Strony

2023-07-16

Zalew Zhaozong 昭宗水库

Jest w granicach miasta i w zasięgu miejskich autobusów zalew, w którym niektórzy pływają nago, nad którym Chińczycy się opalają i w którym kąpią psy. W którym morsują w niezbyt mroźne, ale jednak zimnawe kunmińskie zimy. Zalew, który jest rajem dla osób nie lubiących pływania w niezbyt czystej chlorowanej basenowej wodzie, ale który jest też miejscem, przed którym starzy kunmińczycy przestrzegają dzieci. Zalew, w którym kąpiel jest "surowo wzbroniona", czego nikt nie pilnuje. Zalew, w którym co roku topi się przynajmniej kilka osób. Zalew, w którym niektórzy pływają od dziesiątek lat, a inni wolą się nawet nie zbliżać. 

Dawno, dawno temu były tu cztery naturalne jeziorka, które później połączono w większy zbiornik, który służył nawadnianiu pobliskich pól uprawnych. Jednak w latach dziewięćdziesiątych XX wieku miasto wchłonęło te tereny i pola zaczęły znikać, a jezioro przestało się liczyć jako rezerwa wodna dla rolników. W 2000 roku zalew zaczął zarastać ze wszystkich stron, a w 2008 roku władze miasta odrobinę te tereny doinwestowały i stworzyły "Park Zhaozong". Wtedy też na dużo większą skalę zaczęli się tu pojawiać pływacy, którzy nic sobie nie robią z doniesień, że co rok się tu ktoś topi, że dno jest nierówne i niebezpieczne, że nie wolno. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zginęło tu w trakcie pływania co najmniej 130 osób. Inna rzecz, że i czystość wody pozostawia wiele do życzenia. Jako, że pływanie i kąpiel są tu oficjanie wzbronione, nie pojawiają się oczywiście jakieś ogólnie dostępne wiadomości na temat czystości wody w zbiorniku, ale o ile kiedyś woda była ponoć tak przejrzysta, że z łatwością dało się dostrzec, co jest na dnie, dziś daleko jej do takiego stanu. 

Wybraliśmy się tutaj na spacer, bo zalew jest ładnie położony i otoczony niewielkim laskiem. Niewielkim i bardzo młodym - zaledwie w 2010 roku zdarzył się tu wielki pożar, który pochłonął dużą część okolicznych lasów. Zalew okazał się świetnym miejscem na piknik, poczytanie w spokoju książki i pomoczenie nóg (żadnemu z nas nie wyskoczyły żadne zmiany skórne). Tajfuniątko było zachwycone, tym bardziej, że początkowo planowaliśmy spacer po pobliskim parku i Górze Snu 眠山, ale ten spacer okazał się wielkim rozczarowaniem, ponieważ 90% góry i "parku" jest ogrodzone i nie da się tam wejść. Tu w sukurs nam przyszedł GPS i mapy w telefonie, które pokazały, jak blisko już stąd do zalewu, który swoją drogą wiele razy chciałam odwiedzić - swego czasu kolega urządzał tu akcje "Sprzątania Zalewu" połączone z piknikiem i zabawą. Niestety, w owym czasie byłam po łokcie urobiona przy Tajfuniątku, dla którego takie eskapady były odrobinę zbyt długie i zbyt męczące. No, może były męczące nie dla niej, a po prostu dla mnie z nią u boku... 

W każdym razie - serdecznie polecam ten zalew na spacer i piknik. Jednocześnie jednak przestrzegam: w weekendy, zwłaszcza popołudniami, jest tu tak wielu ludzi, że szpilki nie ma gdzie wetknąć. Dobrze się tu wybrać wczesnym porankiem albo po prostu w dzień powszedni.

droga nie jest zbyt zachęcająca, ale warto, bo już za chwilę...
nie brak tu wędkarzy...
po raz pierwszy widziałam tu opalających się Chińczyków!
Życie jest cennym skarbem! Bezpieczeństwo przede wszystkim! By zachować bezpieczeństwo własne i postronnych, zabrania się pływania, kąpieli, zabaw w wodzie, wędkowania, łapania ryb. Konsekwencje powyższych zachowań poniesiecie na własną odpowiedzialność.
Oczywiście, nikt sobie nic z tego nie robi.

Kilka dni później, gdy spotkaliśmy się ze świekrami, opowiedzieliśmy o wycieczce nad ten zalew. Aż pobledli. "Ale nie wchodziliście do wody? Nie pozwoliliście dziecku pływać?". Okazuje się, że trwoga przed straszliwym śmiercionośnym zalewem jest w starych kunmińczykach głęboko zakorzeniona. Musieliśmy obiecać, że nigdy nie pozwolimy tam Tajfuniątku pływać. Inna rzecz, że ja akurat się nie palę do wchodzenia do wody, o której nic nie wiem. 

A z drugiej strony... Jeździło się na Mazury, wypływało bez opieki na środek jeziora czy rzeki, a ostrzeżenia nigdy nie dotyczyły wchodzenia do wody w ogóle, a tylko wskakiwania do wody o nieznanej głębokości i podłożu oraz tego, żeby absolutnie nie pływać po spożyciu alkoholu. Inne czasy, inne miejsce... Ale bardzo zazdrościłam tym, którzy sobie w tym pięknym zalewie spokojnie pływali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.