Strony

2019-04-25

华亭寺 Świątynia Huating


Dzisiejszy wpis jest częścią akcji W 80 blogów dookoła świata. Tym razem blogerzy kulturowi i językowi mieli napisać o jakimś słynnym zabytku albo o słynnych ruinach. Świątynia Huating, temat mojego dzisiejszego wpisu, wiele razy była ruinami, a obecnie jest zabytkiem, więc doskonale pasuje do profilu wpisu.
Przy okazji ostatniej wycieczki w Góry Zachodnie odwiedziliśmy, jak zawsze, Świątynię Huating. Położona jest ona na zboczu Huating - nazwa świątyni wzięła się właśnie od nazwy miejsca, choć nie była to pierwsza nazwa nadana tej świątyni. Piękna okolica: bambusy i sosny chroniące przed słońcem, a wśród nich - bogato zdobione budynki świątynne z charakterystycznymi czerwonymi ścianami. Za chwilę opowiem jej historię, ale najpierw - pasjonujący kawałek dziejów Yunnanu i rodów grupy etnicznej Bai, dziś uznawanej za "chińską mniejszość etniczną", a dawniej - głównych mieszkańców i arystokrację regionu Dali.
Nazwa Góry Huating utrwaliła się już za czasów Królestwa Dali - pamiętajmy bowiem, że wtedy Yunnan nie należał jeszcze do Chin. Historia miejsca jest szalenie ciekawa. Wyobraźcie sobie, że to miejsce w 1063 roku markiz Shanchanu (to dawna nazwa Kunmingu), Gao Zhisheng, wybrał sobie na... domek w górach. Jeden z jego potomków nazwał górę Huating; cała rodzina Gao uważała to miejsce za doskonały punkt wycieczkowo-piknikowy.
Gao Zhisheng to ciekawa postać. Urodził się w pierwszej połowie XI wieku w Górach Błękitnych koło Dali. Rok 1063 to rok, gdy udało mu się zdusić powstanie Yang Yunxiana. Ówczesny, jedenasty król Królestwa Dali - Duan Silian - bardzo serdecznie za to podziękował, oddając mu we władanie spory kawałek ziemi i ludzi na niej żyjących - i to z prawem dziedziczenia. Wkrótce potem Gao został wyniesiony do godności markiza Shanchanu. Wkrótce sprawy się jednak pokomplikowały - w 1080 roku wybuchło następne powstanie, wzniecone przez Yang Yizhena, któremu udało się załatwić dwunastego króla Dali, Duana Lianyi. Oczywiście natychmiast sam się ogłosił cesarzem. Wtedy Gao Zhisheng wysłał syna, Gao Shengtai, by ten zrobił porządek. I zrobił: przywrócił tron rodzinie Duan, osadzając na tronie bratanka poprzedniego króla, Duana Shouhui. Okazało się jednak, że fatalnie wybrali, dlatego ściągnęli go z tronu i obsadzili na stanowisku Duana Zhengminga. Ten mianował Gao Shengtaia najwyższym urzędnikiem - nazwijmy to stanowisko premierem - i wszystko byłoby w porządku, ale apetyt Gaoshengtaia rósł w miarę jedzenia, dlatego w 1094 roku stwierdził on, że z Duana Zhengminga taki król, jak z koziej d... trąbka i on sam się na tym stanowisku sprawdzi zdecydowanie lepiej. Na wszelki wypadek zmienił nazwę państwa z "Królestwa Dali" na "Królestwo Dazhong" (pewnie żeby uniknąć porównań) i byłby sobie tak rządził do końca świata, gdyby nie to, że dwa lata później zapadł na śmiertelną chorobę. Widać sumienie go wówczas ruszyło, bo kazał synowi przekazać tron znów w ręce rodu Duan. Duan Zhengchun, młodszy brat Duana Zhengminga, został nowym władcą Królestwa Dali (nowa nazwa się nie obroniła). Co ciekawe, nowy władca, zamiast wyrżnąć całą rodzinę Gao na pniu, nadal pozwolił im zajmować wysokie stanowiska. Bał się? A może doceniał fakt, że w pokojowy sposób przekazali mu władzę?... Tamte czasy bardzo pobudzają wyobraźnię. Nic dziwnego, że słynny powieściopisarz Jin Yong wybrał je sobie na tło powieści "Półbogowie i półdemony" (天龍八部), która z kolei była ekranizowana ładnych parę razy - a w Górach Błękitnych pozostawiono nawet dekoracje, do których pielgrzymują fani kina tego typu.
Wróćmy jednak do naszej świątyni. Budowę rozpoczęto za mongolskiej dynastii Yuan - bo to właśnie ona podbiła Yunnan "dla Chin". W 1320 roku stary mnich Xuan Feng zbudował tu sobie szałas z trawy, by praktykować buddyzm w odosobnieniu. Swoją drogą, ten mnich to też był aparat. Wywodził się z królestwa Chu (dzisiejsze tereny Hunan i Hubei), ale już jego dziad dostał ciepłą posadkę urzędniczą w południowym Yunnanie. On sam był spełnieniem proroczych a wspaniałych snów matki: od dziecka był niespodziewanie inteligentny i mądry, jako dwunastolatek znał na wyrywki wszystkie dzieła konfucjańskie, jako czternastolatek odrzucił z obrzydzeniem życie doczesne i, mając w małym palcu buddyjskie sutry, poszedł na mnicha. Ponoć oświecenie osiągnął po siedmiodniowej medytacji na brzegu lasu, okraszonej świergotem i gruchaniem srok i gołębic. Później pojechał na wschód, zdobyć kopie pism buddyjskich, z których nauczał, gdy już wrócił do Kunmingu i zamieszkał w swojej chatynce. Dożył sędziwego wieku (84 lata); był sławny na całe Chiny.
W 1323 roku dzięki datkom wybudowano Wielką Jasną Świątynię 大光明殿, która dała schronienie tuzinowi Bodhisattwów i Buddzie. Następnie Xuan Feng zdobył środki na wybudowanie bramy, zadaszonych korytarzy i niewielkich pomieszczeń. Świątynia zaczęła się więc rozrastać. Nazywano ją wówczas Świątynią Yuanjue 圆觉寺. W 1339 roku udał się na kolejną pielgrzymkę na wschód, by wybłagać cały buddyjski kanon. 1465 skrzynek z całością umieszczono w Sali Wielu Skarbów 多宝殿. W późniejszych latach, w zależności od nastrojów religijnych, świątynia wielokrotnie dziczała i pustoszała, a następnie była odbudowywana, czasem przez mnichów, czasem przez bogaczy, a czasem nawet przez cesarskich eunuchów. Za cesarza Zhu Qizhena świątynia została przemianowana na Świątynię Huating.
Pod koniec panowania dynastii Ming świątynię mocno zniszczyły działania wojenne. Za to za cesarza Kangxi, w 1687 roku, xunfu Wang Jiwen ją odbudował. Ponowne mocne zniszczenie zawdzięcza muzułmanom, którzy podpalili ją w czasie jednego z powstań, w 1857 roku. Gdy za cesarza Guangxu (w 1883) ją znów odbudowano, straciła pierwotny kształt i rozmach; o niektórych pawilonach czy salach można było co najwyżej poczytać w dziełach historycznych.
Za początków Republiki Świątynia Huating zarosła zielskiem i grasowały po niej dzikie zwierzęta. Dopiero w 1920 roku mój ulubiony Tang Jiyao, najlepszy watażka Yunnanu, poprosił Xu Yuna, jednego z najsławniejszych chińskich mnichów, by ten poprowadził wielką ceremonię buddyjską i wymodlił obronę i spokój kraju oraz zdrowaśkę recytację dla zmarłych żołnierzy. Po tej ceremonii Tang Jiyao poprosił Xu Yuna, by ten zajął się odbudową świątyni - a sam dostarczył środków finansowych. Odbudowa trwała sześć lat i gdy się skończyła, przepych świątyni sprawiał, że niejednemu oko zbielało. Na stałe mieszka tu ponad pięćdziesięciu mnichów. Bez specjalnego ścisku, tyle Wam powiem...










