Strony

2025-10-29

Podwójna Dziewiątka w Kunmingu

Dziś Święto Seniora - czyli Podwójna Dziewiątka. Jest świętem seniora nie tylko dlatego, że dożyć 99 roku życia to nie lada osiągnięcie, ale i dlatego, że dziewiątka 九 jest homofonem 久 - długowieczności. A jeszcze wypada na jesień - połączenie z jesienią życia, ale też z dobrymi zbiorami i sezonem chryzantemowym jak znalazł. 
Dawnymi czasy kunmińczycy mieli tego dnia we zwyczaju wspiąć się na Ślimaczy Szczyt 螺峰 (dawna nazwa Góry Yuantong), zapić chryzantemówką i obdarowywać krewnych i znajomych "kwiatowym ciastem" 花糕 czyli tym, co nazywa się również po prostu ciastem podwójnej dziewiątki - ciastem podwójnego słońca 重阳糕. Tradycyjnie jest ono wielowarstwowe, dzięki czemu nabiera znaczenia związanego z awansem - 层层高 (coraz wyższe warstwy). Każda warstwa winna być osłodzona roztopionym brązowym cukrem i przełożona longanami. Wierzch za to powinien być ozdobiony suszonymi głożynami, nasionami lotosu i miłorzębu itd. oraz posypany sezamem i kandyzowaną skórką pomarańczową barwioną na czerwono i zielono 红绿丝. Tak przygotowane ciasto gotuje się na parze - ależ aromatyczne! Ślinka cieknie. Oczywiście, ciasto nie było jedyną przekąską; kunmińczycy pakowali do koszyków ulubione dania piknikowe: misieny na zimno, makaron na zimno, makaron grochowy na zimno, duszone w aromatycznym sosie mięsa i warzywa 卤菜, fistaszki, pestki dyni i słonecznik plus nieodłączną chryzantemową wódeczkę. Taki piknik zwał się 吃席子酒 czyli dosłownie "jeść alkohol na macie" - na pewno pamiętacie, że w wielu yunnańskich dialektach alkohol czy herbatę można "jeść" zamiast pić? 
No dobrze. Dlaczego jednak kunmińczycy akurat w Podwójną Dziewiątkę wybierali się w góry? Czy Podwójna Trójka w Zachodnich Górach im nie wystarczała? Przyczynę podaje legenda. 
Dawno, dawno temu, kiedy Kunming nie był jeszcze w Chinach, nad rzeką Ru grasowała Zaraza. Gdzie się pojawiła, w każdym domu ktoś umierał, codziennie słychać było płaczki pogrzebowe. Miarka się przebrała, gdy Zaraza odebrała rodziców dzielnemu Hengjingowi, który zresztą też ledwo co się wykaraskał. Wydobrzawszy, pożegnał czule ukochaną małżonkę i rodzinne strony, po czym wyruszył, by pytać Nieśmiertelnych o radę i znaleźć sposób na zniszczenie Zarazy. Jednak choć strawił lata na studiach u różnych mistrzów i przemierzył świat wzdłuż i wszerz, nie udało mu się znaleźć lekarstwa ani rady. W końcu jednak usłyszał plotkę, że daleko na wschodzie, na najstarszej z gór żyje mocarny Nieśmiertelny - może on mógłby pomóc? Nie bacząc na niebezpieczeństwa ani trudy dalekiej podróży, ruszył Hengjing pod kierunkiem żurawia, a gdy wreszcie dotarł na miejsce, jego męstwo i wytrwałość zrobiły na Mistrzu tak wielkie wrażenie, że aż pozwolił on Hengjingowi pobierać uń nauki. Nie tylko nauczył go walczyć z demonami, ale również podarował mu wiedźmiński miecz. Wręczył mu go mówiąc: jutro jest dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca księżycowego, a Zaraza znów wyjdzie dręczyć ludzi. Nauczyłem cię już wszystkiego, co umiem - wracaj więc do siebie i ocal ludzi przed Zarazą. Na pożegnanie dał mu tobołek liści derenia, butelczynę chryzantemówki, pouczył go, jak ich używać dla odpędzania Zła i kazał mu polecieć na żurawiu do domu. Hengjing dotarł akurat w brzasku poranka podwójnej dziewiątki. Zgodnie z zaleceniem mistrza zgromadził mieszkańców wioski na pobliskiej górze i każdemu wręczył po liściu derenia i po kielonku chryzantemówki. W samo południe rozbrzmiały dziwne wrzaski, a Zaraza wyszła z rzeki, gotowa napsuć krwi mieszkańcom wioski. Kiedy zbliżyła się do zbocza góry, poczuła jednak smród liści derenia i chryzantemowej wódeczki. Zatrzymała się dość gwałtownie, nie śmiąc się ruszyć. Wykrzywiła się potwornie, kombinując, co dalej, zanim jednak zdążyła wykoncypować, jak skutecznie zatkać sobie nos, nadbiegł nasz bohater i wiedźmińskim mieczem posiekał Zarazę na kawałki. Na pamiątkę tego niezwykłego zdarzenia ludzie dorocznie wspinają się w Podwójną Dziewiątkę na jakąś pobliską górę, wierząc, że ochroni ich to przed chorobami i wszelkim innym nieszczęściem. A że Ślimaczy Szczyt był najwyższą górą w Kunmingu (pamiętajmy, że małe wtedy miasteczko nie sięgało Gór Zachodnich czy Gór Długiego Robaka) - to właśnie tu piknikowali kunmińczycy w każdą Podwójną Dziewiątkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.