskich krzaków.
Poniżej wybrałam dla Was pięć zabytków, które przykuły moje spojrzenie. Nie ma tu najważniejszego - tygrysa gryzącego krowę w zadek - ponieważ o tym zabytku kiedyś już szczegółowo pisałam. Przepraszam za kiepską jakość zdjęć, w muzeum jest NAPRAWDĘ bardzo ciemno.
1. Trójramienny świecznik w kształcie klęczącego mężczyzny o niechińskich rysach. Pochodzi z czasów Zachodniej Dynastii Han i dla Chińczyków jest dowodem na mieszanie się wpływów chińskich z niechińskimi, a ja wpływów chińskich tu wcale nie widzę... |
2. Dwa artefakty z czasów Wschodniej Dynastii Han: trójnogi... hmmm... shaker oraz długaśny świecznik. Ciekawy jest zwłaszcza "shaker". Jest to 盉 hé, czyli naczynie, w którym rozcieńczało się wodą alkohol. Chińczycy twierdzą, że opatrzony jest głową feniksa; dla mnie wygląda bardziej jak kura, ale i tak jest śliczny. |
3. Skarbonka (czyli naczynie do przechowywania muszli płatniczych) z czasów Zachodniej Dynastii Han, z przykrywką ozdobioną sceną składania ofiary z ludzi. |
4. Nie mogło się obyć bez akcentu muzycznego: przed Wami wykonany z brązu, więc tylko ozdobny, nie użytkowy "tykwowy szeng" 葫芦苼. W wersji użytkowej jest to aerofon złożony z piszczałek osadzonych na zbiorniku powietrza zrobionym z wydrążonej tykwy. Jest to instrument popularny wśród grup etnicznych zamieszkujących Yunnan. |
5. Zestawienie nie byłoby kompletne bez pawi, królewskich ptaków Yunnanu. No właśnie. Pawie, nie jakieś wydumane feniksy ;) |
Na stronie internetowej muzeum jest link do galerii oraz galerii 3D. Wprawdzie nie są zbyt obficie zaopatrzone w zdjęcia, ale dają pojęcie, czego można się po tym muzeum spodziewać. Niestety, angielskiej wersji językowej jeszcze się nie dorobili.
Tuż koło tych dwóch obiektów (muzeum i teatru), przy ulicy Jihong 季宏路, znajduje się wiele bardzo przyjemnych knajpek. Polecam więc wybrać się do muzeum z rana, po obejrzeniu wystaw iść na tę ulicę na lunch, po południu zaś zwiedzić pobliską starówkę Guandu. Po pysznej kolacji w Guandu można iść prosto na koncert czy przedstawienie do teatru. Tu ich strona główna.
Na dziś tylko tyle. Pamiętajcie, że więcej zabytków znajdziecie np. w zakładce Kunming. A o zabytkach z innych krajów - w linkach poniżej:
Austria:
Viennese breakfast - 5 zabytków, których nie spodziewasz się znaleźć w Wiedniu
Grecja:
Powiedz to po grecku: 5 najbardziej znanych zabytków Grecji
Gruzja:
Gruzja okiem nieobiektywnym: 5 najbardziej przereklamowanych gruzińskich zabytków
Kirgistan:
Kirgiski.pl: 5 zabytków Kirgistanu
Niemcy:
Niemiecki w Domu: 5 znanych niemieckich zabytków
Norwegia:
Norwegolożka: Top 5 norweskich zabytków, które trzeba zobaczyć
Turcja:
Turcja okiem nieobiektywnym: 5 zabytkowych tureckich meczetów… o których prawdopodobnie nie słyszeliście
Włochy:
Po Prostu Włoski: 5 najbardziej znanych zabytków we Włoszech; Studia, parla, ama: Top 5 włoskich zabytków
Chiny to całkiem inna bajka w porównaniu z Europą. Bardzo ciekawe stare eksponaty a budynek z zewnątrz niezwykle nowoczesny :).
OdpowiedzUsuńNowoczesność budynku i jego ogrom mnie poraziły. A eksponaty bardzo lubię :)
UsuńEch, kontrast między ogromem budynku a małymi, kruchymi przedmiotami zabytkowymi jest porażający. Nie jestem pewna, czy dobrze bym się tam czuła. Acha, a ten "shaker" to nie żadna kura ani feniks, tylko paw jak żywy. :)
OdpowiedzUsuńhmmm... może być i paw, choć trochę niepodobny do pozostałych przedstawień ;)
UsuńTo samo pomyślałam. Paw, któremu ogon przesunął się na bok.
OdpowiedzUsuń