za niewielką opłatą można zadzwonić w dzwon na szczęście.






















Świątynia jest otwarta codziennie w godzinach 8.30-17.00, więc jeśli idziecie na całodzienną wycieczkę w góry, pamiętajcie, by odpowiednio wcześnie zacząć schodzić.
A na deser, specjalnie dla Was - serial na podstawie powieści Jin Yonga i to z angielskimi napisami!

Poniżej znajdziecie wpisy innych blogerów biorących udział w akcji:
Finlandia: Finolubna - Trzy ciekawe zamki w Finlandii
Gruzja: Gruzja okiem nieobiektywnym - Ruiny z widokiem na Abchazję
Japonia: japonia-info.pl - Rashōmon - brama duchów
Kirgistan: Kirgiski.pl - Osz - Turkijska Stolica Kultury i jej zabytki
Szwecja: Szwecjoblog - Z książką zamiast przewodnika: Arn, templariusze i ruiny
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym - Uçhisar, czyli Trzy Twierdze; Enesaj.pl - Rok Göbekli Tepe

6 komentarzy:

  1. Te zdjęcia wśród kwiatów - super! Chyba lepszej pory na obfotografowanie obiektu nie mogłaś wybrać! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakieś inne sroki tam mają. Nasze skrzeczą, nie świergoczą ;-)
    Tak czy inaczej szacun za owocną medytację z takim podkładem dźwiękowym w tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle jestem zachwycona tymi wszystkimi genialnymi i pełnymi poświęcenia mnichami, tak różnymi od współczesnych ;)

      Usuń
  3. Największe wrażenie zrobiła na mnie ta ściana cała z drewnianych rzeźbionych figurek. Ileż to ludzkiej pracy! I jak oni to robią, że łukowato wygięte dachy utrzymują równowagę.... uczta dla oczu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te figurynki to Pięciuset Arahantów, częsty motyw buddyjskich świątyń. https://baixiaotai.blogspot.com/2013/03/pieciuset-arahantow.html

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.