Strony

2018-02-05

siedzenia specjalne

Zarówno w metrze, jak i w kunmińskich autobusach, znajdują się siedzenia dla "uprzywilejowanych" - starych, słabych, niepełnosprawnych, ciężarnych oraz osób z małymi dziećmi. W autobusach są zielone, a w metrze po prostu nad nimi wiszą rysunki osób, którym należy ustąpić miejsca. Oczywiście - sagę by można napisać na temat tego, jak staruszki kolanami i łokciami pracują, by się wepchnąć na miejsce przed koleżanką czy kolegą, albo jak ustępujesz miejsca staruszce, a ona na nim sadza czternastoletniego wnusia... Gdy byłam w ciąży, różnie mnie traktowano w środkach transportu publicznego, ale zazwyczaj było ok. Tak samo po pojawieniu się Tajfuniątka - nawet staruszki zazwyczaj chętnie ustępują nam miejsca, bo wiedzą, że roczne, dwuletnie a nawet pięcioletnie dziecko nie jest jeszcze w stanie samo stać w autobusie, zwłaszcza agresywnie prowadzonym. No a dziecko na rękach u rodzica, który siłą rzeczy trzyma dziecko, zamiast uchwyty, to już w ogóle dramat.
Przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie z uśmiechem nam ustępują. Pewnie dlatego tak mnie zdziwiła i zniesmaczyła ostatnia podróż metrem.
Weszliśmy do niezbyt zapchanego wagonu, poza godzinami szczytu, żeby się nie narażać na tłok. Owszem, ludzi było niewiele, ale - wszystkie miejsca siedzące zajęte. No nic, stawiam dziecię przy drążku, asekuruję ją z drugiej strony i próbuję zająć na tyle, żeby nie chciała pójść na wycieczkę. Tymczasem ZB przyjrzał się siedzeniom specjalnym. Na większości siedzieli staruszkowie, więc oczywiście do głowy by nam nie wpadło, by się tam pchać. Ale tuż obok nas siedział dwudziestoletni gówniarz, który zignorował moje znaczące spojrzenie i pogrążył się w fascynującym zapewne serialu. ZB podszedł do niego i grzecznie zapytał, czy mógłby wstać. "Nie". Wobec tego ZB powiedział, że siedzi na miejscu specjalnym - czy jest może niepełnosprawny? "Nie". W takim razie ustąp, proszę, miejsca, zgodnie z przepisami i zasadami dobrego wychowania. "Nie". Mamy dziecko, które nie jest w stanie ustać w metrze dłużej niż parę minut... "Nie, odwal się".
W końcu ustąpił nam młodzieniec z miejsca "normalnego". Nie dlatego, że uznał, że faktycznie dziecko nie bardzo się nadaje do stania. Wstając mówił coś do kolegi o pieniaczach, przez których podróż metrem jest nieprzyjemna. Tak, to o nas było. O ludziach, którzy nie podnosili głosu, tylko prosili o ustąpienie miejsca im należnego. Którym chamski dupek idiota nie raczył ustąpić.
Nie to mnie jednak najbardziej wkurzyło, a fakt, że NIKT w całym wagonie nie zareagował w żaden sposób na ewidentne chamstwo i łamanie przepisów przez chłopaka. Nie podniosły się szepty, że "dzisiejsza młodzież", nikt nie spojrzał krzywo. Wszyscy tępymi spojrzeniami zaszczycali swoje telefony.
Kocham Yunnan, kocham Kunming, kocham wiele aspektów Chin. Ale prędzej czy później wyprowadzę się stąd, bo nie chcę żyć w takim społeczeństwie.

