Strony

2018-07-08

Dohyo Sol

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie byłam azjofilką, byłam początkującym muzykologiem. Wówczas wydawało mi się, że muzyka jest moją pasją. Dopiero, gdy zaczęłam uczyć się chińskiego, zrozumiałam, czym jest pasja... ale sentyment do bardzo wielu gatunków muzyki z rozmaitych okresów i krajów mam nadal. Niestety, Kunming to pustynia kulturalna. Internet jest moim jedynym ratunkiem. No i - wizyty w Polsce.
Przyjaciółka zabrała mnie do NOSPRu na koncert. NOSPR sam w sobie piękny, z zewnątrz i wewnątrz, i wart odwiedzin. Zaś koncert to była Prawdziwa Poezja. Grała Orkiestra Historyczna {OH}, klasa sama w sobie. No i wyobraźcie sobie: siedzę w Katowicach, w programie muzyka niemieckiego kompozytora (Telemann, jakby ktoś pytał), w łapkach stare instrumenty, niektóre dość rzadko spotykane... i nagle na scenę wkracza Azjata!
Dohyo Sol to naturalizowany Szwed, ale jego rodzice przeprowadzili się do Jönköping prosto z Seulu. Jest gitarzystą, lutnistą i teorbistą. Solistą, kameralistą i muzykiem orkiestrowym. Pracuje w Skandynawii, Niemczech i Polsce. Jest nie tylko znakomitym muzykiem, ale i organizatorem życia muzycznego (inicjatorem Höör Baroque Festival).
Muszę powiedzieć, że zaskoczenie (cóż u licha Azjata robi w zespole europejskiej muzyki dawnej?) ustąpiło miejsca admiracji. Miękkie i śpiewne dźwięki teorby dodawały utworom wiele czaru.
Niestety, nie znalazłam w internetach wiele utworów wykonywanych przez tego znakomitego muzyka. Podrzucam Wam więc ten filmik, mając nadzieję, że kiedyś usłyszycie Dohyo Sola na żywo i zakochacie się w nim tak samo jak ja.

10 komentarzy:

  1. Co w tym dziwnego? Zwycięstwa skośnookich muzyków w pianistycznym Konkursie im. Chopina czy skrzypcowym im. Wieniawskiego (oraz wielu innych muzycznych) też Cię tak dziwią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ciebie by nie zdziwił biały muzyk, występujący wraz z tambylczą orkiestrą na głównej scenie średniej wielkości chińskiego miasta, grający z ogromną maestrią tradycyjną muzykę chińską na guzheng? :D

      Usuń
    2. Nic a nic. Azjofilstwo Autorki niniejszego bloga też mnie nie dziwi. Zbyt wielu Chińczyków takoż raczej nie. Murzyn wyrwany żywcem z serca Afryki, biegający na olimpiadzie, grający w polo, hokeja, futbol itp. - też nie. Śpiewający w La Scali - też nic a nic.
      Dziś.
      Ale i niegdyś Marco Polo w Chinach też zbyt wielu nie dziwił. No, może paru. He he.

      Usuń
    3. Biegający na olimpiadzie w barwach swojego kraju - jasne. Biegający w ramach zespołu biegaczy z Pcimia Dolnego - jednak rzadko się takich spotyka. Tańczący, bardzo dobrze, w ramach lokalnego zespołu folklorystycznego - jeszcze rzadziej. Grający wraz z polskimi muzykami, w orkiestrze przedstawianej Autorce w sposób "ależ mam świetną zaprzyjaźnioną orkietrę ze Śląska, MUSISZ!!! wybrać się na ich koncert jak tylko będziesz w Europie!" jest raczej ewenementem. Pamiętaj, że Polska jest (niestety) krajem niemal całkowicie monoetnicznym, a na Śląsku widać to bardzo mocno.

      Usuń
    4. otóż to. O ile muzyka tzw. klasyczna jest wykładana na każdej akademii muzycznej w Azji, o tyle muzyka dawna czy wspomniany wyżej folklor już bardzo niekoniecznie. Dlatego widok osoby dowolnej proweniencji ze skrzypcami w ogóle nikogo nie dziwi, ale z Azjatą przy instrumencie "dawnym" się dotąd nie spotkałam w Azji. Zresztą - przeczucie mnie nie myliło. Jak widać po notce biograficznej, Dohyo Sol nie wykształcił się w Korei, tylko w Szwecji, co od razu ustawia go w trochę innym świetle - mianowicie miał realną możliwość od dziecka słuchać takiej muzyki i takich instrumentów, a także spotkać na swej ścieżce nauczycieli odpowiednich instrumentów. Nadal jest więc interesujący (bo niewielu Azjatów wybiera akurat taką muzykę i takie instrumenty), ale już nie niesamowity i "OMG, skąd on się tu wziął!", które to słowa przemknęły mi przez głowę podczas koncertów.

      Usuń
    5. Na olimpiadzie każdy biega pod flagą swojego kraju - chocby tylko chwilowo „swojego”. Murzyn śpiewający arie z oper europejskich kompozytorów też mnie nie dziwi - no na pewno nie aż tak, aby cisnęło mi się na usta pytanie, skąd on sie tu wziął.
      Wziął się, bo chciał.
      I tyle w temacie.

      Usuń
    6. Zapewne dlatego, że chciał. To chcenie jest całkiem zwykłe, gdy chodzi o spadkobierców kulturowych danego regionu i bardzo niezwykłe, jeśli chodzi o kogoś z zewnątrz. Ale to oczywiście tylko moje prywatne zdanie.

      Usuń
    7. Tia, calkiem zwykłe... Stąd pewnie w Polsce te stada orkiestr grających muzykę dawną, zwłaszcza z taką dbałością o szczegóły :P

      Usuń
  2. Ja rozumiem zdziwienie. Sama poczułam się podobnie gdy spotkałam Japończyka, który część dzieciństwa spędził w Polsce, a część tej części, z uwagi na słabe zdrowie, u jakiejś przyszywanej ciotki w Zakopanem i nawijał gwarą góralską aż miło. Dohyo Sol gra zacnie. Dzięki za namiar. Bardzo lubię muzykę dawną. Zawlokłam kiedyś jeszcze nie męża na dwa koncerty Emmy Kirkby, po czym zapałał do mnie płomiennym uczuciem. Skondensowana dawka pieśni Dowlanda zrobiła swoje ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobry sposób na zakochanie w sobie sensownego faceta! :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.