U jednego z brzegów pięknego Jeziora Dian wznosi się urokliwa góra, przypominająca kształtem drzemiącą dziewczynę. Jej włosy gubią się w chmurach, a twarz obrócona jest w stronę nieba, ciało zaś spoczywa na matce-ziemi w wiecznym omdleniu. Ludzie nazywają ją Śpiącą Pięknością.
Powiadają, że dawno, dawno temu, w jednej z wiosek rybackich przy Jeziorze Dian, mieszkała śliczna panienka o imieniu Lotosowa Gracja. Jako dziecko była typowym „brzydkim kaczątkiem”. Jednak z upływem lat piękniała – czy to słońce sprawiło, czy bryza znad jeziora, czy woda, w której myła co dzień piękne sploty – nie wiadomo. Kiedy jednak skończyła lat 20, żadna z jej rówieśniczek nie mogłaby z nią konkurować pod względem urody. Młodzieńcy z punktu się zakochiwali, reszta z niedowierzaniem przecierała oczy – jak to możliwe, że wioska wydała na świat dziewczę tak niezwykłej urody?
Pokochał ją potajemnie ubogi rybak, Morze Kukurydzy, a i syn lokalnego tyrana, monopolizującego rynek rybacki, o imieniu Szczęśliwe Życie, powziął wobec dziewczyny plany. Oj, z tego nie mogło wyjść nic dobrego...
Owego roku, w Święto Smoczych Łodzi przybyły nad jezioro setki ludzi. Jakżeby inaczej, przecież doroczne wyścigi smoczych łodzi właśnie wtedy się odbywają! I Szczęśliwe Życie przybył, jednak nie oglądanie zawodów mu w głowie, a piękna Lotosowa Gracja. Im dłużej zaś się jej przyglądał, tym mniej chwalebne myśli krążyły mu po głowie. Zawody wygrał oczywiście Morze Kukurydzy, a na piersi zadyndała mu pierwsza nagroda – wielobarwna kula.
Gdy ludzie zaczęli się rozchodzić, na plaży została już tylko Lotosowa Gracja, przesypująca piasek w klepsydrach dłoni. Wtem – cóż to zalśniło w wodzie niczym klejnot królewski? Och! To złota rybka! Jaka piękna! Złapała ją dziewczyna szybciutko, nacieszając się jej blaskiem. Smutny a błagalny wyraz oczu rybki poruszył serce dziewczęcia, wypuściła więc stworzenie ze słowami: płyń, mała rybko, płyń wolno i swobodnie, a uważaj, żeby cię kto nie złapał!”. Uszczęśliwiona rybka raz jeszcze spojrzała na Lotosową Grację, po czym machnąwszy tylną płetwą zapadła w głębię.
Nie została dziewczyna bynajmniej sama, już z dala widać było Morze Kukurydzy, jak prężąc dumnie bicepsy wiosłuje ku plaży, śpiewając jednocześnie skoczną pieśń. Serce Lotosowej Gracji zatrzepotało w piersi i radośnie odpowiedziała kochanemu śpiewem. Próbował tej metody i Szczęśliwe Życie – jednak dziewczyna nigdy z nim nie zaśpiewała w duecie. Co innego Morze Kukurydzy! Dawniej swą tęsknotę i uczucie powierzał tylko jezioru. Jezioro właśnie kazało mu zebrać odwagę i wyznać miłość tej jedynej. Och, dobrym swatem jest cierpliwa woda jeziora – i Lotosowa Gracja bowiem przychylna była rybakowi. Odtąd obok splecionych głosów splotły się też ich dłonie i przyszłość.
Szczęśliwe Życie uczuć nie zawierzał jezioru. Gdy coś nie szło po jego myśli, miał prostszy sposób do dyspozycji – czyż jego ojciec nie był tu szefem? Naradziwszy się, ojciec z synem uknuli chytry plan: jeśli usuną z drogi rybaka, wszystko się da odkręcić. Przekupili sędziego, chłopca pojmano. A przeklęci tyrani wsadzili Bogu ducha winnego młodzieńca w płócienny worek i potajemnie utopili w jeziorze.
Lotosowa Gracja czekała, z sercem pełnym trwogi. Czekała we dnie i w nocy, tydzień, drugi, cały czas czekała. Wypływała łodzią w jezioro, wołając umiłowanego... Bezskutecznie.
Widząc, że serce dziewczyny się nie zmieniło, Szczęśliwe Życie nie miał wyboru. Pewnego wieczora przybył z garścią zabijaków i zaczął dziewczynie robić awanse. Rodzice stali murem za córką, odmówili możnemu. On nie przejął się specjalnie i nalegał, tak długo, aż zirytowane dziewczę wykrzyczało mu w twarz, że jej serce jest już zajęte, że już dawno ustalili z Morzem Kukurydzy datę ślubu.
