Chińskie słodycze są, z europejskiego punktu widzenia, w większości beznadziejne. Ohydne. Niejadalne. A przynajmniej - za mało słodkie. Oczywiście istnieją chlubne wyjątki - tajwańskie ciasteczka ananasowe i inne tego typu cudeńka. Ale ogólnie - słodycze to mi jednak przyjaciele z Polski przysyłają. Bo ileż można się żywić kwiatowymi ciasteczkami?
Tradycyjnie najchętniej się je jadło w kwietniu-maju, kiedy na rynek wchodziły świeże kwiaty. Choć dzisiaj można je dostać jak rok długi, stare marki hołdują tradycji i używają tylko świeżych, wyrosłych wokół Kunmingu, kwiatów. Dlatego też po dziś dzień w kwietniu i maju przed drzwiami do tych starych firm rosną niekończące się kolejki.
Tradycyjnie ciasteczka te były nadziewane tylko płatkami róży; dziś w sprzedaży są jaśminowe, chryzantemowe i wszelkie inne, ale przyznać trzeba, że te różane są chyba najlepsze. Na początku myślałam, że kunmińczycy nauczyli się je robić od Francuzów, którzy tu obficie rezydowali sto lat temu; ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu odkryłam, że historia kwiatowych ciasteczek w Kunmingu sięga ponad 300 lat wstecz! Ponoć sam Qianlong był ich wielkim amatorem...
Dziś kwiatowe ciasteczka są jednym z ukochanych kunmińskich przysmaków, z dumą prezentowanym obcym i sprzedawanym w setkach miejsc w całym mieście.
Ja mam je na co dzień, więc niespieszno mi do wyrobu, ale dla Was wyszperałam przepis:
Składniki:
*płatki róży
*miód
*cukier
*mąka: pół kilo plus pół kilo plus ewentualnie odrobina do farszu
*smalec: 25 dag plus 10 dag
*rozbełtane jajko do smarowania
Wykonanie:
1) farsz to cukier, miód i płatki róży, wymieszane z ugotowaną na parze mąką. Mąkę można sobie podarować - służy ona przecież tylko do zagęszczenia farszu.
2) oddzielnie przygotowujemy dwa rodzaje ciasta. Pierwsze składa się z pół kilograma mąki i 250 gramów smalcu - to tak zwana "krucha skórka", a drugie z pozostałego pół kilograma mąki i 100 gramów smalcu, a także dodatku wody - to tak zwana "oleista skórka". Ilość wody zależy od konsystencji - nie powinna się ona różnić bardzo od pierwszej, kruchej skórki. Oba ciasta trzeba solidnie wyrobić i rozwałkować.
3) Zasada jest taka, że "kruchą skórkę" trzeba zawsze kłaść na "oleistej", wielokrotnie poskładać i znów rozwałkować - takie niby francuskie ciasto.
4) Ciasteczka można robić rozdzielając farsz i lepiąc je jak pierogi, albo po prostu jedną płachtę ciasta z kupkami farszu nakryć drugą i wyciąć ciasteczka - jak kto woli.
5) gotowe ciasteczka posmarować jajkiem.
6) Piec ok. pół godziny w 150 stopniach.
Kwiatuszkowe ciasteczka - muszę się rozejrzeć po mojej ulubionej chińskiej piekarni. Do tej pory zajadałam się małymi prostokątnymi babeczkami z orzechami, pycha! ale ciastka z kwiatkiem też z chęcią spróbowałabym.
OdpowiedzUsuńJeśli piekarz nie jest Yunnańczykiem z pochodzenia, będzie ciężko - w innych miastach Chin stosunkowo rzadko się jada kwiaty :)
Usuń"Za mało słodkie"?!?
OdpowiedzUsuńNo na przykład tradycyjne kantońskie galaretki fasolkowe czy inne kleiki - mówię o tradycyjnych słodyczach, a nie o tych okropieństwach robionych na europejski wzór i podobieństwo...
Usuń