Strony

2017-04-18

kolacja

Choć już dawno nie pracuję w żadnej chińskiej firmie, i mnie zdarzają się kolacje, na które pójść muszę i podczas których powinnam się ładnie uśmiechać, niewiele mówić i na koniec uiścić. Taka specyfika kraju; zawsze jeśli chce się coś bezproblemowo załatwić, najlepiej to obgadać w ekskluzywnej knajpie. Nawet jeśli teoretycznie łączą Cię z tą osobą miłe, codzienne kontakty, biznesy załatwia się przy posiłku i alkoholu. Ja i tak mam dobrze, bo karmię piersią i nikt na mnie nie wymusza toastów. Nie znaczy to, że dałabym w siebie wmusić alkohol. Po prostu nie ubiłabym interesu i wyszła nie oglądając się za siebie. To, że w Chinach panuje inna "kultura" biznesu nie znaczy, że muszę się podporządkować. Nie muszę. Pod warunkiem, że jestem w stanie znieść konsekwencje - to znaczy ograniczenie sobie pola działania do wąskiej grupki dobrze wychowanych Chińczyków.
Ad rem.
Wybrałam knajpę urządzoną w jeszcze jednym budynku w stylu zachodnim (stąd jego nazwa: "Zachodni Budynek" 一栋洋楼), który przetrwał zawirowania lokalnej historii. Knajpa z tych lepszych, kelnerki w garsonkach, kelnerzy pod krawatem i wszyscy usłużni i mili. Parkiet miło trzeszczący pod stopami, lekko odkształcone, zabytkowe okna, a na dziedzińcu pergola z pięknie rosnącymi tykwami. Marzenie!









Pani Zhang oczywiście się spóźniła. Przyjechała z córką, Ellen, którą właśnie odebrała z ekskluzywnej siłowni. Córka właśnie ma wolne; dobrze się składa, że w Nowej Zelandii, dokąd matka wysłała ją na studia, wakacje pokrywają się z obchodami chińskiego nowego roku - może wówczas wrócić na ojczyzny łono i nadgonić wszystkie seriale na youku. Youku poza granicami Chin ma niestety bardzo ubogą ofertę, a jeszcze trzeba godzinami czekać na zbuforowanie seriali. Kto by pomyślał, że VPN w odwrotną stronę też by się przydał!
Ellen studiuje w Nowej Zelandii już dwa lata, co zupełnie nie przekłada się na jej znajomość angielskiego. W klasie ma samych Chińczyków, a poza rodziną, która się nią opiekowała przez pierwsze pół roku, właściwie nie poznała żadnych lokalsów. Po co? Na spotkanie przyszła bez szemrania, dosłownie! Bo gdy się najadła, wetknęła słuchawki w uszy i oglądała coś na komórce. Degrengolada dzisiejszej młodzieży? Cóż. Jej matka również nie wypuściła komórki z dłoni na dłużej niż minutę.
W międzyczasie jadła. O, z zamawianiem był problem! Powinien zamówić gospodarz imprezy, czyli fundator. Z drugiej strony - grzecznie jest zaproponować gościom, by sami coś wybrali z listy. Ponieważ słyszałam, że pani Zhang bardzo tę restaurację lubi, sądziłam, że wybierze jakieś smaczne potrawy. Nie zależało jej jednak aż tak, by choćby zerknąć w menu, dlatego na stole zjawiły się takie dziwolągi, jak bakłażan smażony ze śmierdzącym tofu. Połączenie awangardowe... i smakowało tak, jak brzmi.
Nic to. Można się najeść ryżem i zupą. Zupę zamówiłam ja, podejrzewając, że dania wybrane przez panią Zhang będą niejadalne. Mając ryż i zupę, nie bałam się niczego - bo mogłam karmić uszczęśliwione Tajfuniątko, zachwycone tym, że siedzi w "dorosłym" krzesełku i je "dorosłe" jedzenie. Chyba też tylko dzięki Tajfuniątku przetrwałam rozmowę pani Zhang z naszą towarzyszką, panią Liang.
-Ależ masz piękną fryzurę!
-Och, nic specjalnego... Choć muszę przyznać, że ten fryzjer wydaje się w porządku.
-Powiedz, gdzie ma siedzibę, to go też odwiedzę.
-O, to nie takie proste, musimy pójść razem. Młody Li nie przyjmuje nowych klientek inaczej niż z polecenia. Po prostu kiedyś Cię zaprowadzę, dobrze? Przy okazji będziesz mogła skorzystać z mojej karty rabatowej. Rabat zwiększa się z każdą wizytą.
-A ile wizyta kosztuje?
-Ścięcie i pasemka - niecałe dwa tysiące yuanów.
-No, to rozumiem, że karta rabatowa się przydaje!
-Och, ale to już po naliczeniu rabatu, moja droga! Przecież młody Li strzyże największe gwiazdy szołbiznesu! Regularnie przylatuje do niego ta koreańska piękność [niestety, nie powiem, która, bo na koreańskich pięknościach znam się średnio i nazwisko wpadło mi jednym uchem, a drugim wypadło] i wiele prezenterek telewizyjnych! Umawiać się trzeba z dwutygodniowym wyprzedzeniem!
-No, to koniecznie musimy się razem wybrać! Nie mogę się doczekać!
Siedziałam odwrócona do Tajfuniątka i byłam zajęta dokarmianiem; całe szczęście panie Zhang i Liang nie widziały mojego wyrazu twarzy. Cudem opanowałam się, by ich nie zabić śmiechem.
Kolacja zbliżała się ku końcowi - pani Zhang odebrała kolejny telefon i powiedziała do słuchawki, że już niedługo będzie w domu. Gdy skończyła rozmowę, dla formalności otwarłam menu po raz kolejny, chcąc domówić jakąś potrawę.
-Ach nie, nie trzeba, muszę się już zbierać.
Przeprosiłam za to, że potrawy takie niesmaczne [kij z tym, że ona zamawiała] i obiecałam, że następnym razem bardziej się postaram - czyli wybiorę droższą knajpę.
Trzymajcie kciuki, żeby następnego razu nie było ;)
 A swoją drogą, restaurację polecam z czystym sumieniem. Ich klopsiki w zupie koperkowej i prażone robaki bambusowe są przepyszne!

