Przedstawienie „Odbicie Yunnanu” (bo tak należy przetłumaczyć chiński tytuł) to śliczne połączenie tradycji i nowoczesności. W tradycyjne pieśni, sposoby śpiewania, tańca i gry na instrumentach ludowych tudzież oryginalne stroje yunnańskich grup etnicznych włączone zostały współczesne instrumenty perkusyjne, nowe układy choreograficzne i opowiedziano tymi bogatymi środkami nowe historie – oczywiście bazujące na tutejszych baśniach i legendach, ale jednak będące autorskim dziełem Yang Liping 杨丽萍, która z dużym talentem i subtelnością połączyła wszystkie elementy w soczystą całość. Ba! Ona nie tylko to wymyśliła i wyreżyserowała. Ona też szlajała się po yunnańskich wioskach, wyszukując śpiewaków i tancerzy, którzy jeszcze tradycje mieli we krwi, a nie w... mniejsza o to zresztą. Ona również występowała pierwotnie w jednej z głównych ról, wyginając śmiało ciało w pięknym tańcu Dusza Pawia. Jej też zawdzięczają widzowie to, że muzycy grają na oryginalnych etnicznych bębnach i miechach, a także używają niepodrobionych tybetańskich młynów modlitewnych. Nawet pojawiające się w trakcie przedstawienia bawole czaszki są spreparowane tak, że żaden szaman by się ich nie powstydził. Co do autentyczności tańców – oczywiście choreografia jest cokolwiek uwspółcześniona, ale tradycyjny posmak nadaje przedstawieniu fakt, iż 70% tancerzy i śpiewaków to faktycznie naturszczyki powyciągane tutejszych wiosek.
Przedstawienie składa się z siedmiu części.
Wstęp: Na początku był chaos. Nie było słońca ani księżyca, tylko ciemność. Pierwszym uderzeniem Boskiego Bębna szaman rozjaśnił Wschód. Drugim uderzeniem Bębna rozjaśnił Zachód – to jest wywodząca się z tradycji ludu Yi 彝 opowieść o Boskim Bębnie.
Akt pierwszy: Słońce
Trzeba Wam wiedzieć, że w Yunnanie bęben to nie jest zwykły instrument muzyczny. Można się przy jego pomocy modlić, może uosabiać matkę bądź intymne części ciała kobiety. Może być obity skórą, wykonany z kamienia, brązu, drewna. Uderzanie drewnianą palką o napiętą skórę bębna przywodziło dawnym ludom na myśl stosunek płciowy. U wielu yunnańskich grup etnicznych bęben służy kontaktom z bogami albo sam w sobie jest przedmiotem kultu. Choćby Jinuo 基諾 wierzą, że ich przodkowie poczęli ten szczep schowawszy się w wielkim bębnie przed nieszczęściami. Wa 佤 z kolei dzielą swe drewniane bębny na męskie i żeńskie, od razu łącząc je w pary. Przed ścięciem drzewa potrzebnego do stworzenia bębnów odprawiana jest ceremonia ofiarna. Wa powiadają, że nie da się ozdobić bębna tak, żeby był on idealny i skończony. Nie istnieje również ostatnia piosenka czy ostatni taniec. Na bębnie zawsze da się dodać jeszcze jeden wzór, a po wyśpiewaniu ostatniej pieśni można stworzyć nową.
Akt drugi: Ziemia
Niebo jest wielkie, ale tylko jedno. Ziemia jest wielka, ale tylko jedna. Nie mów, że trawy i drzewa są nieme, bo wszystkie rośliny na ziemi mają swój powód i cel. Przodkowie powiedzieli mi, że nasze ciała powstały ze zmian ziemi. I gdy przytulę się mocno do gliny, od razu rozumiem słowa naszych przodków. Jesteś wężem wyginającym smukłe ciało w blasku księżycowego strumienia; lśniące ciało to język, w którym nocne niebo śpiewa swą pieśń...
Druga część przedstawienia poświęcona jest kobietom. Ich związkowi z ziemią, piękności i gibkości ich ciał, temu, że bez nich zamiera życie. Pierwszy taniec, gra cieni, urzekł mnie – mam wrażenie, że tancerka nie ma w ogóle kości. Och, gdyby mi było dane tak się poruszać!
Drugi to pieśń Wzorzastych Pasów, szczepu ludu Yi 彝.
Lubię ten taniec, dziewczyny mają niezłą kondycję.
Ostatni taniec mnie niezbyt przekonuje, za mało autentyczny, ale rozpoczynająca utwór pieśń jest moim zdaniem piękna. A opowiada, z tym całym starczym przydechem, o trudach kobiecego życia.
No i te fantastyczne dajskie kapelutki!...
