Strony

2019-11-30

przyprawa piernikowa o chińskiej charakterystyce

W pierwszą niedzielę adwentu zawsze pieczemy pierniczki świąteczne. Sama robię przyprawę piernikową - nie dlatego, że jestem taka wybitnie eko, tylko dlatego, że jest nie do kupienia w kunmińskich sklepach. Ze względu na nieobecność niektórych przypraw w Kunmingu, muszę sobie radzić z tym, co mam. I wiecie? Wychodzi pyszne! Inne niż w domu, ale mocno aromatyczne i zachęcające. Ilości są takie bardziej "na oko" - trzeba pamiętać tylko, żeby najważniejszą nutę zapachową stanowiły cynamon i goździki. Ta przyprawa barwi ciasto na znacznie ciemniejszy kolor niż ta zwykła, więc nie przeraźcie się. Po upieczeniu pierniczki wyglądają tak, jak trzeba :)

Składniki:
  • kora cynamonu (dużo)
  • goździki (dużo)
  • suszony imbir (sporo)
  • czarny kardamon (kilka owoców)
  • anyż gwiaździsty (dwie gwiazdki)
  • yunnański czarny i biały pieprz (łyżeczka)
  • pieprz syczuański (łyżeczka)
Wykonanie:
Wrzucić do blendera i mielić, aż osiągnie pożądaną formę. Ja na przykład lubię czuć drobinki przypraw na języku, więc nie mielę na idealnie gładki proszek. 




2019-11-29

壽星 długowieczna gwiazda

Gdy ZB ostatnio obchodził urodziny, ku mojemu zdumieniu został nazwany Bogiem Długowieczności. W Chinach bóg ów zowie się Shouxing 壽星 - dosłownie znaczy to "długowieczna gwiazda". Oprócz gwiazdy długowieczności w ludowym panteonie istnieją jeszcze Bóg Szczęścia Fuxing 福星 oraz Bóg Kariery Luxing 祿星, tworzący razem Trzy Gwiezdne Bóstwa 三星, dosłownie: Trzy Gwiazdy. Jeśli oni się Tobą zaopiekują, będziesz żył długo, szczęśliwie i w bogactwie. Świetnie, prawda?
Ale 壽星 ma jeszcze inne znaczenia. Jest to m.in. nazwa jednej prawdziwej gwiazdy - Kanopusa. Nazwali ją tak pewnie dlatego, że Shouxing-bóg to jednocześnie opiekun Południowego Bieguna, a gwiazda ta jest lepiej widoczna na południu.
Nie wiedziałam jednak, że "bogiem długowieczności" zowie się również długowiecznych ludzi. Na stulatka można powiedzieć 人瑞 rénruì - dosłownie: ludzka pomyślność albo właśnie 壽星 shòu​xīng. Za czasów cesarza Kangxi każdemu stulatkowi i każdej stulatce państwo ofiarowywało forsę i budowało paifangi, a ich siedziby opatrywało specjalnymi pamiątkowymi tablicami. Najsłynniejszym i najbardziej długowiecznym Chińczykiem wszech czasów miał być Pengzu żyjący ponoć osiemset lat - oczywiście dzięki życiu w harmonii z naturą i pilnowaniu swojego qi... Innym takim długowiecznym mędrcem miał być Li Qingyun, który żył ponoć 250 lat, a w dodatku zostawił nam swój sekret długowieczności, zwany skrótowo żółw-wróbel-pies 龜雀狗:
  • 坐如龜 - siedzieć jak żółw
  • 行如雀 - ruszać się jak wróbel
  • 睡如狗 - spać jak pies
Z tym ostatnim nie mam problemów. Jeśli chodzi o ruszanie się jak wróbel - Tajfuniątko może z tego dawać korepetycje. Jednak z siedzeniem jak żółw cała nasza trójka ma problemy (ach, te mrówki w tyłku!), więc pewnie długowieczni nie będziemy...
Wracając do tematu: kiedy ZB został nazwany "shouxing", zbaraniałam. Do stu lat wprawdzie mu już bliżej niż dalej, ale jednak brakuje prawie pół wieku! Dopiero widząc moją minę, wytłumaczono mi, że teraz często się tak mówi po prostu na solenizantów w dniu ich urodzin. Raczej na starszych niż na młodszych, ale żartobliwie można tak powiedzieć nawet dwudziestolatkowi. Jeśli więc bardzo pragniecie, możecie mnie dziś nazywać Gwiazdą Długowieczności, choć do setki mi jeszcze trochę brakuje.
Jako bonus: popatrzcie, jak się pisze znak 壽:

2019-11-28

Hekou - okruchy historii

Oczywiście Hekou to nie tylko nabrzeże. Warto wysilić się, by poszukać miejsc związanych z historią miasta i regionu. Mogą to być stare, ładnie odnowione budynki kolonialne, rzeźby pokazujące ciekawostki regionalne, a nawet... tory kolejowe.
Hotel Czerwony Dom (a przecież żółty!), w starym budynku.
Budynek z 1897 roku, z płaskorzeźbą pokazującą budowę kolei yunnańsko-wietnamskiej, obecnie restauracja Dolina Rzeki Czerwonej 红河谷.
Powstały w 1903 roku dworzec kolejowy w Hekou.
Kolejna płaskorzeźba, mówiąca o tym, że na długo zanim Francuzi wpadli na pomysł, by połączyć Wietnam i Chiny koleją, Hekou było jednym z przystanków na drodze yunnańskich karawan handlowych.
Sprzedawczyni wietnamskich (i południowoyunnańskich) zongzi oraz kleistego ryżu pieczonego w bambusie. Francuz dał się skusić na zongzi :)
Mama i dziecko raczący się balutami.
Banany, badziałki i ananasy sprzedawane prosto z koromysł - sto lat temu i dziś :)
Wietnamskie krokiety w pełnej krasie.
Stare tory wąskotorówki łączącej Yunnan i Wietnam.
Tuż koło restauracji Dolina Rzeki Czerwonej znajduje się niewielkie muzeum z ekspozycją dotyczącą powstań w tym regionie.
Muzeum nudnawe dla dziecka, więc dziecko huśtało się na zabytkowej huśtawce na zewnątrz muzeum.
Wróćmy do budynku powstałego w 1897 roku. Jak wspominałam, obecnie mieści się tam restauracja. Jest to moim zdaniem najlepsza restauracja w Hekou, a także jedna z lepszych w całym Yunnanie. Wszystko, czym nas tam karmili, było pyszne, zaczynając od wietnamskiej kawy i przekąsek, poprzez dania regionalne, aż po klasyki kuchni yunnańskiej.
suszona wołowina ganba
bułeczki na parze ze słodkim nadzieniem
balut z ziołami, imbirem i chilli w ostrej zupie
kolorowy ryż kleisty
wietnamskie krokiety ryżowe
wietnamskie piwko dla ZB, a w tle - zaparzarka do mojej kawy
genialne chrupiące kurze łapki
Obiektów zahaczających o historię i kulturę regionu jest tu sporo, wystarczy na całkiem konkretny spacer. Więc spacerowaliśmy, starając się pooddychać atmosferą nie małego przygranicznego miasteczka początku XXI wieku, a tętniącej życiem mieściny na ważnym szlaku kolejowym przełomu XIX i XX wieku. Moja wyobraźnia doskonale mi na to pozwoliła; niemal chodziłam w butach Ding Wenjianga. Och, Hekou! Nie jest to może najpiękniejsze miasteczko Yunnanu, nie jest to nawet najbardziej urokliwe miasteczko "województwa" Honghe. A jednak - znalazłam je nadspodziewanie przyjemnym i pełnym takiej historii, jaką najbardziej lubię. Nie przejeżdżajcie przez Hekou w pośpiechu! Dajcie mu się oczarować - a może będziecie je wspominać tak jak ja, z uśmiechem?

2019-11-26

miłorzęby

Złocista jesienność, jesienna złocistość. Komorebi w pełnej krasie. Tajfuniątko z każdego spaceru przynosi naręcza liści. Te najpiękniejsze zanosi na drugi dzień ukochanym przedszkolnym nauczycielkom. A ja... ja liczę jesienie, które przeżyłam w Kunmingu i okolicach. Jak to się dzieje, że nadal zastygam w zachwycie, gdy nagły podmuch wiatru strąca złoto z drzew? Jak to się dzieje, że nigdy mi się nie nudzi ta sama miłorzębowa aleja? Jak to się dzieje, że kocham Kunming do bólu?...