3 komentarze:

  1. Hm.... Trudno powiedziec, ze niby taka ( takie) te panie nowobogackie i zainteresowane jednym?
    Pamietam jak kolega - jeszcze w POlsce to bylo- wrocil raz od fryzjera z Olsztyna. Lysiejacy chlopak a pewien fryzjer wyczarowal mu na glowie nozyczkami czurpynke. Bylysmy pod wrazeniem kunsztu fryzjerskiego tego fachowaca i tez nawijalysmy wtedy przy kolacji o nim ... ile bierze , jakie zapisy, KTO SIE U NIEGO STRZYZE ...umawialysmy sie na wspolny wyjazd do niego i takie tam. O pieknie polskiej lub tez rosyjskiej literatury tez umialysmy pogadac:)
    Widocznie owe panie mialy taki momemt ...

    Bywa tez tak, ze ludzie w krajach, w ktorych na wiele ich nie bylo stac, kiedy nagle otrzymuja mozliwosci to korzystaja i sie nimi zachlystuja. Normalne zjawisko u owych Chinczykow. Pamietam ciotke, ktora kase posiadala zawsze, a jak nagke okazalo sie , ze Polacy moga w przyzwoitych cenach pojechac do Tunezji, Egiptu...to zaczela korzystac, zas te warunki, kgtore tam zastawala bardzo ja krecily. I fajnie jest tak nagle moc dorownac chocby tym z zachodniej Europy. Tych z zachodu juz to tak bardzo nie kreci. Ale pamietam tez jedna z tutejszych pan ( rzecz dzieje sie w jednym z krajow Europy zachodniej) jak nosem krecila po urlopie w Egipcie , ze za duzo , powiedzmy , ze za duzo jej byla tam "Polakow".
    Wszedzie znajdziesz mlotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie po prostu się nie znam, ale fryzura tej pani nic się raczej nie zmieniła w stosunku do tego, jak była uczesana podczas wszystkich naszych poprzednich spotkań... No ale ja nie jestem widocznie wystarczająco wyczulona na drobiazgi stylistyczne, które sprawiły, że ułożenie włosów kosztuje u tego fryzjera 2000 yuanów ;) Podczas żadnego z poprzednich spotkań nie rozmawiałyśmy niestety na temat literatury, kina, sportu czy innych tego typu hobby, bo jedynym hobby tych pań jest wydawanie dużej ilości pieniędzy. I znów - być może mają inne hobby, a ja po prostu jestem za biedna, żeby ich hobby w ogóle pojąć :) Tylko - byłyśmy na tej kolacji razem, więc brak jakiejkolwiek płaszczyzny porozumienia bardzo się odbijał na jakości konwersacji :D

      Usuń
    2. Anonimowy4/6/17 15:01

      No nie jestes kobieta biznesu i tyle :P
      A czymze ta rozmowa tych pan roznila sie od typowej rozmowy takich pan z zachodu, a dokladniej z zachodniego serialu-filmu o nowbogadzkich zonach czy wlasnie jakichs tam celebrytkach czy menadzerkach. U nas tez przeciez Bareja od lat wymiewal tego typu osoby i tematy ich rozmow o fryzjerach, ciuchach, paznokciach, dzieciah na studiach...
      Przy czym wydaje mi sie, ze Chinczycy tego typu rzeczy wykrzywiaja i przejaskrawiaja jeszcze bardziej od scenarzysty amerykanskiego sitcomu pariodujacego tego typu zachowania.
      A czy to nie ty pisalas kiedys, ze jestes w stanie rozpoznac Chinczyka po fryzie, bo fryzjerzy tna ich charakterystycznie i to tez widac na zachodnich wlosach? Moze wiec faktycznie ten fryzejr jaki rewelacyjny, bo przeciez na tym punkcie tez tam u nich zajoby jak z ta biala skora i takie tam.
      A moze po prostu, niestety, z braku wspolnych tematow, ten byl takim wlasnie co sie dziury na spotkaniu zapycha, o fryzurze, paznokciach, butach i pogodzie...
      A w NZ to moze i lepiej, ze sie ang nie nauczyla ta corka, bo to ten "gorszy" angielski, kiwi :P
      Sirh

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.