Strony

2015-09-22

Matteo Ricci 利瑪竇

Dziś w Miesiącu Języków przyszedł czas na Włochy. Jak zwykle - na dole wpisu znajdziecie linki do innych okołowłoskich rozważań.
Połączenia "Włochy-Chiny" są w mojej głowie dwa. Za jedno jest odpowiedzialny Tiziano Terzani, którego książka Zakazane Wrota rąbnęła mnie obuchem w łeb. Za drugie - Matteo Ricci, bodaj najważniejszy misjonarz w dziejach chrześcijaństwa w Chinach. Za wikipedią
Matteo Ricci, Mateusz Ricci - Sługa Boży Kościoła katolickiego, włoski misjonarz z zakonu jezuitów, jeden z najważniejszych misjonarzy którzy pracowali w Chinach. Stworzony przez niego Kościół przetrwał rewolucję kulturalną i trwa do dzisiejszych czasów.
Ricci przybył do południowych Chin w 1582, a do Pekinu w 1601, gdzie złożył wizytę na dworze cesarza Chin Wanli. Ricci nie tylko dobrze poznał bardzo trudny klasyczny język chiński, miał także wielkie zrozumienie dla kultury chińskiej.
W odróżnieniu od innych misjonarzy pracujących w południowej Azji, Ricci, był przekonany o bliskich związkach chińskiej kultury z filozofią konfucjańską i doszedł do wniosku, że aby w Chinach przyjęło się chrześcijaństwo, musi zostać zaadaptowane do tamtejszych realiów (inkulturacja). W pracy misyjnej nazywał się "zachodnim konfucjanistą" (西儒). Jako pierwszy zaprezentował w Chinach wiele pomysłów współczesnej nauki Zachodu i nowoczesne jak na te czasy urządzenia (np. zegar mechaniczny), co zwróciło na niego i jego nauki uwagę niektórych tradycyjnych konfucjańskich intelektualistów. W 1606 roku z nawróconym na chrześcijaństwo matematykiem Xu Guangqi przetłumaczył na język chiński początek Elementów Euklidesa.
Uważał, że konfucjańskie zasady oddawania czci przodkom były tylko uzewnętrznieniem pamięci i szacunku dla przodków i nie był to przejaw pogaństwa. Jego poglądy spotkały się z bardzo przychylnym przyjęciem ze strony chińskich filozofów, ale były zwalczane przez niektóre środowiska w Kościele zachodnim (zakony dominikanów, franciszkanów), które uważały, że konfucjańskie oddawanie czci przodkom jest kultem i powinno być zakazane. Z powodu takich poglądów, już po śmierci Ricciego, wyznawanie religii katolickiej zostało w Chinach zakazane i cała praca misjonarska zeszła do podziemia aż do wybuchu pierwszej wojny opiumowej w 1839.
Ricci prezentował Chiny w Europie w bardzo przychylny sposób. Zmarł w Pekinie. Magazyn Life umieścił Ricciego na liście 100 najważniejszych osób poprzedniego tysiąclecia.

