Strony

2017-02-02

北門書屋 Księgarnia przy Północnej Bramie

Najbardziej zdeptaną przeze mnie ulicą Kunmingu jest bez wątpienia ulica Północnej Bramy - 北門街. Tuż przy niej mieszkałam za pierwszym w Kunmingu pobytem; łaziłam wzdłuż niej idąc na najbliższy targ czy do Świątyni Yuantong; przy niej się gimnastykowałam w pogodne dni, od niej odbijałam idąc nad Szmaragdowozielone Jezioro. Tak, tak - widziałam tabliczkę "Tutaj znajdowała się Księgarnia przy Północnej Bramie" na obdrapanym budynku, ale - wstyd przyznać - nie bardzo mnie interesowało, dlaczego została tak upamiętniona jakaś księgarnia. A powinnam była się zainteresować. Przecież przy ulicy Północnej Bramy "od zawsze" mieszkali ważni ludzie i działy się ważne rzeczy! To tu za Qingów mieszkał słynny kaligraf Kan Zhenzhao 阚祯兆, to tu w rezydencji z wielgachnym, pięknym ogrodem mieszkał "król Yunnanu" Tang Jiyao. Teraz, podtrzymując dobrą tradycję mieszkania przy tej ulicy, zamieszkałam tu ja. I powoli odkrywam historię tej niepozornej uliczki. A jest się w co wgłębiać.
Nasza dobrze oznakowana księgarnia znajdowała się przy ulicy Północnej Bramy pod numerami 68-70. Jest to budynek drewniany lecz podmurowany, w chińskim stylu, jednopiętrowy, o powierzchni około 180 metrów kwadratowych. Piękne lokum należało do dalijskiego biznesmena Li Zhuoana, jednak w 1942 roku wprowadził się tu Li Gongpu. Dwa pokoje na piętrze zostawił dla siebie - urządził tu sobie sypialnię i biblioteczkę, a parter przeznaczył na księgarnię, w której można było nabyć postępowe książki i magazyny. Intelektualista ten nie był zamożny, ale - w tamtym czasie chyba łatwiej było idealistom przekonać do idei ludzi biznesu. Gdy bowiem właściciel budynku dowiedział się, że na parterze powstała księgarnia, przestał pobierać czynsz. Fantastyczny pomysł, prawda? Dzięki temu Li Gongpu już rok później wraz z Zhangiem Guannian, zagorzałym komunistą, i innymi "nieprawomyślnymi", kawałek dalej przy tej samej ulicy założył również Wydawnictwo przy Północnej Bramie 北門出版社; oba miejsca były kolebką yunnańskiej myśli demokratycznej, postępowej i ośrodkiem ruchu oporu przeciw Japończykom. Z Li Gongpu współpracowali ściśle najwięksi ówcześni intelektualiści Kunmingu: Wen Yiduo, Chu Tunan*, Wu Han oraz ten idiota Pan Guangdan. Li był niezrównany, jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów i namawianie do współpracy ówczesnych poetów, pisarzy czy wykładowców. Spotykał się z nimi na przyjacielskiej stopie, niejako przy okazji dając im możliwość wydrukowania postępowych dzieł. Z drugiej strony potrafił się również zaprzyjaźnić z mecenasami - yunnańskimi bogaczami, którzy chętnie te dwie instytucje wspierali. 
Niestety, za rozgłosem i sympatią intelektualistów przyszło zainteresowanie ze strony rządu. Kuomintang zaczął od wybadania, cóż to za książki się tu drukuje i sprzedaje, a gdy okazało się, że m.in. rewolucyjne mrzonki - wiadomo było, że się to dobrze nie skończy. Zaczęło się od utrudnień. Potem były groźby. Oczywiście była i cenzura - przed dopuszczeniem książki do druku musiała zostać zatwierdzona przez Kuomintang. To zresztą dotyczyło książek w wszystkich wydawnictwach, ale na Wydawnictwo przy Północnej Bramie uwzięli się szczególnie - nawet jeśli jakimś cudem puszczono książkę, to zmieniano w niej tak wiele, że właściwie była już inną książką i powinna być podpisana innym nazwiskiem... Li Gongpu wykłócał się zresztą o tę gwarantowaną ponoć w Republice wolność słowa; z czasem stała się to sprawa publiczna, więc