Strony

2020-02-27

bawoli totem

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl oraz kirgiski.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Wa to grupa etniczna, która żyje na granicy chińsko-birmańskiej - po obu stronach tej granicy. Łącznie jest ich niecały milion, po połowie w Birmie i Chinach. Posługują się własnym językiem, choć w Chinach są już w większości zsinizowani. Ponieważ większość żyje w głębokich lasach, na wsiach, wielu zachowało swoją tradycyjną wiarę (animizm) i zwyczaje (z wyjątkiem tych najbardziej krwawych*). Są też całkiem spore grupy, które przyjęły inne religie - głównie buddyzm therawada i chrześcijaństwo. Jednak bez względu na religię, wierni są jednemu, bodaj najważniejszemu zwyczajowi - ćwiartowaniu bawoła 剽牛. Ociekająca krwią ceremonia służy modlitwie, a także przypomina o wdzięczności, jaką każdy Wa winien żywić względem bawołów. Moim zdaniem wdzięczność można okazać w milszy sposób niż ćwiartując obiekt kultu, ale zwyczaje religijne rzadko są sensowne w oczach niewiernych - dotyczy to wszystkich religii, nie tylko animizmu.
Wracając do Wa - bawół jest dla nich najważniejszym zwierzęciem i totemem, który czczą. Najstarsze malowidła naskalne Wa, w których pojawiają się bawoły, pochodzą sprzed trzech tysięcy lat. Są na nich bawoły prowadzone przez ludzi, dosiadane przez ludzi, jedzone przez ludzi, wystawiane do walk, ćwiartowane. Są pokazane rogi jako broń i w pokojowych kontekstach też. W tych jaskiniowych graffiti doskonale widać, jak wysoką pozycję bawoły od zawsze zajmowały w życiu Wa. Ubrania Wa są ozdobione wzorkim podobnym trochę do procy - to oczywiście uproszczony wizerunek bawolich rogów. Podczas święta plonów czci się nie tylko kolby kukurydzy i korce ziaren, ale i totem z bawolej czaszki. Istnieje legenda, która pięknie pokazuje, dlaczego bawół wodny jest dla Wa najważniejszym ze zwierząt.
Dawno, dawno temu była sobie piękna para pasterzy. Wypasali bydło u stóp wielkiej góry, gdy nagle zagrzmiało i zaczął padać deszcz, a padał tak długo, aż zmienił się w potop. Woda przykryła wszystko: domy, pola uprawne - wszystko zniknęło. W miarę, jak padał deszcz, pasterze przeganiali bawoły coraz wyżej i wyżej. Jednak potop był bezlitosny i w końcu potopił bydło i zakrył wodą całą górę. Pozostała tylko para pastuszków, których uniósł na grzbiecie bawół. Po trzech dniach i trzech nocach wody opadły, ocaleli z radością zeszli na ziemię. Wtedy jednak pojawił się inny problem: skąd wziąć pożywienie? Długo debatowali, jednak nic mądrego nie mogli wymyślić - powódź zmiotła z powierzchni ziemi zarówno rośliny, jak i drobną zwierzyną. Dobry bawół postanowił poświęcić się dla nich. Powiedział, że pozwala się zabić i zjeść. Jego jedynym warunkiem było to, że mają zostawić jego czaszkę i składać jej modły. Para Wa przetrwała trudny czas i dała początek ludzkości. Na zawsze zapamiętali też dzięki komu udało im się przetrwać.
Odtąd Wa wznoszą dziękczynne modły bawołom. Podczas każdej ważnej uroczystości składają ofiarę z bawołu, pozostawiając czaszkę nietkniętą. Czaszka bawołu stanowi podstawową ozdobę domostw Wa, bawole kości to podstawowy materiał ich rękodzieła. Pamiętajmy, że dla ubogich Wa bawół był dawniej ich największym bogactwem. Oddać największe bogactwo bogom - to była najwspanialsza ofiara. Dziś zwyczaj powoli zamiera - bawoły zabija się tylko podczas naprawdę wielkich imprez, albo - niestety - dla turystów. Dotyczy to zarówno ceremonii u Wa, jak i bliźniaczej ceremonii u innego ludu Yunnanu, Drung.
Ceremonia zaczyna się "otwarciem drzwi". Szaman i reprezentant starszyzny tańczą z długimi nożami, jednocześnie się modląc i mówiąc, dlaczego poświęcają bawoła - dla przodków, dla duchów, dla ochrony przed złem czy też dla szczęścia, by prosić o to, żeby w następnym roku stada były jeszcze większe i by ludzie nie zaznali biedy, a także zapraszając całą wioskę i wszystkich gości na ucztę.
Drugim elementem ceremonii jest przysposabianie piki, do której będzie przywiązany bawół - długiej na około trzy metry. Zanosi się ją na plac, na którym będzie się odbywać ceremonia, tańczy się dziki taniec, a szaman "poświęca" pikę alkoholem i modlitwą, modląc się o pomyślny przebieg ceremonii.
Trzecim elementem jest prowadzenie bawołu. Po sprowadzeniu go z gór, przekazuje się go w ręce kobiety, która ozdabia grzbiet zwierzęcia kwiatami i ręcznie tkaną derką, a na rogi wkłada sznury ozdób - tak się ją "upieksza" zanim pójdzie do nieba. Następnie bawół prowadzony jest przez dwóch mężczyzn wielokrotnie naokoło domostwa osoby, której dotyczy ceremonia (liczba okrążeń jest różna w różnych wioskach). Gdy bawół przechodzi koło drzwi, sypie się na niego zboża i pryska go alkoholem, podczas gdy kobiety lamentują, dziękując zwierzęciu za to, że się poświęca i je żegnając. Po okrążeniu domostwa, wszyscy udają się na plac, na którym zwierzę zostanie pozbawione życia.
Ostatnią częścią ceremonii jest ćwiartowanie.
Najpierw rozbrzmiewa muzyka - rytmiczne uderzenia w gongi. Zaczynają się tańce. Szaman pije wódkę i recytuje - dziś jest dzień wielkiej radości, pijmy, tańczmy, śpiewajmy, weselmy się! Seniorka rodu podchodzi do zwierzęcia i tłumaczy mu, że nie chcą go skrzywdzić, choć ono wchodzi w szkodę i wyżera sadzonki; oni tylko chcą jego życie wymienić na długowieczność i zdrowie, jego duszę wymienić na dostatek i szczęście. Na koniec prosi biedaka, by po tym, jak pójdzie do nieba, szepnął dobre słowo o swoich gospodarzach i poprosił o zachowanie ich od złego.
Następnie do akcji przystępuje znów szaman. Z wódeczką w lewej ręce, a oszczepem w prawej tańczy wokół bawołu i recytuje o tym, jak przebije serce zwierzęcia ku swojej i jego chwale. Wypatrzywszy dobry moment, jednym ruchem przebija serce zwierzęcia; jeśli się nie uda od razu, musi celować dalej - aż do momentu, gdy bawół padnie.
Wtedy zgromadzeni znów zaczynają grać na gongach i tańczyć, a część kładzie zwierzę na świeżych gałęziach i zaczyna patroszenie i ćwiartowanie. Gdy utną zwierzęciu głowę, zakłada ją szaman i tańczy taniec zwycięstwa i chwały po całej wiosce, a potem wraca na plac z bawolim truchłem. W międzyczasie wszyscy uczestnicy dostają po kawałku mięsa, które zawijają w liście i mogą zabrać. Resztki, czyli jelita, racice itd. oczyszcza się i gotuje w wielkim kotle dla wszystkich. Tylko czaszka i rogi pozostają dla gospodarza imprezy - po oczyszczeniu zawisną na ścianie domu. Stąd dawniej łatwo było poznać, które domostwo należy do bogacza, a które do biedaka.
Ceremonia taka potrafi czasem trwać trzy dni, a jeśli poświęca się więcej zwierząt, to nawet tydzień do dziewięciu dni. 
Tak to mniej więcej wygląda, przy czym różnice lokalne potrafią być bardzo zasadnicze. Tylko o tym czytałam - całe szczęście nie musiałam być świadkiem takiej ceremonii. Nie zrozumcie mnie źle: jem mięso i wiem, skąd ono pochodzi. Godzę się na uśmiercenie zwierzęcia. Wolę jednak, gdy śmierć ta nastąpi szybko i możliwie bezboleśnie. Długotrwałe przygotowywanie bawołu do ceremonii i potem śmierć od dzidy wydają mi się okrutne. Jeśli szaman trafi od razu w serce, to jeszcze jakoś, ale co, jeśli spudłuje?... Z drugiej strony rozumiem ideę - pokażmy zwierzęciu, dzięki któremu nie umieramy z głodu, że je szanujemy i że jest dla nas ważne. Rozumiem... ale serce boli i tak.
Wizyta w Wiosce Etnicznej - wejście do Wioski Wa
Na koniec zdjęcie rękodzieła Wa - rozmaitych przedmiotów wykonanych z bawolej kości. To mi się bardzo podoba: skoro już zabijamy zwierzę, to z szacunku do niego wykorzystamy do ostatka wszystko, czym nas obdarzyło.

