Strony

2013-02-24

九鄉 Dziewięćwsi

To urokliwe miejsce. Do tego stopnia urokliwe, że wylądowało na liście najważniejszych parków krajobrazowych w Chinach. Dlaczego? Yunnańskie zjawisko krasowe pokazuje tu, zgodnie z nazwą, całą krasę. Wprawdzie takich miejsc jest w Yunnanie sporo - nawet mnie się już zdarzyło o tym pisać tutaj i tutaj - ale Dziewięćwsi nawet na mnie zrobiło ogromne wrażenie. Ponieważ anglojęzyczna wikipedia ogranicza się tylko do dość drętwego opisu, chętnie podzielę się z Wami wrażeniami :)
Kompleks naszych jaskiń jest po pierwsze ogromny: znajduje się tu około setki jaskiń, przy czym niektóre biją na głowę nawet podziemny kościół w Wieliczce jeżeli chodzi o wielkość. Po drugie, znajdują się tu cudowne, podziemne krajobrazy - nie tylko nudne stalaktyty, stalagmity i stalagnaty, ale też jaskinie uformowane jak tarasowe pola ryżowe czy też naturalne skalne mosty.
Po trzecie, znajdują się tu skalne malowidła ludu Yi z III w.p.n.e., a do muzeum przyjaskinnego trafiają wciąż wydobywane zęby czy narzędzia paleolitycznych przodków. I wprawdzie obecni reprezentanci ludu Yi zajmują się tutaj raczej ludycznymi przedstawieniami dla turystów niż kultywowaniem prawdziwej tradycji, ale jednocześnie Dziewięćwsi jest obecnie prężnie działającym ośrodkiem badań nad yijską kulturą.
To jeśli chodzi o przewodnickie ględzenie. Mnie osobiście urzekło coś, na co przewodnicy rzadko zwracają uwagę: przejścia między jaskiniami. Są one w lesie. Nie wiem, czy tylko ja cykałam jak głupia zdjęcia lasu wychylającego się znad ostrych grani, pokrywającego kotliny zielonym płaszczem, łagodzącego ostre yunnańskie słońce. Rzeki, wodospady, kotliny, jaskinie i las - gdyby jeszcze nie było tu tysięcy ludzi, byłabym w raju...
Położone niedaleko miasteczka Yiliang 宜良 Dziewięćwsi jest regionem autonomicznym ludów Yi i Hui. Ponieważ zaledwie dwadzieścia kilometrów dalej znajduje się Kamienny Las 石林, równie atrakcyjny krasowo, krąży tu powiedzenie: na ziemi ogląda się Kamienny Las, a pod ziemią zwiedza Dziewięćwsi (地上看石林,地下游九乡). To tutaj, na prawie dwóch tysiącach metrów nad poziomem morza, są kotliny głębokie na 200 metrów, huczące wodospady i cudowny klimat. W podziemnych jeziorach odkryto zaś ślepe ryby (盲魚金線鮁), które są obecnie pod ochroną.
Wycieczkę zaczęliśmy w Wąwozie Zacienionego Jadeitu 蔭翠峽, na dnie którego jest częściowo spławna rzeka. Mnie wprawdzie bardziej ekscytowałoby spróbowanie swych sił na tym odcinku, który jest cokolwiek mniej płaski i nudny, ale możliwość dotknięcia z bliska pięknych skał prawie wynagradzała brak mocnych wrażeń.
W najgłębszym miejscu niepozorna rzeczka ma aż 16 metrów - bo też jest to Rzeka Nanpan, jeden z dopływów Rzeki Perłowej. Dawnymi, niekomercyjnymi czasy, tutejsi nazywali wąwóz po prostu Kotliną Kochanków (情人谷) - młodzież mieszkająca na jej przeciwnych brzegach śpiewała tu dawniej pieśni miłosne, wyśpiewując sobie wzajemnie uczucie bądź jego brak, a echo niosło pieśni w dal...
Potem weszliśmy wgłąb jaskiń. Wiele było urokliwych, wszystkie fantastycznie podświetlone - może i nie jestem fanką jarmarcznych kolorków, ale przynajmniej było widać zjawisko krasowe.
Tak doszliśmy do prześlicznych "boskich pól ryżowych", w których wodach odbijało się wysokie niebo, a które mój niepoetycki Pan i Władca mył ręce, twierdząc, że to umywalnie z epoki kamienia łupanego...
Trasa kończy się niedaleko Damsko-Męskiej Pary Wodospadów (雌雄雙瀑), ulubionego miejsca cykania romantycznych fotek (nie mogłam sobie tej przyjemności odmówić :D)
Za wodospadami czekają już tylko Jaskinie Nieśmiertelnych 仙人洞 - ogromne, zjawiskowe, imponujące. Łażąc tym szlakiem po pierwsze miałam pietra - bo lęk wysokości - a po drugie wyobraźnia podsuwała mi obrazy pierwszych ludzi, którzy obrali sobie te jaskinie za schronienie.
Łażenia było sporo, ładnych kilka godzin. Nie zdziwiło mnie więc, że co bardziej zmęczeni/leniwi wybrali lektyki jako środek transportu.
Ja chyba bym się bała w czymś takim usiąść, biorąc pod uwagę to, jak strome i śliskie były wykute w skale stopnie...
Po wyjściu z jaskiń moi towarzysze podróży wybrali wyciąg krzesełkowy jako metodę powrotu do bramy głównej. Ja stwierdziłam, że kolejka jest dla mięczaków i wybrałam transport bardziej tradycyjny:
Cudne yunnańskie koniki łaziły oczywiście samym brzegiem ścieżek, tuż koło urwiska. I znów tylko uprzednia lektura "Tomków" pozwoliła mi zaufać wierzchowcowi i nie spierać się, że ja wolę środkiem...

Taką oto wycieczką uczciłam końcówkę ferii. Od początku marca znowu zacznę chodzić w kieracie przedszkolnym. Brrr.

3 komentarze:

  1. Super.Dzięki takim Wpisom i fotkom coraz bardzej wciągają mnie malownice Chiny...Zyczę dalszych takich ciekawych wpisów.Wierny czytelnik z Polski

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy24/2/13 20:14

    Dzięki za to ,że pokazałaś nam to magiczne miejsce.Jako dziecko byłam w jaskiniach Postojnej, w byłej Jugosławii, też wzbudziły mój zachwyt.To miejsce,które nam pokazałaś, jest tak różnorodne pod ziemią ,nad ziemią ,ze aż wierzyć się nie chce,że natura potrafi stworzyć tak piękne rzeczy.Pozdrawiam Noneczka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog daje mi cudowną możliwość dzielenia się przeżyciami - a dzięki temu mogę przeżyć coś po raz drugi, trzeci, tysięczny. A jeśli jeszcze komuś się wpis spodoba, ogromnie mnie to cieszy :) Dziękuję za miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.