Strony

2016-02-10

pieluchy i ich brak

Gorącym tematem białych ludzi przyjeżdżających do Chin pozostaje zawsze temat załatwiania się przez maluchy w miejscach bardzo, bardzo publicznych. O ile robienie kupy na podłodze w samolocie czy siku na podłodze w muzeum brzydzi mnie tak samo, jak i Was, o tyle muszę powiedzieć, że jeśli w braku toalety mama załatwia dziecko w ten sposób:
nie bardzo mam coś przeciwko. Tak, tak - dobrze by było, gdyby posprzątała. Tak samo jak po psie. Jeszcze lepiej, gdyby żaden człowiek nie był narażony na smród na ulicach. Ale... mam takie pytanie: liczyliście może kiedyś ilość toalet publicznych w Chinach? I drugie pytanie: czy Wam się zdaje, że w chińskich sklepach/warsztatach/restauracjach toaleta zawsze występuje?
Bardzo duża część chińskich matek z prawdziwą ulgą przyjmuje moment, w którym dziecko zostaje przyjęte do przedszkola. Oczywiście - jeśli ją na to stać. Dlaczego? Bo miesiąc po urodzeniu potomka wraca ona do pracy. Np. do siedzenia od rana do wieczora w sklepie. Razem z dzieckiem. W sklepie, w którym nie ma toalety. Trzeba pójść do płatnej - raczej daleko niż blisko. Ba, w sklepie zazwyczaj nie ma nawet kranu, przy którym po zmianie ewentualnej pieluchy można by umyć ręce.
Pieluchy są drogie. Domy często pozbawione są ciepłej wody - zwłaszcza w niesłoneczne dni, bo już wiemy, że większość tutejszych mieszkań nie jest zaopatrzona w bojlery - więc i zwykłe pieluchy są nadzwyczajnym utrudnieniem życia. Większość znanych mi chińskich rodziców kupuje więc dla pociech spodenki z dziurą w kroku i trening czystości rozpoczyna, gdy tylko dziecko jest w ogóle w stanie zakomunikować potrzebę.
Jak mówię: dopóki załatwiają swoje pociechy nie w restauracjach, środkach transportu, muzeach itp., dość umiarkowanie mi to przeszkadza, zwłaszcza jeśli posprzątają.
A Wy co o tym myślicie?

19 komentarzy:

  1. Przepraszam za przesadę ale przypomina mi to ...kanibalizm: "Jak mięsko posolić i dać musztardy, to nawet smaczne". Rozumiem 'wypadek przy pracy' czyli zaskoczenie nagłą potrzebą ale trudno mi znaleźć - z pozycji Europejczyka - usprawiedliwienie powszechności takich zachowań. Takie obyczaje, ktoś powie. Zgoda. Ale nie muszę ich akceptować i będę je, w swoim ciasnym rozumie, potępiał. I proszę nie wytaczać argumentów: taka kultura....
    p.s. dobrze się Ciebie czyta do porannej kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usprawiedliwienia nie ma żadnego - bo oczywiście zawsze jest to kwestia tzw. "chciejstwa". Za to wytłumaczeń danych zachowań jest sporo. Poza tymi wymienionymi powyżej można na przykład mówić o tym, że inteligencja, mieszczaństwo i inni ludzie z aspiracjami zostali w Chinach wybici, a na ulicach wielkich miast zapanowały zwyczaje mocno wiejskie. Można mówić o egoizmie i patrzeniu tylko na czubek własnego nosa. Oczywiście, że to nie jest chińska kultura, przynajmniej nie ta wysoka, nie ta inteligencka! Ale widoczny tutaj brak kultury... hmmm... jak to powiedzieć? Nie jest "z pełną premedytacją". To nie zawsze jest tak, że ma się szczególnie duży wybór, szczególnie szeroki wachlarz możliwych zachowań. I nawet jeśli mi się one nie podobają, to z potępieniem się nie spieszę, jeśli rozumiem z czego wynikają.

      Usuń
  2. W takich przypadkach rozumiem że trzeba sobie jakoś radzić ale niedawno zobaczyłam podobna sytuację w Polsce. Idę sobie przez Warszawę i już jestem prawie pod moim wydziałem a tu mądry rodzic na trawce tuż przy drodze pozwala swojemu dziecku załatwić potrzebę. Jeszcze rozumiem żeby to był las dzicz czy cokolwiek ale za 3 metry było wejście na politechnikę gdzie każdy może wejść i jest po dwie łazienki na każde piętro. To już mi się nie mieści w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Wietnamie też już kilkakrotnie widziałam takie sytuacje. W środku miasta, przy głównej drodze.
    Zgadzam się z Tobą - jeśli to by była restauracja, czy inne miejsca o których wspomniałaś, to chyba by mnie rozniosło.
    Na otwartej przestrzeni nie jest to miłe, ani estetyczne i dla Europejczyka ciężkie do przyjęcia, ale... cóż. Komu z nas nie zdarzyło się pędzić gdzieś w krzaki?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam na sumieniu kilka nie całkiem chlubnych epizodów ;)

      Usuń
  4. Ja jestem na tak. Zgadzam się z Tobą i Anną. Ostatnio właśnie doedukowuję się w temacie wychowania bezpieluchowego i poważnie rozważam, chociaż częściowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tematu zdrowotności nawet nie tknęłam, a byłoby o czym pisać! Jeśli masz jakieś ciekawe materiały, chętnie poczytam.