18 komentarzy:

  1. Młodzi chłopcy rozpieszczeni i nauczeni braku szacunku do starszych to plaga w Chinach i jedno z najbardzej nieprzyjemnych aspektow. Brak reakcji ludzi w metrze pokazuje, ze tutaj nie bardzo ludzi obchodzi co się dzieje do około. Ale to ma plusy i minusy. W Polsce za to ludzie uwielbiają wtykać nos w nie swoje sprawy. Odwrotnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze problematyczne jest ustawienie granicy między tym, co prywatne, a tym, co publiczne/społeczne. Z dwojga złego wolę, gdy ktoś się przejmuje za bardzo, niż gdy się nie przejmuje wcale...

      Usuń
  2. W Polsce jest dużo gorzej. Staruszki Cię obsobaczą, że dziecko może stać. Inna sprawa, że rzeczywiście może, dwulatek już może się trzymac, wystarczy asekurowac nogami. I tak, mam dziecko regularnie podróżujące autobusami. Roczne to jeszcze, ale roczne można wrzucić w nosidło. Kolory na siedzeniach nie nauczą ludzi kultury, to zawsze była utopia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też podróżuję regularnie z Tajfuniątkiem. Ale w kunmińskich autobusach nawet ja, trzymając się obiema rękami, mam problem ustać i żadnego dziecka poniżej powiedzmy piątego roku życia w takiej sytuacji nie widzę. Drugą kwestią jest czas trwania podróży. Bo owszem, nawet jeśli kierowca nie jest wariatem i dziecko może stać, to jak długo? Bo my jeździmy autobusami zazwyczaj w dość długie, nawet godzinne trasy. Nie widzę jakoś dwulatka, który stoi godzinę.

      Usuń
  3. Nie wiem gdzies jest lepiej, ale na pewno nie w Polsce. Zauwaz, ze zdarzylo Ci się to dopiero po raz pierwszy i sama stwierdziłaś,ze to może byc przyczyna Twojego oburzenia. Tez bym sie zdenerwowała. Ale nie wiem, czy znajdziesz gdzieś lepsze miejsce na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widzę problemu, aby wziąć ze sobą wózek spacerowy w podróż masowym środkiem komunikacji, ZWŁASZCZA w te długie, godzinne trasy i w towarzystwie ojca dziecka.... Dziecko siedzi w wózeczku, a matka nie musi liczyć na spolegliwość niewychowanych buców. Ojciec pomoże wnieść i wynieść wózek z pojazdu.
    A nawet jeśli ojca akurat w odwodzie nie ma, to (w Polsce) autobusy wielkomiejskie i także te mniejszomiejskie mają opuszczane podłogi, a nawet jeśli czasem nie, to nie wyobrażam sobie (w Polsce), aby nie znalazł się ad hoc nikt, kto by pomógł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W powyzszym oparłam się i na własnych doświadczeniach w tym względzie, i na obserwacjach - sama jeździłam z małymi dziećmi i także nadal widzę wiele matek z maleńkimi i dwu-trzy-czteroletnimi dziećmi w wózkach, jeszcze obładowane rzeczami dziecka i zakupami. Nie przesadzaj więc - byłaś z mężem. Powinien wziąć dziecko na ręce i trzymać albo ściągnąć tego wyrostka z siedzenia recznie.

      Usuń
    2. do kunmińskich autobusów nie da się wejść z wózkiem. Tak całkiem normalnie, fizycznie się nie da, bo można wchodzić tylko przednimi drzwiami, często zresztą po schodkach. Tylnymi drzwiami się wychodzi; często wyjście jest przedzielone barierką i nawet osoby tęższe czy w ciąży mają problem z wchodzeniem/wychodzeniem. O wózku mowy nie ma, zwłaszcza, że nie ma go gdzie przypiąć. Gdy jestem sama, często wożę Tajfuniątko w chuście. Natomiast w wyżej opisanej sytuacji ja sobie z kolei nie wyobrażam ściągania kogoś ręcznie...

      Usuń
    3. Osobie, która nie korzystała z kunmińskich autobusów raczej ciężko sobie wyobrazić styl jazdy tamtejszych kierowców. Nie wiem, jak dziecko by sobie poradziło, ale mnie się udało mocno uszkodzić nadgarstek, bo w trakcie jazdy trzymałam się tylko jedną ręką...

