Strony

2024-05-14

Kowloon Tong

Właśnie odłożyłam książkę Theroux. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, bo choć udaje thriller i choć autor udaje, że głównym bohaterem jest tu Bunt, Brytyjczyk urodzony i wychowany w Hongkongu, to tak naprawdę głównym bohaterem jest dusząca atmosfera Hongkongu, który za moment ma "wrócić do macierzy". 
Nie znam dobrze Hongkongu, byłam w nim tylko parę razy, za każdym razem na bardzo krótko. Sporo o nim czytałam, dowiedziałam się niemało w trakcie studiów; rozmawiałam z wieloma ludźmi mieszkającymi w Hongkongu od dziecka i z ludnością napływową. Z Chińczykami, obcokrajowcami, Hongkongijczykami. I powiem jedno: im więcej wiecie o Hongkongu, im lepiej go znacie - tym bardziej ta lektura ma się Wam szansę spodobać. Dodatkowym smaczkiem jest antypatyczny, odstręczający Bunt - centralna postać książki - który jest tak bardzo nie na miejscu, tak wyalienowany, a jednocześnie tak niesamowicie typowy. Nienawidzę typa - a to najlepiej świadczy o tym, jak dobrze został napisany. Tak samo dobrze, jak jego matka, niewykształcona kobiecina, rasistka i tak stereotypowa, że nie wiadomo, czy się złościć, czy śmiać. Kurczę, wszyscy bohaterowie są wstrętni, oślizgli, paskudni. To właśnie ustami tych obrzydluchów mógł Theroux opowiedzieć wstydliwe sekrety i myśli, którymi nie wypada się dzielić. Dla mnie dodatkowym smaczkiem są myśli i uczucia osoby, która nie jest na miejscu, choć jest na miejscu najbardziej, jak tylko może. 

Though the British were glad to have it to talk about and were too loyal to mention that it was shameful and dreary, no one really wanted to go back to Britain. They had been liberatedd by Hong Kong, they had money and a sense of the exotic, they were superior here. Going home meant defeat - snubs and meagerness and middle-class making do. The trouble was that the idea of England was easier to sustain the farther they were from the place. 
Hong Kong was not really home because Hong Kong was always strange to him, and so Bunt never spent a day in the colony without feeling that he was partly inhabiting a dream. [...] It was the only place he had ever lived in, and yet Hong Kong wa not home. 
It was Chinese for dull duty to separate you from pleasure. It was Chinese not to say the thing that was in your heart, Chinese to say "I don't know" when you knew, Chinese to love ins silence, Chinese to reveal nothing of your feelings, especially when they were passionate. 

Wspaniała. Ale tak lepka i ohydna, że nigdy, przenigdy do niej nie wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.