      Usuń
    2. To z grubsza zakłada rezygnację z pieluch w ogóle. Pół dnia trzymasz dziecko nad umywalką i czekasz, aż siknie. Tak, niemowlę. Jak dla mnie czysty kosmos, ale niektórzy ludzie się w to bawią i ponoć mają niesamowite rezultaty typu roczne dziecko sygnalizujące swoje potrzeby.

      Usuń
    3. Pół dnia nad umywalką to lekki hardcore, jak dla mnie :D Ale częściowa rezygnacja z pieluch i mnie się raczej dobrze kojarzy :)

      Usuń
  5. Z perspektywy mojej nieodpieluchowanej trzy i pół latki powiem Ci, że żałuję, że w porę takich spodni jej nie uszyłam. :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest to równie problematyczne, jak załatwianie się psów na ulicy. Tzn., jezeli opiekun posprząta, problemu nie ma. Jeżeli, jest i to bardzo duży. To nie kwestia nieprzyjemnych widoków, ale higieny. Nie tak dawno był w UK tragiczny wypadek, gdy dziecko starciło oko, bo matka nie zauważyła, że mała pobrudziła rączkę psia kupą (bo te są rzadkością, ze wgzlędu na surowe kary za nie sprzątanie po sobie), którą następnie potarła oko.
    Kał mże być źródłem zakażenia bakteriami, wirusami czy pasożytami. Sprzątanie powinno być obowiązkowe. Niesty, jak to widać również po niechlubnie zarobionych przez psy trawnikach w Polsce, nie jest. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, chińskie ulice są sprzątane przez odpowiednie służby parę razy dziennie; i tak są brudne, więc rodzice nie spuszczają pociech z oczu, ale akurat z tego punktu widzenia nic poważnego Chińczykom nie grozi.

      Usuń
  7. W centrum Pekinu nie widuje się często takich scen, a słynne spodenki z dziurą widziałam może ze 2 razy. Jest sporo toalet publicznych, darmowych. Chyba więcej niż w Warszawie. Natomiast dziwią mnie lokale - restauracje czy kafejki bez toalet. Dosyć często zdarza się, że tej trzeba szukać na zewnątrz. W Indiach plagą są dorośli faceci obsikujący uliczne mury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Knajpy bez toalety to niestety norma. Nie tylko nie ma ubikacji, ale i zwykłej umywalki, więc naprawdę bywa obrzydliwie. Ale Pekin pod tym względem jest o niebo lepiej wyposażony niż Kunming...

      Usuń
  8. Dla mnie to też nie jest jakiś wielki problem, o ile matka posprząta po swoim dziecku. Zrozumiłe, o ile dziecko jest w trakcie odpieluchowania. Nie rozumiem tylko idei niezakładania pieluch dziecku, które nie potrafi sygnalzować swoich potrzeb. W Polsce też nie zawsze były pampersy. jak się pojawiły to były strasznie drogie i kupowało się je na sztuki. Doskonale to pamiętam, bo mam rodzeństwo 20 lat młodsze. Moja Mama zakładała pampersa na noc i na spacer. Przez pozostały czas w użyciu były pieluchy tetrowe. Myśmy też byli wychowani na pieluchach tetrowych.
    Z drugiej strony chęć posiadania dziecka wiąże się z pewnymi kosztami, które trzeba będzie ponieść. Można je zredukować do minimum. Nie trzeba kupować dziecku wypasionego wózka, skoro w Azji w ogóle się go nie używa. Możn zorganizować ubranka od znajomych i rodziny, karmić jak najdłużej piersią, bo mleko modyfikowane jest dogie i jest to zbędny wydatek. W przypadku polskich standardów nie kupwać gotowych kaszek i jedzenia w słoiku, tylko wszystko gotować samemu. W ten sposób koszty sprowadzają się w zasadzie tylko do pieluch, przynajmniej u mnie. Jak czytam czasem ile to kosztuje innych dziecko to łapię się za głowę.
    Podobnie jest chyba w Chinach, z tym, że tam nie ma mody na gotowe kaszki i jedzenie w słoiku, wózków nie kupują. Te nieszczęsne pieluchy to jedyny w zasadzie koszt i jeśli użyje się tetrowych to jednorazowy. Środki do prania nie kosztują zaś chyba majątku.
    Później zaś dziecko idzie do żłobka i zaczynają się koszty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, z tego co rozumiem, w Chinach dzieci są na etapie "odpieluchowania" od momentu, kiedy są w stanie samodzielnie stanąć. Czyli już mniej więcej roczniaki bywają puszczane bez pieluch - choć oczywiście to zależy od rodziny. W ten sposób większość znanych mi trzylatków pieluch w ogóle nie potrzebuje. Tyle, że sama umiejętność sygnalizowania potrzeby na niewiele się przydaje, skoro i tak nie ma gdzie tej potrzeby zrealizować.

      Usuń
    2. No właśnie. Moment odpieluchowania rozmija się z czasem, kiey dziecko jest w stanie samodzielni komunikować potrzeby. Myślę, że nienoszenie pieluch wiele nie zmieni w tej kwestii. Myślę, że w Polsce też większość trzylatków chodzi bez. Nie prowadziłam żadnych badań, ale mój syn w wieku 2,5 pieluch już nie nosił. Wnioskuję po tym, że inne dzieci też niekoniecznie.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.