Strony

2014-06-20

雲南陸軍講武堂 Yunnańska Akademia Wojskowa

Podczas spacerków brzegiem Szmaragdowozielonego Jeziora, ciągle wpadam na jakieś małe cudeńka. A to jakiś zapomniany stary budynek, wciśnięty w kąt między blokami, a to jakiś prześliczny ogródek, a to kolejna krzywa uliczka ostro pod górę, ukazująca nietypowość tego miasta. Jednym z miejsc, do których wracam przy dobrej pogodzie, by nacieszyć się kolorami i klimatem, jest niewątpliwie Yunnańska Akademia Wojskowa. Kiedyś przyprowadziłam tu dwie Polki, które orzekły, że to kawałek Toskanii w Kunmingu. W Toskanii nie byłam, ale jeśli faktycznie jest podobna temu stylowi, to chyba muszę się kiedyś tam wybrać...
Akademia powstała u schyłku dynastii Qing, w 1909 roku, jako odpowiedź na palącą potrzebę dogorywającego cesarstwa: potrzebni byli nowocześni wojskowi, wiedzący wszystko o współczesnym uzbrojeniu i zdobyczach zachodniej cywilizacji w zakresie mordowania. W chińskich kręgach jest przynajmniej tak znana, jak słynna Akademia Whampoa, której komendantem był swego czasu Chang Kaj-Szek, jednak na Zachodzie mało kto wie, że takie cudo istniało i że było ważne strategicznie. Ba! Mało kto wie, że w Kunmingu można obejrzeć to, co zostało z tej szkoły - czyli parę budynków i plac apelowy/wybieg dla koni. Cóż, Lonely Planet milczy o tym zabytku...
W 1907 najwyższa władza w Yunnanie, czyli Wang Wenshao - Gubernator Generalny prowincji Yunnan i Guizhou, zdecydował, że pozwoli na wybudowanie Akademii Wojskowej. Prawie osiemdziesięcioletni staruszek był już jedną nogą w grobie (zmarł zaledwie rok później), ale - jak widać - miał nosa do interesujących ludzi. Szkołę polecił bowiem wybudować Hu Jingyi. Tak, mnie też to nazwisko niewiele mówiło, pozwolę więc sobie streścić, czego się o nim dowiedziałam.
Hu, Syczuańczyk, syn producenta soli, mając 23 lata został kopnięty nie lada zaszczytem: dostał rządowe stypendium na studia w Cesarskiej Japońskiej Akademii Wojskowej. Uczył się, jednocześnie pilnie obserwując sytuację w kraju: należał do antyrosyjskiej organizacji. Wrócił na krótko do Syczuanu, by szybko przenieść się do Kunmingu - i tu właśnie założył naszą Akademię Wojskową, nad którą ochronne ramię rozłożył i następny gubernator, osadzony w 1909 roku Li Jingxi. Szkoła działała w latach 1909-1935, wydając 22 klasy absolwentów. Pełny kurs trwał półtora roku do dwóch lat. Początkowo studenci byli podzieleni na cztery klasy: piechotę, kawalerię, artylerię i inżynierię wojskową; później dodano logistykę i lotnictwo. Później szkoła zmieniała nazwy, zmieniał się także profil i nauczane przedmioty, dlatego bardzo wyraźnie odcina się ją od późniejszych wersji, ze współczesną Kunmińską Akademią Wojskową (昆明陆军学院) na czele. Wśród studentów obecni byli nie tylko Chińczycy, ale i Wietnamczycy oraz Koreańczycy.
Kogo szkoła kształciła? Najprościej mówiąc - rewolucjonistów. Nauczyciele to byli głównie ludzie, którzy podczas studiów w Japonii stwierdzili, że republika będzie lepsza od cesarstwa, m.in. członkowie Ligi Związkowej. Pierwsze roczniki były więc szkolone, by służyć rewolucji. Ponoć szkoła ta dostarczyła rewolucji około 600 dobrze wyszkolonych żołnierzy. Ba! Mawia się nawet, że to akademia była jądrem rewolucji w Yunnanie i punktem koordynacji rewolucyjnych działań. Następne zaś... cóż. Też. Tyle, że tym razem absolwenci stwierdzali, że republika nie jest aż tak fajna jak republika ludowa. Ze szkoły tej wywodzą się bowiem również późniejsi generałowie Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
W 1988 roku budynki naszej akademii znalazły się na liście zabytków chronionych przez państwo. Skutek? Dość marny. Podobno docelowo dawne budynki Akademii mają się zmienić w muzeum. Chwilowo w środku mamy sklep, sprzedający okołoyunnańskie pamiątki i... remont. Remont trwa już długo - zaczął się jeszcze przed moim przyjazdem do Kunmingu, a końca nie widać. W środku winny się znajdować artefakty - stare mundury czy inne karabiny. Cóż, mnie jak dotąd się nie udało trafić na ekspozycję w tym na wieki wieków remontowanym obiekcie.
Wchodzimy więc przez bramę główną do środka. W środku plac apelowy. Budynki z gliny, kamienia i drewna, faktycznie europejskie w stylu. Największy z nich był ponoć czymś w rodzaju auli. I... tyle.
Czekam z niecierpliwością na otwarcie muzeum, teoretycznie działającego od początku lat '90 XX w...
 
PS. W końcu otwarli muzeum!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.