Strony

2016-02-18

Stacja pomp

Spacerując nad Szmaragdowozielonym Jeziorem, natknąć się można na niepozorny budyneczek
który okazuje się być muzeum kranówki. No dobra - muzeum wodociągów. A jeszcze konkretniej - muzeum pierwszego kunmińskiego wodociągu, który zaczynał swój bieg właśnie tu, przy jeziorze zwanym wówczas Stawem Dziewięciu Smoków:
a dzisiaj po prostu Szmaragdowozielonym Jeziorem.
Pierwszy wodociąg pojawił się tutaj w sierpniu 1917 roku, a zaczął działać w 1918, więc ma prawie sto lat. O ile na początku XX wieku do celów konsumpcyjnych służyła kunmińczykom przede wszystkim woda studzienna, a nosiciele wody sporo zarabiali, o tyle od lat dwudziestych sytuacja powoli zaczęła się poprawiać. Oczywiście, na początku publiczne ujęcia wody były rozmieszczone tak rzadko, że i tak większość wody używanej w gospodarstwie domowym brało się z licznych rzek, ale bez wątpienia - był już krok na drodze do nowoczesności.
Ciekawe, że tak długi czas zajęło kunmińczykom stworzenie sieci wodociągowej, skoro pierwsza hydroelektrownia zaczęła w Kunmingu działać już w 1912 roku przy Grobli Kamiennego Smoka. Prąd pojawił się więc dużo wcześniej niż woda z kranu (we wspomnieniach starych kunmińczyków latarnie uliczne były znakiem Nowych Czasów). Co ciekawe - oba te udogodnienia pojawiły się w Kunmingu przez... Francuzów. Od momentu, gdy Kunming połączono z Hajfongiem w 1910 roku linią kolejową, wszystkie wynalazki zachodnie miały szansę pojawiać się tu dość wcześnie. Nie mniej zasłużony jest Tang Jiyao, który wszystkim tym szalonym a nowoczesnym pomysłom przyklaskiwał - wysyłał ludzi do Wietnamu (głównie Hajfongu i Hanoi) by się uczyli tych wszystkich nowoczesnych rozwiązań. Cała ta ekipa pokonać musiała nie tylko wrodzoną niechęć do zachodnich dziwactw, ale i próg technologicznego zacofania. Większość różnego typu maszyn, które się w owym czasie w Kunmingu pojawiła, to były importowane wprost z Niemiec Siemensy albo wynalazki francuskie.
Od 2 maja 1918 roku począwszy, wodociąg dziennie dostarczał do miasta ponad tysiąc kubików wody. Jeden kubik kosztował trochę ponad 7 fenów*. Za taką kwotę można było wówczas kupić mniej więcej 3 kg ryżu. Ludność uważała więc kranówę za dość drogą i dopiero na początku lat '20-tych zaczęła się powoli przekonywać do pomysłu; wcześniej z dobrodziejstw wodociągu korzystały głównie instytucje. Zresztą - początkowo publiczne kurki były rozmieszczone co około pół kilometra, więc korzystanie z "publicznej" wody było dość niewygodne. Wyobraźcie sobie: w całym mieście łącznie były zaledwie 84 kurki! A jeszcze były z nimi niezłe cyrki - czasem ciśnienie było za niskie i zamiast wody leciało z nich powietrze; trzeba było się do nich przyssać, żeby w końcu poleciała woda.
Zaledwie tysiąc kubików! Dziś miasto potrzebuje tysiąc razy więcej! Zamiast jednej stacji pomp - jest ich dziś trzynaście. Zamiast 10 kilometrów wodociągów, jest ich 3400. To normalne, że miasto rośnie, ale skala mnie poraża.

Bardzo chciałabym wejść do tego muzeum i wszystko dokładnie obejrzeć. Niestety, za każdym razem odbijam się od zamkniętych drzwi, choć chodzę tam w różne dni tygodnia i o różnych porach. Dlatego jeśli chcecie zobaczyć, jak muzeum wygląda w środku, obejrzyjcie sobie zdjęcia tutaj.

*groszy chińskich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.