      Usuń
  5. Anonimowy6/2/18 14:54

    No zesz jak sie niektorzy ludzie przyczepia, nie znajac realiow opisywanego kraju, to az dziw bierze...
    Co za sens jest porownywanie "bo w Polsce" z tym co w Chinach i pouczanie kogos?
    Mimo tego nie zazdroszcze matkom maluszkow takich jazd autobusem bez trzymanki. Jako turystka spotkalam sie w Tajlandi czy Dubaju z ustepowaniem miejsca matkom z malymi dziecmi, czy tez niepelnosprawnym, w srodkach masowej komunikacji jednak wiadomo - jako turysta masz tylko migawkowe spojrzenie na dana rzeczywistosc.
    W Niemczech jest, porownujac, podobnie jak w Polsce: oznakowane wejscie do autobusu dla osob z wozkiem, na wozku czy z balkonikien itd. Opuszczane rampy. Jednak kieowcy nie zawsze chetnie spiesza z pomoca, choc nalezy to do ich obowiazkow, bo obawaja sie zbyt dlugich postojow na przystankach. Sa tacy i tacy, ze tak powiem. Jednak ogolnie rzecz biorac nie ma z tym problemu tym bardziej, ze czesto chodnik na przystanku przystosowany jest tak, szczegolnie na przystankach tramwajowych w wielu miastach, ze mozna spokojnie wyjechac czy wozkiem czy z wozkiem z tramwaju bez opuszczenia rampy.
    Szybkiego powrotu ciepla i milych, zyczliwych osob wokol
    zyczy Kiara niemozebnie zakochana w Tajfuniatku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nigdy (a żyję w Kunmingu już prawie dziewięć lat) nie widziałam w którymkolwiek autobusie czy w metrze osoby niepełnosprawnej na wózku. Wózki dziecinne w autobusach widziałam. Złożone. Po prostu komunikacja miejska nie jest do takich osób w żaden sposób dostosowana. Widzę niepełnosprawnych oraz matki z wózkami na targach, w parkach, na ulicach, ale nie w komunikacji miejskiej.

      Usuń
  6. Anonimowy6/2/18 16:48

    Przyjdzie pewnie kiedys i do Chin trend wiekszego zainteresowania dla problemow matek z malymi dziecmi czy osob niepelnosprawnych. Lata temu, realia w Polsce, tez nie byly rozowe. Zreszta w Europie pewnie tez podobnie, ja poznalam Niemcy juz "ucywilizowane" w tym wzgledzie. Swoja droga ogladalam niedawno przypadkowo film z konca lat 40-stych ukazujacy dzien pracy motorniczego tramwaju. Wtedy jeszcze konduktorki byly na porzadku dziennym i one to pomagaly matkom z dzieckiem w wozku i panom o lasce wsiasc i wysiasc z tramwaju. Pewnie, ze to byl film "reklamowy" i zapewne nie zawsze tak rozowo bylo...:-)Mam jednak sentyment do pan konduktorek jznanych mi jeszcze z dawnych polskich realiow. One to bowiem nie tylko sprzedawaly i kasowaly bilety ale wlasnie pilnowaly zachowania regol w tramwaju i moich oczach, jako malej dziewczynki, byly bardzo wazna osobistoscia.
    serdecznie pozdtawiam
    Kiara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. panie konduktorki jeszcze występują w pekińskich autobusach :) Ale u nas nie ma biletów, płaci się bezpośrednio do skarbonki albo kartą, więc nie mają racji bytu ;)