Zawsze podobała mi się idea adaptacji czegokolwiek do lokalnych zwyczajów. Ricci, z tym całym jego uwielbieniem i głębokim zrozumieniem dla Chin, wydaje mi się postacią zupełnie wyjątkową. Miał chińskie imię (利瑪竇 Lì Mǎdòu), które przyjął, choć w tamtych czasach nie było to tak powszechne jak dzisiaj.
Nauczył się języka w stopniu, który wystarczył do dogłębnego zrozumienia chińskich intelektualistów i do dyskusji z nimi.
Jako pierwszy przetłumaczył na łacinę sporo klasycznych chińskich tekstów.  
By zaszczepić chrześcijaństwo na gruncie chińskim, używał pojęć zakorzenionych w chińskiej kulturze, starając się znajdować wspólne wartości i treści.
Współtworzył pierwszy chińsko-europejski słownik i pierwszą latynizację chińskich brzmień.
Był pierwszym Europejczykiem zaproszonym do Zakazanego Miasta i nawet dostał cesarskie stypendium! Po co i na co? By stworzyć pierwszą "europejską" mapę Chin.
Był również pierwszym Europejczykiem, który dowiedział się o istnieniu chińskich żydów.
Biorąc pod uwagę jego otwarty umysł, na pewno nie obraziłby się, że został pochowany na terenie buddyjskiej świątyni.  
Jeśli dziś zapytać wykształconego Chińczyka, za co najbardziej ceni Ricciego, odpowie, że za szacunek do Chin i za to, że uznał chińską kulturę wartą poznania. Jego praca chrystianizacyjna jest tylko dodatkiem; najważniejsze jest to, że nie przyjechał nawracać ciemnych pogan, tylko rozmawiał z chińskimi intelektualistami jak równy z równym. Przekonywał ich, że tak naprawdę chrześcijańskie wartości nie stoją w sprzeczności z konfucjanizmem i chińskimi tradycjami. Pokazywał, że pewne idee są uniwersalne. 
A ja... do dziś się zastanawiam, co miał w sercu. Boga, to pewne. Naukę. I Chiny, z ich kulturą i wartościami. Ciekawam, czy kiedykolwiek dałby radę tak po prostu wrócić do Włoch i spokojnie żyć dalej, traktując Chiny tylko jako epizod, egzotyczną przygodę. Bo jest jeszcze coś - zgodnie z aktualnymi nastrojami był przeganiany z miejsca na miejsce. Czy trwał w Chinach z poczucia obowiązku względem biednych pogan czy z miłości do Chin? Chiny wlazły mu na ambicję, czy zaczęły tętnić w żyłach? Polecenie zwierzchników czy oddolna inicjatywa? Co takiego te Chiny w sobie mają, że setki lat przyzywają uczonych, awanturników i zwykłych zjadaczy chleba? 
Zawsze się zastanawiam, do jakiego stopnia sam był heretykiem, bo Chiny odebrały mu europejskie widzenie katechizmu. 
I zastanawiam się, czy Bogu faktycznie by przeszkadzał ten synkretyzm, czy pochyliłby się nad nim z uśmiechem, jak nad każdym  dziełem mającym służyć dobru...

Włochy z innych perspektyw:
Anglia: Angielski C2 - Wspólny przodek angielskiego i włoskiego i dzisiejsze jego ślady; Angielski dla każdego - Rzymianie tu byli! ; Specyfika języka - Rzym w idiomach
Francja: Français-mon-amour - "Wspólne" słowa francuskiego i włoskiego; Love for France - Włoska piosenka po francusku 
Hiszpania: Bzik Iberyjski - Włoskie ślady na hiszpańskiej mapie
Niemcy: Językowy Precel - Tyrol Południowy
Szwecja: Szwecjoblog - Szwedzi chwalą się po włosku
Włochy: Studia, parla, ama - Miesiąc Języków, czyli wiele różnych włoskich; Wloskielove - Po włosku czyli po jakiemu?; CiekawAOSTA - Jak nauczyłam się języka włoskiego

10 komentarzy:

  1. Uśmiecham się ciepło do ostatniego zdania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe i bardzo optymistyczne podejście do sytuacji.
    Matteo Ricci to nietuzinkowy człowiek, szkoda, że tak niewielu Europejczyków szanowało swoich gospodarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Europejczycy, tak samo jak Chińczycy, uważają, że są pępkiem świata. Tyle, że Chińczycy tak uważali, bo mieli wysoko rozwiniętą cywilizację, a Europejczycy dlatego, że potrafili skuteczniej zabijać i kraść...

      Usuń
  3. Jestem w 100% pewna, że Bogu ojciec Matteo bardzo się podoba! Pan Bóg kocha różnorodność, popatrz tylko na żyrafy, owady, bakterie i grzyby. Nie każdy jednak jest taki jak Matteo Ricci.
    A w Chinach ojciec Matteo zapewne trwał i trwał, bo to było jego miejsce na ziemi. A także był posłuszny przełożonym, w końcu jezuita. Czy mógłby wrócić do Włoch i tam uczyć chłopców łaciny i grelki? Albo młodych kleryków teologii? Bardzo wątpię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyprzedzał w myśleniu ludzi swoich czasów i chwała mu za to. Dzięki za przybliżenie tej nietuzinkowej, nie znanej mi wcześniej postaci

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli jest Sługą Bożym, to znaczy, że zanosi się na beatyfikację?

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.