Kuomintang musiał spuścić z tonu. Ta walka udowodniła, że bez demokracji nie ma wolności słowa - i przywiązanie intelektualistów do demokracji systematycznie wzrastało. Wydawali Niekrasowa, Gorkiego, Tołstoja i co im jeszcze z nowej literatury wpadło w ręce. Ba! Drukowali nawet w zaprzyjaźnionej podziemnej drukarence dzieła Mao, za które można było skończyć w ciupie. Zresztą - nie tylko w samym wydawnictwie i w księgarni działy się rzeczy, które nie podobały się władzom. Przez prywatną kwaterę Li Gongpu przewijały się codziennie setki ludzi - a to małe spotkanie Ligi Demokratycznej, a to zebranie feministek, rozmowy do świtu i dużo wielkich słów. Spotykali się tu nie tylko miejscowi; z czasem miejsce stało się swoistą wizytówką kunmińskiego fermentu intelektualnego i trafiali tu wszyscy nieprzypadkowi podróżnicy. A to jakiegoś intelektualistę wypuszczono mimo wszystko z więzienia - i oczywiście przyjeżdżał tu jak do siebie, a to po kolejnych pogróżkach przyjeżdżał mówca płomiennych mów... Różnie nazywano dom Li Gongpu - "domem demokracji", "salonem kultury" etc. Zwłaszcza to ostatnie miano łatwo uzasadnić. W zależności od tego, kto akurat miał czas przyjść w weekendowy wieczór, spotkania miały różny, acz zawsze kulturalny, ton. Zjawił się jakiś dobry muzyk - wieczór upływał na śpiewach, tańcach, grze na instrumentach i dyskusjach o muzyce. Zjawił się poeta - były recytacje, spontaniczne pisanie wierszy itd. Cudowna atmosfera! Pewnie właśnie ona sprawiała, że pracownicy księgarni i wydawnictwa nie upominali się o wypłaty. Wszyscy wiedzieli, że sam Li Gongpu cienko przędzie; bardzo niewielkie dochody były rozdzielane tak, by każdemu starczyło na życie - i właściwie tylko na to.
Gdy w 1946 roku Li Gongpu i Wen Yiduo zostali zamordowani, wymuszono zamknięcie księgarni i oficyny wydawniczej. Co dziwne, sam budynek zachował się w oryginalnej formie (to w dzisiejszym Kunmingu prawdziwa rzadkość); dziś co prawda mocno tknięty zębem czasu, ale jednak. Żona i dzieci Li Gongpu wynieśli się po jego śmierci z Kunmingu, a budynek wylądował w rękach poprzedniego właściciela, który wkrótce sprzedał go Zhong Guanghanowi, przywódcy wojskowemu z ramienia Kuomintangu. Żona tego pana, bardzo przedsiębiorcza osóbka, wkrótce zaczęła budynek wynajmować innym. Następnie dawną księgarnię zmieniono w sklep spożywczy. W końcu, w 1983 roku, budynek trafił na listę kunmińskich zabytków, jednak mam silne wewnętrzne przekonanie, że nie runął jeszcze tylko dlatego, że w części budynku działa... knajpa. To właściciele tej knajpy zadbali o to, żeby zachować murowane i drewniane części, żeby nie zmieniać zanadto struktury wnętrza czy choćby - żeby nie zamieniać tradycyjnych dachówek na blachę falistą. Niestety, druga część budynku, niegdyś również zajęta przez knajpę, obecnie stoi zabita dechami i niszczeje w zastraszającym tempie. Wydawnictwo też nie miało szczęścia - trafiło w ręce "inwestorów"; budynek zburzono, żeby wybudować coś bardziej nowoczesnego...
Wracając do knajpy - jeśli będziecie kiedyś w Kunmingu, idźcie tam koniecznie. Nie tylko z umiłowania historii i chęci bliskiego z nią obcowania, a po prostu dlatego, że jest to jedna z najlepszych knajp z yunnańską kuchnią, na jakie w centrum Kunmingu trafiłam. Knajpa ta zowie się 广益饭店 i z ręką na sercu mogę ją polecić każdemu łasuchowi :)





*Reprezentant mniejszości Yi z Wenshan, pierwszy szef Chińskiego Towarzystwa Przyjaciół Obcokrajowców ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.