      Usuń
  7. Wątpię, aby kiedykolwiek zmieniło się w Chinach podejście do matek z dziećmi, ciężarnych, osób niepełnosprawnych czy starszych. A to choćby dlatego, że liczba ludności tego kraju jest tak wielka i tak szybki przyrost naturalny, że nikt sobie głowy zaprzątał nie będzie udogodnieniami - dzieci i tak nie braknie, a starsi i niepełnosprawni i tak niepotrzebni. Po co więc o nich wszystkich dbać. Zbędny wysiłek ��
    Poza tym dbanie o dzieci i starszych oraz tzw. kaleki (czyli ogolnie - o słabszych) w ogóle nie jest elementem kultury azjatyckiej. Tam się zresztą o JEDNOSTKI wcale nie dba. Zwłaszcza kiedy jest ich pod dostatkiem. Tam się haracze ludźmi płaciło, bo to najtańsza waluta - sama aię mnoży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gerealizacja jest o tyle trafna, co i zwodnicza - jak zresztą wszystkie generalizacje. Są i w Chinach ludzie, którzy się przejmują, troszczą o innych i są empatyczni. Ilościowo nie przedstawia się to najlepiej, ale - to czy trafia się na jednych, czy na drugich to jednak kwestia szczęścia. Ja zazwyczaj trafiam dobrze... Ale bywa też tak, że trafiam na chamów, a reszta po prostu nie zwraca na nich uwagi. I to mnie straszliwie wpienia. Nie ci chamscy ludzie, którzy nie ustępują, charkają itd. tylko ta cała reszta, która udaje, że tego nie widzi...

      Usuń
  8. Anonimowy8/2/18 14:11

    Generalizacje sa zawszte zwodnicze tak jak statystyki. Wszystko zalezy od punktu siedzenia. W Chinach nigdy jeszcze nie bylam ale na przyklad z bardzo pomocnym zachowaniem wobec slabszych spotkalam sie i w Tajlandji i na Sri Lance. Nie, i nie chodzi o pomoc typu: ja ci pomoge ty mi zaplacisz, tylko wlasnie o pomoc bezinteresowna. Podrozowalam z osoba niepelnosprawna i mielismy sporo kontaktow z miejscowymi. Raczej nie byl to tylko "bonus turystyczny" bo po pierwsze pomoc objawiala sie spontanicznie i nieodplatnie a po drugie wynikala rowniez z buddystycznego podejscia do zycia: Jezeli pozwolisz mi pomoc umozliwisz mi poprawe mojej Karmy w nastepnym zyciu dlatego ciesze sie, ze spotykajac kogos takiego mam ta mozliwosc. Na Sri Lance nie spotkalam sie tez z agersja wobec bezpanskich zwierzat chocby i taki pies lezal na srodku schodow. Obchodzi sie. Osoby blokujace waskie przejscie obchodzi sie albo odczekuje a nie popycha czy pogania czy tez epitetuje. Tak, ze uwazam iz dobrzy, zyczliwi ludzie sa wszedzie tak jak i zli, obojetni i wredni.
    Serdecznie pozdrawiam
    Kiara

