Strony

2015-12-23

polski obiad

Od czasu do czasu dopada mnie przemożna tęsknota za polskimi smakami. Piekę wtedy chleb pszenno-żytni (w necie mogę kupić ruską żytnią mąkę!), robię awanturkę z sardynek z białym serem albo parówki z czosnkiem. Ostatnio mnie wzięło do tego stopnia, że kupiłam, przez internet oczywiście, trzy kilo buraków. Tak, tak, drodzy państwo, w Kunmingu buraków nie ma, więc je za bajońskie sumy sprowadziłam z okolic Szanghaju. Wiadomo - na Wigilię barszcz być musi. Nie samym barszczem jednak człowiek żyje, więc zakasałam rękawy i urządziłam prawie całkiem tradycyjną polską kolację:
Kotlety mielone, buraczki na gęsto, a do tego ugotowane na parze ziemniaki i cukinia. Podane na zwykłych talerzach, a nie w miseczkach, ze zwykłymi sztućcami, a nie z pałeczkami. Jak szaleć to szaleć. ZB się w międzyczasie nauczył bardzo ładnie posługiwać sztućcami, widok płaskiego talerza go nie przeraża, a wręcz kusi. Polskie smaki... Cóż, zaczęło się od chęci podlizania się żonie, by po etapach okazywania jawnego zaskoczenia i czasem nutki niepewności dojść do momentu, w którym polskie potrawy (wybrane, ale jednak!) bardzo mu smakują. Buraczki wprost uwielbia, a już najbardziej na drugi dzień - miesza je wtedy z ryżem i się napawa kolorem.
Jemy więc polski posiłek, a ZB jakoś w połowie popuścił pasa i rzekł:
Wiesz, to ma sens, te Wasze sztućce. Te same potrawy podane z pałeczkami byłyby niesmaczne. Kotlet jest w sumie dobry, ale jak na Chiny - za mało doprawiony. O ziemniakach to już w ogóle nie wspominam. A konsystencja buraczków sprawia, że pałeczkami się ciężko nabiera. Jedzenie takich potraw pałeczkami byłoby udręką, w dodatku niesmaczną, bo jakieś to wszystko niewyważone. Ale kiedy jem widelcem i nożem, w każdym kęsie mieszczą się i słodko-kwaśne buraczki, i delikatne ziemniaki, i pieprzno-słone kotlety. I każdy kęs jest pyszny!...
Od razu Wam mówię, że moim zdaniem to działa w obie strony. Jedzenie sushi czy kaczki po pekińsku naszymi sztućcami jest po prostu bez sensu...

8 komentarzy:

  1. Jest coś w tym :). Jest kilka wersji polskich obiadów, takich "idealnych połączeń", które najlepiej grają razem. Gulasz z kaszą i ogórkiem kiszonym. Mielony z ziemniakiami i buraczkami albo z ziemniakami i mizerią. Jajko sadzone z ziemniakami, koperkiem i kefirem ;).
    Mam takie same talerze :).
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to pewnie są prosto z Chin! Świekra nam je podarowała, a ona sama kupiła ze trzydzieści lat temu właśnie w Yunnanie :D To tutejszy fajans :)

      Usuń
  2. ZB trafił chyba w sedno. Własciwie to nie bardzo przepadam za takim typowo polskim obiadem jak na zdjęciu, ale faktycznie na widelcu wszystko sie ładnie komponuje....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię polskie obiady, pod warunkiem, że są powiedzmy raz w tygodniu, a przez resztę tygodnia coś chińskiego, coś tajskiego, coś meksykańskiego, coś włoskiego, coś tureckiego... ;)

      Usuń
  3. To masz tak jak ja. Polskie sporadycznie i pewnie dlatego mi smakuje. Na codzień wolę próbować smaków, jakie oferuje świat. Wiesz, że schabowego zrobiłam tylko raz w życiu? Jeśli policzyć tonkatsu. Czasem mnie jednak nachodzi na gulasz, naleśniki z serem, czy pierogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja często wracam do smaków już znajomych, ale... tak zupełnie bez obcych elementów tobym już nie chciała/nie potrafiła :D

      Usuń
  4. Może mój przypadek jest całkiem inny, bo mieszkam w Polsce, ale wśród obiadów znanych z dzieciństwa są takie, za którymi przepadam, i takie, do których w ogóle nie wracam, gdy gotuję sama. Np. nigdy nie brakowało mi schabowych, więc ich nie smażę, za to uwielbiam wszelkie kasze i pierogi. Zwłaszcza, że te ostatnie,podobnie jak uszka, w moim rodzinnym domu zawsze były daniem jedzonym często i produkowanym na zapas w ilości jak dla wojska, a nie tylko na święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja do niektórych też w ogóle nie wracam :) rosół w wersji nieazjatyckiej już mnie w ogóle nie interesuje i sama zawsze robię inne zupy. Z kolei polskie pierogi tu zrobić ciężko, dlatego generalnie raczej robię takie z azjatyckimi farszami. Za to lubienia kasz nauczyłam się dopiero w Chinach, w których proso, grykę, jęczmień, owies itd. można kupić na każdym targu, a nie tylko w sklepach eko ;)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.