Lud Hani to jedna z moich ulubionych chińskich mniejszości etnicznych. Napoznawałam się ich trochę, gdy mieszkałam w tropikach. Dzisiejszy wpis to podróż sentymentalna; stęskniłam się za nimi. Od razu zaznaczyć muszę, że większość informacji o ich stylu życia jest mocno przeterminowana i stronnicza; nie różnią się oni specjalnie od Hanów; no, może tylko tym, że są jakby pogodniejsi i bardziej prostolinijni.
Moi znajomi nie żyją w tradycyjnych domostwach opartych o zbocza gór, a tradycyjne strojei śliczne nakrycia głowy zakładają tylko od święta. Nie sądzą też, że jeśli żona nie rodzi syna, można wziąć nałożnicę. Za to faktycznie część z nich została ekhm skłoniona do małżeństwa z wybrankiem serca rodziców, nie własnym. Nie spotkałam się z tradycją im przypisywaną - że ostatni bądź ostatnie dwa znaki imienia ojca stają się pierwszymi znakami imienia syna. Tradycja ta jest skądinąd nadal praktykowana u Yi i innych ludów wywodzących się z niemal prehistorycznego plemienia Qiang. Inna rzecz, że wychowani w miastach mniejszoście przedstawiają się i tak chińskimi imionami, nie tradycyjnymi, więc może ta tradycja trwa, tylko mi się do niej nie przyznali. Ich wierzenia u progu XXI wieku to nadal urocza mieszanka wiary w magię, duchy przodków, duchy żyjące we wszystkim, co nas otacza i chrześcijaństwa z małą domieszką buddyzmu, ale zamiast obchodzić zachodnie bądź chińskie święta, obchodzą swoje własne, z których najważniejszy jest oczywiście Nowy Rok.
Tradycyjny Nowy Rok Hani przypada na dziesiąty miesiąc księżycowy, a obchody powinny trwać 15 dni. W tym roku przypadał więc na drugą połowę listopada i wtedy właśnie powinni byli te święta obchodzić. W 1987 roku rząd chiński zdecydował jednak, że wie lepiej, kiedy powinni oni nowy rok obchodzić i ustanowił datę na dni 2-4 stycznia. W zeszłym roku właśnie w takich przesuniętych obchodach miałam okazję brać udział.
Nowy Rok Hani nazywa się Gatangpa 嘎湯帕, co w języku Hanów nie ma żadnego znaczenia, a żadna z koleżanek nie wiedziała, jak to przetłumaczyć z narzecza Hani, więc dopóki nie sprawdzę bardziej wiarygodnych źródeł niż baidu, nie będe w stanie nic więcej na ten temat powiedzieć. W święcie najważniejsze jest składanie ofiar duchom przodków i wielkie obżarstwo z opilstwem - sami sobie wyobraźcie takie nasze Święta Bożego Narodzenia trwające ponad dwa tygodnie...
*Tradycyjnym napitkiem jest "gotowana wódka ryżowa" 煮米酒 - do wrzątku dodaje się bimber, który tutejsi pędzą na ryżu; w zależności od preferencji smakowych można dodać go więcej lub mniej, a także dosmaczać, np. cukrem.
*z ugotowanego wcześniej na parze kleistego ryżu wyrabia się okrągłe placuszki zwane "ciba"(czyt. cyba) 糍粑 (糍 to kleisty ryż, a 粑 to placuszek). Są one odmienne od typowych noworocznych placków niangao 年糕 popularnych w całych Chinach raz ze względu na znaczenie - nic z chińskich kalamburków - dwa ponieważ się je inaczej przyrządza. Już w księżycowym grudniu ugotowany ryż w kamiennych moździerzach tłucze się na "mąkę" i ostatnie dni przed nadejściem nowego roku upływają na przygotowywaniu placków. Można je długi czas przechowywać, więc przygotowuje się je zazwyczaj z pewnym wyprzedzeniem. W Nowy Rok są pieczone przy ognisku, nad którym się również przygotowuje resztę noworocznego posiłku. W późniejszym terminie można je również smażyć, ale o tym opowiem kiedy indziej.
*oczywiście, świnio- i kurobicie jest nieodłączną częścią obchodów noworocznych.
*ryż, placki, wódka, potrawy mięsne i herbata lądują przed ołtarzem dla przodków, przy którym Hani się modlą.
*to, co zostanie po ofierze służy goszczeniu krewnych i przyjaciół, których się do siebie zaprasza. Do tradycji należy wymiana podarków służąca umocnieniu więzi.
*W każdej wiosce stawiana jest wielka huśtawka. Co to znaczy wielka? No co najmniej 10metrowa... Bo do tradycji noworocznych należy również huśtanie się na tym potwornym urządzeniu (mam lęk wysokości. Nie zdzierżyłam. Dostawałam mdłości na sam widok...).
*puszczają, za przeproszeniem, bąki. Nie jest to bynajmniej zabawa dla dzieci; zajmują się tym dorośli faceci i przyjmują zakłady.
*noworoczna atmosfera zabawy sprzyja kontaktom męsko-damskim. Młodzież wymyka się, by wspólnie zbierać leśne owoce i kwiaty, śpiewają do siebie nawzajem i czasem sytuacja wymyka się spod kontroli. Bo chociaż małżeństwa bywają aranżowane, seks przedmałżeński nie jest traktowany tak śmiertelnie poważnie, jak u Hanów.
*choć teoretycznie jest to zabronione, mężczyźni często wybierają się w małych grupach na polowanie. Zazwyczaj jedyną "zdobyczą" niefortunnych myśliwych są kompletnie pijani współtowarzysze, przynoszeni przez bardziej wytrzymałych na plecach do domu...
*W każdej hanijskiej wiosce lokalne "Mazowsze" przygotowuje program artystyczny: taniec między bambusowymi belkami 竹竿舞 oraz taniec z wywijaniem bambusem niczym taniec z szablami 竹筒舞 są jego najważniejszymi elementami.
*Hanowie są bardzo dumni, że zniszczyli resztę. Cieszą się, że "pełne zabobonów i przesądów dawne obchody noworoczne rozwinęły się w piękne widowiska artystyczne". Cóż. Ja żałuję, że przyjechałam do Chin za późno, żeby się czegoś dowiedzieć o tych zabobonach i przesądach...
Rok temu siedziałam z moimi koleżankami z pracy przy stołach pełnych świeżej wieprzowiny i przy wszelakiej innej dobroci. W tym roku, w zimnym Kunmingu, tęsknię za moimi tropikami i za zimą przechodzoną w lekkich trampeczkach...
PS. Zdjęcia w większości ściągnęłam z baidu. Akurat tego dnia aparat mi się koncertowo rozładował; zostały tylko zdjęcia fioletowych placuszków ciba i młodzieży w strojach ludowych. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.