Strony

2014-11-21

大理觀音塘 Dalijski Staw Guanyin

Czy znacie opowieść o tym, jak Widząca Dźwięki Guanyin ochroniła Dali przed najeźdźcą? Jeśli nie - przeczytajcie. Jeśli tak - przeczytajcie również i przypomnijcie sobie tę piękną legendę z dawnych czasów.
Zacząć trzeba od tego, że Dali zawsze cieszyło się wielką sympatią Guanyin. Jak inaczej wytłumaczyć to, że oświeciła ona pierwszego władcę Nanzhao i tym samym namaściła go na władcę? Choć proweniencji buddyjskiej, wrosła Guanyin w bajskie wierzenia, stając się właściwie jednym z ich bendżu.
Dawno, dawno temu, żyli w pobliżu Dali bandyci*, których bandę zwano Piaskowymi Złodziejami. Specjalizowali się w podpaleniach, plądrowaniu i morderstwach; na samą wzmiankę o nich słychać było tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Piaskowym Złodziejom na samą myśl o splądrowaniu Dali aż ślinka ciekła, jednak z racji usytuowania i grubych murów nie śmieli oni podjąć próby podbicia miasta. W końcu jednak zebrali grupę paru tysięcy ludzi i o zmroku ruszyli na Dali od południowej strony. Wielkimi grupami przekradali się koło wybrzeża, a potem leżeli pokotem, czekając na zapadnięcie nocy, kiedy to miało się zacząć oblężenie.
I właśnie wtedy zeszła z górskiego zbocza staruszka, dźwigająca na plecach wielki pęk rzadkiej trawy imperata. Dobrze się złożyło! Przecież nasi zbóje właśnie potrzebowali jakiegoś tubylca, żeby dowiedzieć się, jak w Dali stoją sprawy. Podszedł więc herszt i pyta: "Cioteczko, czy mogłabyś nas pokierować do Dali?". Jednak staruszka jakby nie usłyszała, choć stali może ze dwa kroki od siebie. Pyta więc herszt po raz wtóry: "Czy wiesz, gdzie jest Dali?". Staruszka wskazała pełgające w oddali ognie i rzecze: "ot i ono". Herszt docieka: "A jak jest daleko?". "Nie wiem dokładnie" - odrzekła staruszka - "ale mamy takie powiedzenie, że od ujrzenia miasta do dojścia do niego można się zaczłapać na śmierć." Herszt już miał zadać następne pytanie, ale staruszka go powstrzymała, mówiąc: "nie pytaj już o nic, daj mi chwilę wytchnienia, niech odłożę sto kamieni". To, co herszt wziął błędnie za trawę, okazało się być wielgachnym głazem. Herszt aż zaniemówił z wrażenia, bo gdy starowinka położyła kamień, aż się ziemia zatrzęsła. Pałeczkę przejęła staruszka. Pyta herszta, dlaczego idą do miasta. On jednak w zadziwieniu pyta staruszkę, jakim cudem uniosła ona taki wielki głaz. Staruszka rzecze: "ech, to nic takiego, ja jestem już stara i słaba, ale mój syn, mój syn to potrafi podnieść głaz o wiele od mojego większy!". Przestraszony herszt docieka: "czy wszyscy dalijczycy są takimi siłaczami?". Staruszka odparła: "gdybyśmy nie byli tacy silni, to jak odparlibyśmy wielotysięczną armię tangowską?". Na twarzach bandytów pojawiło się zwątpienie i nutka strachu. Staruszka spojrzała na głaz i stwierdziła, że wróci poń nazajutrz. Ujęła kostur w dłoń i pokuśtykała w dal.
Bandyci uradzili, że zostaną na noc przy rzeczułce, a rano pomyślą, co dalej. Rozbili obóz, przyrządzili strawę i po kolacji posnęli. W środku nocy, gdy wszyscy smacznie spali, jak nie lunie! Potok nagle wezbrał i porwał z sobą wszystkich zbójów, razem z całym ich dobytkiem. Dziś jedyną po nich pamiątką jest zostawiony przez staruszkę głaz przy tamtym strumieniu. Czy to jednak mogła być zwykła staruszka? Jakaż inna kobieta udźwignęłaby tak wielki głaz? Ludzie powiadali, że to właśnie była Guanyin, udająca staruszkę, by ocalić ukochane Dali. Dlatego z czasem na tymże głazie powstał najpierw pawilon, a potem cały kompleks świątynny, wzniesiony ku czci Guanyin. Zwykły kamień i drewno przeplatają się tutaj z "dalijskim kamieniem" - marmurem, a w największej sali postawiono jadeitową statuę bogini.
Tak właśnie, według legendy, powstał "Mały Kamienny Klasztor" albo "Dalijski Staw Guanyin", jak się wdzięcznie ten kompleks świątynny nazywa.
Pierwsze budynki powstały już za czasów dynastii Ming, ale oczywiście później je namiętnie przebudowywano i rozbudowywano. Pojawiła się scena, by w święta odgrywać misteria, pojawiły się ozdobne bramy, mosteczki, dyrdymałki... Pojawił się i Bóg Bogactwa w dwóch osobach. Patrzcie, jak płynie rzeka złota!
Lubię tę świątynię. Za to, że jest zadbana. Za młode liście bananowca. Za stare kamienne misy. Za zrobienie bendżu z Guanyin i za wsadzenie do jej świątyni Boga Bogactwa. Za mostki i fontanny. Za to, że świątynia żyje. Za dwie pagody, bliźniaczo podobne do tych słynnych trzech. Ale przede wszystkim - lubię ją za tę piękną legendę...


*w innej wersji legendy byli to dezerterzy, świetnie uzbrojeni i dobrze znający swój żołnierski fach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.