Szczęśliwe Życie westchnął z udawanym smutkiem: „Ech, dziewczyno, co za pech! Twój luby został pojmany i był właśnie w drodze do więzienia, gdy łódź go wioząca się wywróciła. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, więzień poszedł na dno. Próżno więc czekasz na tego biedaka. Pójdź ze mną, piękna, a niczego Ci nigdy nie zabraknie!"
Dziewczę zbladło jak papier na tę wieść i pędem wybiegło z chatki. Jakby się zapadła pod ziemię!
Drugiego dnia pojechała do miasta sprawdzić tę wiadomość. Wyglądało jednak na to, że jej ukochany naprawdę umarł. Jednak znalazła prawych ludzi, którzy wyznali jej, jak to było naprawdę – że to tyran do spółki z synem skrzywdzili jej kochanka. W dziewczynie zawrzał gniew i pragnienie zemsty. Zanim jednak wymyśliła na nich sposób, zjawiły się zbiry kacyka. Pojęła biedaczka, że jej życie zależy od nóg – i zaczęła uciekać. Dróżka wiła się cieniutką wstążeczką na skarpie nad jeziorem, a dziewczę gnało, jakby ją diabły goniły. W pewnym momencie jednak zrozumiała, że nie ujdzie pogoni, że ich jest wielu i są silni, a ona, choć zwinna jak łania, jest już zmęczona. Nie widząc dla siebie innego ratunku, skoczyła w toń jeziora.
Akurat tego dnia księżniczka Złotych Rybek pluskała się z dwórkami w tych okolicach. Zobaczywszy dziwne ciało obce, unoszące się na powierzchni, zaciekawione podpłynęły. Jedno spojrzenie wystarczyło księżniczce, by wiedzieć: „Och! To przecież jest ta dziewczyna, która mnie złapała i zamiast zjeść w potrawce, wypuściła z miłym słowem!”. Tamtego dnia, w ukryciu przed rodzicami, księżniczka uciekła z głębin, by obejrzeć wyścigi smoczych łodzi. Zmieniwszy się w złotą rybkę, obserwowała wyścigi z płytkiej wody, a gdy się skończyły, zauroczona pięknym pejzażem została tuż przy brzegu. To właśnie wtedy schwytała ją dłoń Lotosowej Gracji; księżniczka sądziła, że wybiła jej ostatnia godzina. Nie wierzyła, że dziewczę ją po prostu wypuści... Wróciwszy do domu, księżniczka opowiedziała wszystko ojcu, groźnemu Smoczemu Królowi. Potem często w pałacu królewskim wspominano ludzkie dziewczę o złotym sercu.
Dlatego też, zobaczywszy, że to właśnie ta dziewczyna bezwładnie unosi się na powierzchni, zabrały ją do kryształowych komnat na dnie i ułożyły na łożu księżniczki. Piękność jednak, nieprzytomna, nie wyglądała na kogoś, kto może się jeszcze obudzić. Księżniczka szybko popłynęła zebrać rosę z liści lotosu i napoiła nią dziewczynę. Ledwie perełki rosy zwilżyły jej usta, Lotosowa Gracja się zbudziła. Zdziwiona bardzo widokiem, nie wiedziała zrazu, gdzie się znajduje. Jednak księżniczka szybko wyłuszczyła, w czym rzecz i z kolei sama chciała się dowiedzieć, skąd dziewczyna się wzięła w wodzie. Lotosowa Gracja płacząc opowiedziała swe dzieje. Im dalej zaś brnęła w opowieść, tym bardziej gniewne stawało się oblicze księżniczki. Wysłuchawszy do końca, rzekła: zamieszkaj, proszę, u mnie, a gdy odpoczniesz, zastanowimy się, co zrobić z tymi draniami.
Zamieszkała więc ludzka dziewczyna w podwodnym pałacu i stały się z księżniczką bliskie sobie niczym rodzone siostry. I Smoczy Król był szczęśliwy widząc tę, która uratowała jego córkę, posyłał jej więc różne skarby jeziora – a to perły, a to korale... Jednak najwspanialsze nawet klejnoty nie cieszyły dziewczyny. W jej sercu cały czas rosła chęć zemsty; nie spocznie, póki nie pomści ukochanego!
Księżniczka wiedziała dobrze, co Gracji gra w duszy. Spytała więc: czy masz już plan zemsty?
Dziewczę bez wahania odparło: chciałabym od Ciebie pożyczyć trochę wody – akurat tyle, by utopić Szczęśliwe Życie wraz z całą jego rodziną.
