Strony

2016-01-09

placki ziemniaczane po yunnańsku 干焙洋芋丝

Yunnańczycy kochają ziemniaki. Nazywają je tutaj "zagranicznymi batatami" 洋芋, a nie ziemnymi fasolkami 土豆 jak cała reszta Chin, ani bulwami jak koński dzwonek 馬鈴薯, jak zowią je, z niewiadomych przyczyn, Tajwańczycy. Nasze yunnańskie kartofle są ponoć znakomitym środkiem upiększającym. Znane powiedzonko głosi: 吃洋芋长子弟 - jedz ziemniaki, będziesz śliczny. Tak, 子弟 znaczy przystojny, a nie dziecko - oczywiście w kunmińskim dialekcie. Dialekt ten i powiedzonko wykorzystała pewna kunmińska firma produkująca czipsy. Świetne zagranie marketingowe :)
Wracając do ziemniaków: ponieważ Yunnańczycy je kochają, stworzyli setki potraw z wykorzystaniem pyr. O kartoflach babci już kiedyś wspominałam, dziś przyszedł czas na kunmińską wersję placków ziemniaczanych, dostępnych w każdej porządnej kunmińskiej knajpie. Nie jako podstawa wyżywienia, a jako jedno z warzyw. Sałatka taka, znaczy. Przed przepisem - anegdotka.
Poszliśmy całą rodziną do jakiejś wypaśnej knajpy. Zamówiliśmy masę żarcia, ale jakoś w połowie kolacji szwagierka zaczęła się oglądać za kelnerami i mówi: patrzcie, prawie wszystkie stoły zamówiły placki ziemniaczane! Może my też weźmiemy? Wybiliśmy jej pomysł z głowy - żarcia było i tak za dużo, byśmy dali mu radę. Ale ona się tak zafiksowała, że jeszcze ze dwa razy próbowała nas namówić.
Pytam ją: kochanie, ile kosztuje porcja? Ona odpowiada, że 15 yuanów. A ja na to: dobrze. Daj mi 15 yuanów, a przy Twojej następnej wizycie za całą tę kwotę zrobię dla Ciebie placki ziemniaczane. I nie pozwolę Ci wstać od stołu, dopóki ich nie zjesz!
Wszyscy ryknęli śmiechem. Za 15 yuanów można kupić około 5 kilo ziemniaków...
Faktycznie, jest to jedno z najmniej opłacalnych dań możliwych do zamówienia w knajpie - knajpa ma przecież na tym nieprawdopodobną przebitkę. Dlaczego więc WSZYSCY to danie zamawiają? Odpowiedź jest bardziej prozaiczna niż myślicie: w mało którym yunnańskim domu można znaleźć płaską patelnię. Chińczycy wszystko - od mięs i warzyw po zupy - robią w woku. Płaska patelnia jest nieprzydatna przy tworzeniu zdecydowanej większości chińskich potraw. Dlatego placek, który z założenia musi być płaski, jest dla nich dobrem luksusowym. Ja oczywiście nabyłam dwie płaskie patelnie, właśnie dla placków, naleśników i innych takich, bez których moje życie byłoby zdecydowanie uboższe i mniej polskie.
No dobrze. Wróćmy do naszych placków ziemniaczanych po kunmińsku. Czym one się różnią od polskich? Otóż tym, że składają się właściwie wyłącznie z ziemniaków.

Składniki:
  • ziemniaki, posiekane w paseczki tasakiem (tak robią Chińczycy) albo starte na tarce o grubych oczkach (tak robię ja)
  • dodatki: sól, pieprz, płatki chilli

Wykonanie:
  1. przysposobić ziemniaki. Pod żadnym pozorem nie przepłukiwać! Krochmal będzie nam potrzebny, bo nie dodajemy ani mąki, ani jajka. Jeśli ziemniaki będą wilgotne, trzeba je odcisnąć.
  2. Rozgrzewamy na patelni dwie łyżki oleju.
  3. Kiedy tłuszcz będzie bardzo gorący, wrzucamy ziemniaczane wiórki i rozparcelowujemy je równomiernie bardzo cienką warstwą. Z dużego ziemniaka można zrobić nawet trzy cieniutkie placuszki.
  4. Smażymy na małym ogniu, aż się zarumieni i przewracamy na drugą stronę. Jeśli trzeba, dodajemy oleju, ale zazwyczaj nie trzeba. Gdy i z drugiej strony będą rumiane, można podawać, doprawione solą, pieprzem i chilli w proszku lub w płatkach. W wersji stricte kunmińskiej są zazwyczaj czerwone od chilli, ale u mnie w domu chilli jest podawane na osobnej miseczce, żeby ZB sam sobie parzył dziób, jak tak lubi...

12 komentarzy:

  1. Świetna anegdotka! Kto by pomyślał, że placki to dobro luksusowe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Tajwanie wiadomo o tym dobitnie :( bo ziemniaków jak na lekarstwo, kosztują jak każde zagraniczne cudo i w ogóle nie spożywa się ich jako podstawy obiadu a luksusową sałatkę...

    A jak paskudnie naciełam się na coś co wyglądało jak nasze kuleczki ziemniaczane, smażone w głębokim tłuszczu mniam mniam... a okazało się być jakimś poronionym wytworem z ziemniaka, tylko że - słodkiego (a fuj fuj fuj)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam jeszcze traumę po zjedzeniu na Tajwanie frytek z batata... Ale w Yunnanie ziemniaki są tanie i pospolite - w przeciwieństwie do płaskich patelni ;)

      Usuń
  3. Bo placki ziemniaczane to jest dobro luksusowe. Kiedy jakiś czas temu zrobiłam je po latach jedzenia curry i innych ratatujów, smakowały jak najbardziej wyszukana potrawa. Zjedliśmy tych ziemniaków wtedy dobrych kilka kilo przez parę dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To inna inszość - ja staram się przeplatać dania z różnych stron tak, żeby nic się nam nie znudziło :)

      Usuń
  4. Placki ziemniaczane to samo dobro, ostatnio sobie często robimy z Niemałżem. Ale ja jednak wolę startą breję a nie w kawałkach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię starte, ale nie na breję, a na chrupiące wiórki :)

      Usuń
  5. BMT, napisz proszę, czy próbowałaś zaserwować takie nasze, klasyczne: z mąką, jajkiem, cebulą? Jeżeli tak, to ciekaw jestem, jak zostały przyjęte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo entuzjastycznie :) Mam męża otwartego na nowe doznania kulinarne :)

      Usuń
  6. W kunmińskich stołówkach to było jedno z moich ulubionych dań więc oczywiście próbowałem je przygotować według przepisu. Niestety paski ziemniaczane nie chcą mi się sklejać, a zrobiłem chyba wszystko jak należy: odcisnąłem ziemniaki i nie myłem ich. Tylko olej nie był rozgrzany chyba tak po chińsku.
    P.S. Czy możemy się kiedyś spodziewać przepisu na bakłażan? Nie chodzi mi o ten z shaokao, ale ten też typowo stołówkowy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyczyna może tkwić w gatunku ziemniaków - potrzebne są takie z dużą ilością krochmalu. Jeśli nie da się takich kupić, można dosypać odrobinkę mąki ziemniaczanej i solidnie wymieszać z ziemniakami. Przepisów na bakłażan jest u mnie kilka, ale nie bardzo wiem, jaki smak bakłażana jest "typowo stołówkowy" - po prostu już nie pamiętam, co oni tam dawali...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.