Akt trzeci: Dom
Wiele yunnańskich grup etnicznych wierzy, że w każdym przedmiocie kryje się jego duch – w górze jest bóg gór, w rzece bóg rzek, w drzewach bóg drzew i tak dalej. Biorąc pod uwagę mnogość bóstw, którym oczywiście należy oddawać cześć, nie dziwi spora ilość ofiarnych ceremonii, a w nich i tańców. Przecież wiadomo, że owe bogi będą nas chronić tylko jeśli je ładnie o to poprosimy. W tej części pokazują się ładnie moi ulubieni Yi. Śpiewają o tytoniu i o pracach gospodarskich. Zaskoczyło mnie to, bo zawsze kojarzyłam Yi zawsze z polowaniami i karawanami herbacianymi.
Akt czwarty: Ogień ofiarny
Tutaj trawy tańczą – jeśli umiesz słuchać ziemi; tutaj kamienie przemawiają – jeśli umiesz słuchać duszą; tutejsze góry bliskie nieba, dlatego baśnie wciąż żyją w pieśniach pasterzy; tutaj woda płynie razem z chmurami, dlatego duchy piją z nami wódkę.
Yunnańskie grupy etniczne takie jak choćby Lahu 拉祜, Lisu 傈僳, Wa 佤, Naxi 纳西, Miao 苗 czy Yao 瑶 współdzielą Legendę o Tykwie. Ponoć podczas potopu brat z siostrą ukryli się w tykwie i tę powódź przetrwali, a gdy woda się cofnęła, wyszli z tykwy i poczęli nowy lud. Dlatego głos piszczałki wykonanej z tykwy jest jak głos przodków.
A Wa nie przypominają Indian Północnoamerykańskich :)
Akt piąty: Pielgrzymka – to opowieść tybetańska.
Wędrowałeś przez szczyty ośnieżonych gór, przez bezkresne pustynie, skąd przychodzisz? Przynosisz dobre słowo, myśl, wspomnienia, dokąd zmierzasz? Pielgrzymi wędrują, a ich towarzyszami są tylko młynki modlitewne. Raz po raz odmierzają trasę długością własnych ciał, pocałunkami Matki-Ziemi. Choć wieje wiatr i pali słońce, choć pada deszcz i śnieg, w ich sercach płonie wieczny ogień. W końcu dotrą do Boskiej Góry, do wymarzonego Królestwa Niebieskiego.
I słowa dziecięcej piosenki:
Pośród gór są góry barwy złota
A w nich złote jezioro.
Przy złotym jeziorze rośnie złote drzewo
Na którym siedzi złoty ptak.
A ptak ten śpiewa pomyślną pieśń.
Epilogiem przedstawienia jest dajski taniec Dusza Pawia, którego mistrzynią była za młodych lat sama autorka przedstawienia, Yang Liping. Spójrzcie, jak gra palców odtwarza ruchy głowy pawia, jak skubie piórka, jak otwiera dzióbek. Zakochałam się w tym tańcu i jeśli marzę o gibkim i wygimnastykowanym ciele, to tylko dlatego, że chciałabym móc choć nieudolnie ponaśladować ten taniec...
U Dajów paw, zwany przez nich ptakiem słońca, jest symbolem miłości i ichnim totemem. Gestykulację i w ogóle choreografię do tego tańca stworzyła Yang Liping – i choćby za to mogłabym jej dać medal – ale powstały one na bazie tradycyjnych dajskich tańców.
Gdzież tańczysz?
Samotny cień w blasku księżyca,
skrzydła szybujące ponad chmurami.
Gdzież tańczysz?
Spódnica mieniąca się kolorami tęczy,
a w sercu nieodgadnione znaki ze snu.
Dusza pawia!
No dobrze. Tyle muzyki i poezji. Ale właściwie dlaczego warto ten spektakl obejrzeć? Po pierwsze dlatego, że ci artyści mają tę muzykę i te tańce we krwi. To tak jakby do zespołu „Śląsk” brali tylko Ślązaczki, i to takie nietknięte cywilizacją. W Polsce tego typu smak etniczny jest już chyba nie do odtworzenia... Części tańców Yang Liping w ogóle nie musiała jakoś specjalnie aranżować, wystarczyło przyzwyczaić artystów do sceny i trochę wygładzić. Po drugie: dziś już, poza Wioską Etniczną, niewiele jest miejsc, w których można zobaczyć młodzież ubraną w stroje ludowe. I są to prawdziwe stroje, nie podróbki z targu!.
Po trzecie, można liczyć na to, że ponad piećdziesięcioletnia Yang Liping zaszczyci przedstawienie swoją obecnością i opowie, jak to przez prawie rok szlajała się po Yunnanie, zbierając folklor i ludzi. Albo jakim cudem dziewczę wychowane w kulturze Bai (ona sama) nauczyło się dajskich tańców. Jest wspaniała.
Na koniec kilka fotek. Mało, bo nie wolno z fleszem, a bez flesza to za ciemno, żeby foty były udane. Ale część prawie wyszła.
Jeśli będziecie w Kunmingu - idźcie na to. Koniecznie.