A tutaj zajrzyjcie, by poczytać o niesamowitych japońskich krowach lub miejscu zwanym Siedem Byków.

*do lat '60-tych XX wieku byli łowcami głów.

3 komentarze:

  1. To obrzęd podobny do ajnuskiego hodowania niedźwiedzia. Chwytało się niedźwiadka, hodowało i holubiło, a potem - że wszystkimi honorami - odsyłało na tamten świat. A w zaświatach niedźwiedź opowiadał duszom ziomków jak go ludzie dobrze potraktowali, więc niedźwiedzie wcielały się ponownie, wracały na ziemię i było co jeść. Bo Ajnowie wierzyli (wierzą), że każda dusza (i zwierzęca, i ludzka) nie musi zawsze przebywać w zaświatach na stałe - jeśli chce, może wrócić i wcielić się ponownie. Zatem, żeby ludzie mieli co jeść, zwierzęta musiały chcieć wracać, bo powroty są opcją, nie automatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ust mi wyjęłaś o tym niedźwiedziu. Praktycznie na całej Syberii zdarzały się podobne obrzędy z jego udziałem, z tym, że częściej było to zapewne polowanie, bez uprzedniego trzymania w niewoli. Za to z tłumaczeniem niedźwiedziowi, że to Rosjanie zrobili strzelbę, więc to oni, a nie strzelec, mają go na sumieniu. Z kolei sama legenda o bawole przypomina mi legendę o łani, która uratowała kirgiskie dzieci.

      Usuń
    2. podoba mi się idea opcjonalnych powrotów :) A o łani chętnie poczytam. To co, dodajemy jelenia do naszych fantastycznych zwierząt? :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.