    OdpowiedzUsuń
  9. W Polsce z ustepowaniem miejsca, przynajmniej w stolicy nie widze problemu od lat, mimo rozpisywania sie tu i tam ludzi jak to im nie ustapiono, albo jak staruszka sie wkurzala. Przykro mi, ale od 40 lat nie moge sobie przypomniej sytuacji, zeby mloda osoba nie ustapila bez problemu miejsca, zeby babcia czy dziadek nie podziekowali, czy zeby wrecz wymawiali sie, ze oni nie potrzebuja, bo zaraz wysiadaja. Nie mialam nieszczescia spotkac sie z agresywnymi paniami robiacymi awanture, czy agresywna mlodzieza, ktora tego miejsca ustapic nie chciala. Owszem zdarzalo sie, ze nastolatki byly halasliwe, ale kwestia zasiedzenia i udawania slepego, nie nie widzialam. Za to niestety bardzo czesto jestem swiadkiem matek z dziecmi, ktore uwazaja, ze wszystko im sie nalezy, pakowanie sie z wozkiem wielkosci traktora, jezdzenie po nogach, nie probowanie uciszenia dziecka, tylko wrecz namaiwanie do krzyczenia, kopania, wchodzenia nogami na siedzenia, kopania po wspolpasazerach, a szczytem bylo awanturowanie sie o to, ze kierowca wyprosil jedna jak chciala dziecko w autobusie przewinac...
    Oczywiscie nie jest to standard, bo sa i panie najzupelniej normalne, z widoczna panika jak dzieciak sie drze, probujace cos z tym zrobic, przepraszajace, starajace sie byc jak najmniej uciazliwe dla innych, czy nawet wysiadajace na nablizszym przystanku by nie przeszkadzac. Sa panie, ktore podziekuja za ustapienie miejsca, ktore wezma dziecko na kolana, ktore zwroca mu uwage, ze czegos nie wolno, ktora staraja sie dzieckiem zajac, zeby sie nie nudzilo, zamiast siedziec z nosem w komorce. Czy tez takie panie, ktore grzecznie, mimo bez pretensji poprosza o zwolnienie miejsca przeznaczonego na wozek i z usmiechem podziekuja. Ludzie tez odnosza sie mile do takich mam, a te inne od razu jednak budza agresje.
    W metrze nie wiem czy sa miejsca specjalne, ale widuje wozki z dziecmi i normlanie siedza. No chyba, ze prbobuja jechac w godzinach szczytu, to wtedy przykro mi bardzo, ale fizycznie jest niemozliwe ustapienia, ludzie sa jak sardynki, osobiscie nie mam czego sie trzymac i jestem zganiatana masa ludzka przy hamowaniu, a zdarzalo sie, ze w takim warunkach taka mama miala jeszcze pretnesje, ze jej ludzie wozek i dziecko gniota. Uwazam, ze nie powinna w takich godzinach sie pchac do metra...
    Za PRLu pamietam, ze byly takie wozeczki cos ala lezaki. Kawalek plotna na skladanym aluminiowym krzyzaku. Jak sie to zlozylo to bylo jak taka spora parasolka, moze taki by rozwiazal sprawe? Daloby sie z nim wsiasc, a potem rozstawic jakby bylo miejsce pod scianka... Z tym wozeniem ludzi jak worko ziemniakow, to w Polsce tez od zawsze jest problem i uwazam nawet, ze wiekszy jak sa te nowe autobusy, to kierowcy specjlanie jezdza stajac na hamulcach, a te nowe sa bardzo posluszne. Stare ikarusy itp, to mialy jednak wolniejsze to hamowanie, a teraz mozna sobie reke urwac albo glowe rozbic. Dlatego ja jak moge to siadam w autobusie, mimo ze jeszcze staruszka nie jestem, nie dlatego, ze dupa juz boli, ale wlasnie boje sie jezdzic na stojaco...
    Chiny i brak szacunku dla starszych i dzieci szczegolnie potomkow? Co to za banialuki? A konfucjonizm? To raczej schamienie postkomunistyczne czy chinskokapitalistyczne, jak u nas po zalewie ruskich. Owszem, moga nie miec za duzego szacunku dla kobiet jako takich, ale te dwie wymienione grupy, to raczej chyba odwrotnie z tradycji wlasnie.
    Chcesz sie wyprowadzic z Chin? Bo przeciez takie podejscie, to nie tylko to jedno miasto... Poza tym w Europie chyba gorzej, bo zalew nacji, ktore z zalozenia kultywuja samcza wygode... Moja mama byla w zeszlym roku na wycieczce w Londynie. Wlasnie w metrze nikt jej nie ustapil miejsca, mlodziez siedziala rozwalona, jeden jej jedzil plecakiem prawie po twarzy. W Polsce jednak tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, w Chinach coraz częstszy jest brak szacunku dla starszych. Po konfucjanizmie tu już mało zostało, najważniejsza jest własna wygoda. Oczywiście, są wyjątki, ale po dziewięciu latach tutaj coraz częściej zauważam, jak wielkie słowa i teorie rozmijają się tu z praktyką.
      Nie wiem jeszcze, gdzie nas poniesie. Zobaczymy, co życie przyniesie :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.