W takiej sprawie trzeba było zapytać o zdanie Smoczego Króla. Kilka dni później dziewczę uzyskało królewską odpowiedź: możesz dostać falę powodziową. Jednak woda raz puszczona zaleje nie tylko Twego wroga, ale i wszystkie wioski i pola. Czy kto dobry, czy zły, nie umknie żywiołowi.
Dziewczę, choć pałające żądzą zemsty, nie chciało zabić wszystkich mieszkańców. Spytała, czy jest jakakolwiek możliwość zastopowania wody, gdy tylko zaleje ona włości tyrana.
Księżniczka odparła: Owszem, jest jeden sposób. Trzeba, by ktoś poszedł wraz z wodą i tam, gdzie woda powinna się zatrzymać, położył się tworząc tamę. Woda tej tamy nie przekroczy, bowiem człowiek ten natychmiast zmieni się w górę.
Lotosowa Gracja natychmiast krzyknęła: To ja zatrzymam wodę!
Przerażona księżniczka odparła: Ależ siostrzyczko, ktoś, kto się zamieni w górę, nigdy nie stanie się z powrotem człowiekiem! Czy nie będziesz żałować?
Lotosowa Gracja jednak odparła z gorzkim uśmiechem: Jeśli tylko zdołam się zemścić za ukochanego, i śmierć będzie dla mnie słodka.
Domostwo Szczęśliwego Życia wznosiło się na małym pagórku tuż nad brzegiem. Drzewiej zawsze tam wrzało życie, tego jednak wieczoru było nad wyraz spokojnie. Cała bowiem służba i wszyscy pracownicy wyśnili poprzedniej nocy jeden sen: jak Jezioro Dian się otwiera i wyskakuje zeń dzierżąca miecz bogini, która strasznym głosem kazała każdemu, kto żyw, opuścić domostwo tyrana; idzie bowiem zagłada. Takoż i drugiego dnia o świcie znikli wszyscy poza rodziną tyrana.
Tego dnia wieczorem księżyc był w nowiu, a i gwiazd nie stało. Noc była czarna jak śmierć i nawet lekka bryza nie marszczyła gładzi jeziora. Nawet rodzina tyrana była lekko zaniepokojona. By ukoić zszargane nerwy, zaprosili znanych już nam z pogoni za Lotosową Gracją łapserdaków i pili, pili szaleńczo, by odepchnąć strachy.
To właśnie wtedy daleko w głębinach księżniczka Złotych Rybek podała Lotosowej Gracji Perłę Nocnego Blasku i kazała ją dziewczynie połknąć. Z miejsca urosły dziewczęciu skrzydła; w mig podleciała nad brzeg jeziora, skąd miała cudowny widok na powstającą nagle i znikąd wielką falę, która pod rozkazami księżniczki uparcie toczyła się naprzód. Jeszcze chwila... Jeszcze tylko sekunda – i chlusnęła woda na wszystkie zabudowania i pola okrutnego władcy. Patrząc na spektakl zniszczenia, Lotosowa Gracja śmiała się zwycięsko. Po chwili tryumfu przyszedł jednak czas na poświęcenie. Fala pomściła już Morze Kukurydzy, nie powinna jednak skrzywdzić innych mieszkańców. Rzuciła się więc nasza bohaterka w odmęty, by w odpowiednim miejscu zastopować wodę. I wtem wyrosła nad powierzchnię wielka góra, chroniąc przed gniewem jeziora okoliczne wioski i pola.
Księżniczka Złotych Rybek połykając łzy patrzyła, jak jej ukochana siostra zmieniła się w kamień. Gdy jednak bliżej się przyjrzała, zauważyła, że jej siostra nadal patrzy w niebo, że jej włosy nadal gubią się w chmurach, że cichutko spoczęła na brzegu, nadal tęskniąc za swym rybakiem, rodzicami i wszystkimi bliskimi...
Odtąd dla wszystkich mieszkańców okolicznych wiosek góra ma tylko jedno imię: Śpiąca Piękność.
Górę tę widać między innymi z Parku Wielkiego Widoku 大觀公園, ale szczerze powiedziawszy stamtąd nie widać żadnej góry podobnej do człowieczej sylwetki nawet tak, jak nasz poczciwy Giewont. O, proszę:Według mnie ta góra nie przypomina niczego.
Można jednak zapłacić za rejs po jeziorze, a wtedy, przy sprzyjających warunkach atmosferycznych i pod odpowiednim kątem może nam się udać taka fota:Tej to już naprawdę nic nie brakuje :)
Oczywiście nie moja. Ściągnęłam z tej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.