Strony

2012-02-25

Park na mieliźnie 海埂公園

Powstał w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, by wkrótce stać się ulubionym miejscem piknikowania kunmińczyków. Dlaczego tak go lubią? Pewnie m.in. dlatego, że jest umiejscowiony nad „Lśniącą Perłą Wyżyny Tybetańskiej” czyli Jeziorem Dian 滇池. Nasza mielizna podzieliła jezioro na dwie części,
a Chińczycy sprytnie to spożytkowali. Od centrum miasta park położony jest wystarczająco daleko, żeby mieć wrażenie, że się z tego miasta wyjechało, a równocześnie wystarczająco blisko (10 km), żeby ta ucieczka była łatwa. Dla mnie jedyny problem to fakt, że naprawdę ciężko się wszystkim kunmińczykom zmieścić w parku, który ma zaledwie 2,5 km długości, a szerokości nie ma prawie wcale, no ale Chińczycy lubią ścisk, więc niech im będzie. Oprócz tzw. zwykłych kunmińczyków częstymi gośćmi naszego parku są żony golfistów – przylega parczek bowiem do wypaśnych pól golfowych, które w początkowych latach kunmińskiej modernizacji założył pewien singapurski imigrant. Planując sobotni wypad do tego parku warto pamiętać, że tuż obok znajduje się słynna Wioska Etniczna, w której można się szybko przeszkolić z kultury Yunnanu. Jest też stosunkowo blisko do Parku Wielkiego Widoku (大觀樓公園), do którego można nawet dopłynąć łódką, więc naprawdę można sobie połazić.
Co można robić w samym parku? Jeździć na wieloosobowych rowerach,
zupełnie jak na polskim wybrzeżu. Łowić ryby
(chociaż jeść nie polecam, jeśli nie chcecie świecić w nocy – wiele lat do Dianchi wylewano ścieki ze wszystkich fabryk w okolicy, doprowadzając jezioro do doprawdy okropnego stanu), a także wybrać się na łódki, by podziwiać Zachodnie Góry.
Można też zażerać się „takimi jakby szaszłyczkami” (燒烤),
z tym, że żarcie trzeba przynieść z sobą, a w parku jest tylko przygotowanych sporo miejsc do grillowania. Można też naśmiewać się ze sztampowych do bólu zdjęć ślubnych, które tu „wszyscy” cykają.
Miejsce jest uznawane za superultraromantyczne. Dlaczego?
Dawno, dawno temu, Kunming był niczym więcej, jak płatem wysuszonej ziemi. Mężny łowca Li An pożegnał się więc ze świeżo poślubioną małżonką i przebył setki rzek i tysiące gór, by znaleźć źródło wody. Dotarłszy do wielkiego morza, ujrzał jastrzębia z czerwoną rybką w dziobie. Ustrzelił go więc i ocalił rybce życie. Nagle, na oczach zdziwionego Li Ana, rybka przemienia się w piękną dziewczynę – okazało się, że jest ona trzecią córką Smoka - Króla Wschodniego Morza (tego mieszkającego w Kryształowym Pałacu). Zauroczona męstwem łowcy, chce go poślubić – on jednak tęskni za prawowitą małżonką. Uciekł więc pod nieobecność króla, nabrawszy przedtem pełen brzuch dobrej wody. Wrócił do domu... a tam pustka. Żona, nie mogąc doczekać się powrotu męża, zmarła z tęsknoty, a dobre duchy zmieniły ją w kamień – tak powstala Góra Śpiącej Piękności 睡美人山. Gdy ujrzał to mężny łowca, z bólu wypluł całą wodę u stóp swej ukochanej – i takim oto sposobem u stóp Góry Śpiącej Piękności powstało Jezioro Dian 滇池. Właśnie z naszego parku jest najpiękniejszy widok na ten, o ileż bardziej romantyczny, chiński Giewont. 
Jeśli macie czas, zajrzyjcie tu. A najlepiej weźcie z sobą koc i dobrą książkę.

1 komentarz:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.