Z okazji chińskiego Święta Zmarłych wybraliśmy się na rodzinną kolację. Tym razem ludzi niedużo, zaledwie cztery stoły (czyli około czterdziestu sztuk), rodzina świekry. Cóż, jak się ma siedmioro rodzeństwa, to sporo się ludzi uzbiera, prawda? Tym razem zjawili się i krewni, których jeszcze nie znałam. Zresztą, ja się w ogóle gubię w skomplikowanej nomenklaturze - najstarsza ciocia, druga ciocia, mała mama, kurza melodia... Jakiś czas temu, oszołomiona wszystkimi nazwami, powiedziałam, że wszystkie kobiety są siostrami, a wszyscy mężczyźni braćmi. Najstarsze ciocie umarły ze śmiechu, a potem zaczęły do wszystkich mówić per "młodszy bracie/młodsza siostro". Przyjęło się. Ale dzieci zmusza się do nazywania krewnych właściwymi terminami. Patrzę więc na półtoraroczną, śliczną dziewuszkę, którą mama, trzymając ją na ręku, poucza: powiedz babcia! No powiedz babcia!
I dziewczynka powiedziała "babcia".
Do mnie.
Najstarsza siostra mojej świekry szybko wyszła za mąż i powiła dziecię. Też córkę. Która równie szybko założyła rodzinę. A i jej córka już się zdążyła rozmnożyć. Dlatego mój Pan i Władca jest już ciotecznym dziadkiem. A ja w związku z tym takąż babcią.
Jednak to pikuś. Kuzyn ZB też ma dziecko, całkiem świeże, roczne, które dla tej półtorarocznej dziewuszki jest wujkiem... :D
Boskie :-) ja po polsku mam czasem problem jak się kto nazywa, o chińskim nie wspomnę. Ale bycie wwujkiem w tak młodym wieku jest naprawdę cudne :-)
OdpowiedzUsuńTylko jak później uczyć dzieci szacunku dla poprzednich pokoleń? Wujek mówi coś siostrzenicy, a ona patrzy na niego z góry i odpowiada "spadaj gówniarzu!"? ;)
Usuń