Strony

2016-03-06

O tym, jak kunmińczycy używali wody

Jako kontynuację opowieści o początkach kunmińskich wodociągów przedstawiam Wam dzisiaj esej Zhao Zhengwana.

Kiedy w Kunmingu pojawiły się wodociągi, bardzo długo nie można ich było spopularyzować. W owych czasach publiczne kurki dzieliły dość znaczne odległości. Doglądali ich specjalnie zatrudnieni ludzie; wieszano przy nich specjalne skarbonki. Za jedno pobranie wody należało uiścić jednego fena*, nawet jeśli wiadro było wyjątkowo duże, nie trzeba było dopłacać. Jeśli zaś wiaderko było małe, to można było nawet napełnić drugie za darmo. Zazwyczaj w ciągu jednego dnia dana rodzina szła po wodę tylko raz; ponieważ trzeba było ją kupić za pieniądze i uważano, że jest droga, używano jej tylko do przyrządzania jedzenia. W pozostałych przypadkach używano wody ze studni bądź z rzeki. Miejsc dystrybucji wody, czyli publicznych kurków, było zbyt mało. W dodatku w okresie suszy woda ledwo ciurkała, więc przed każdym kurkiem czekała długa kolejka; normalne było, że w takiej kolejce trzeba było czekać i dwie godziny, by napełnić to jedno wiadro. Najwięcej wody zużywało się oczywiście w czasie różnych świąt; wówczas trzeba się było wcześnie ustawić w kolejce. Jeśli potrzebne były dwa czy trzy wiadra wody, trzeba było stać w kolejce w dwie czy trzy osoby. W owych czasach w każdym domu było pełno dzieciarni; przykazywało się więc paru dzieciakom, żeby szły zająć miejsce w kolejce. Ponieważ do kurków zazwyczaj było dość daleko, w każdym domu było specjalne wiadro do noszenia wody oraz koromysło zakończone z dwóch stron żelaznymi hakami.
W owych czasach kunmińczycy zwali wodę z wodociągów „wodą maszynową” (机器水). Uważano, że jest wspaniale czysta i chłodna i niechętnie ją marnowano do celów innych niż spożycie. Tak więc do mycia warzyw czy prania używano raczej wody z rzeki lub studni. Po wodę do rzeki chadzać trzeba było bardzo wcześnie, zanim ktoś ją poruszył, zanim ktoś umył spluwaczkę czy nocnik. Woda rzeczna od jesieni do początku wiosny była zresztą bardzo czysta, dopiero w letnie dni stawała się mulista i nieużyteczna. Ludzie mieszkający w pobliżu rzeki czy studni zazwyczaj starali się używać tylko tej wody. Nie trzeba było za nią płacić ani nikt nie kontrolował zużytej ilości; trzeba było tylko chcieć się wysilić. Niektórzy po prostu szli myć różne rzeczy w rzece; z podwiniętymi nogawkami wchodzili w rzeczny nurt i beztrosko myli produkty w rzece, nie potrzebując nawet miski. W zimie zaś najcieplejsza była woda studzienna, chodziło się więc do studni. W domostwach opatrzonych studnią robiło się nieprzeciętnie gwarno, od rana aż późno w noc cały czas ktoś przychodził i wychodził, a woda tylko chlustała. Podwórze wokół studni było mokrusieńkie, a właścicielom danego domostwa nie bardzo wypadało interweniować, bo przecież w zasadzie wszystko było jak należy.
W owych czasach publicznych kurków było naprawdę za mało. A już najgorzej, jak trzeba było nabrać wody w deszczowy dzień – bo przecież jednocześnie trzeba się było chronić pod parasolem albo chociaż pod limao**. Jeśli w rodzinie była „siła robocza”, to już nawet mniejsza o to. Jeśli jednak w domu byli tylko starcy i dzieci, to trzeba było kupować wodę wraz z transportem, a było to co najmniej nieporęczne.
Z czasem kurków przybyło; zainstalowano je przy każdym większym domostwie. Odtąd nie taszczono już wielkich wiader wody, a noszono na bieżąco. Tak właśnie koromysło z hakami odeszło do lamusa. Dziś w każdym domu znajduje się kurek z wodą, w kuchni, w łazience – bardzo to wygodne, nawet wiadro nie jest potrzebne. Jak to porównać [z dawnymi czasy], zmiana wydaje się ogromna.
Oczywiście, kiedy używanie wody stało się wygodne, ludzie przestali ją sobie cenić – zwłaszcza pokolenie, które już nie pamięta trudów dawnych czasów. Trzeba jednak pamiętać, że bez względu na czas i miejsce, woda zawsze jest bezcennym skarbem.

/Zhao Zhengwan - Kunmińskie wspomnienia 趙正萬 - 昆明憶舊/

Takie opowieści bardzo silnie działają mi na wyobraźnię. To pewnie m.in. z tego powodu tak bardzo nie lubię marnowania wody...

*odpowiednik grosza.
**słynne azjatyckie stożkowate kapelusze, wykonywane ze słomy, bambusa etc.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Uwielbiam eseje tego człowieka! Dzięki nim zupełnie inny Kunming mi staje przed oczyma...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.